separateurCreated with Sketch.

„Kocham cię” – powiedział zakonnicy, idąc na krzesło elektryczne. Ona do dziś nie ustaje w walce przeciw karze śmierci

HELEN PREJEAN
„Jezus Chrystus, którego życie zamierzam naśladować, nie chciał odpłacać nienawiścią za nienawiść ani gwałtem za gwałt. Modlę się, żeby mi starczyło sił, aby Go naśladować” – podkreśla s. Helen Prejean, która od kilkudziesięciu lat walczy przeciwko karze śmierci. Jak to możliwe, że ona, skromna, życzliwa zakonnica, zaprzyjaźnia się z mordercami?
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W 1982 r. siostra Helen Prejean ze Zgromadzenia Sióstr Świętego Józefa z Medaille dostaje karteczkę z hasłem: Elmo Patrick Sonnier, numer 95281, cela śmierci, Więzienie Stanowe Luizjany, Angola.

Pat Sonnier to więzień, który od 5 lat czeka na wykonanie kary śmierci. Został oskarżony o gwałt oraz podwójne zabójstwo. Jego ofiary to 18-letnia Loretta Ann Bourque i 17-letni David LeBlanc.

Siostra Helen, w ramach służenia najbardziej potrzebującym, ma z nim korespondować.

– Czy naprawdę mam ochotę poznawać kogoś takiego? – zadaje sobie pytanie. – Co mu powiedzieć? Co on będzie miał mi do powiedzenia?

Jeszcze tego samego dnia pisze list. Opowiada trochę o sobie, swojej pracy przy parafii św. Tomasza, gdzie służy najbiedniejszym. W kopertę wkłada też zdjęcie, na którym siedzi na kucyku. I wcale nie liczy, że dostanie odpowiedź.

Ale Patrick bardzo, bardzo potrzebuje kogoś, z kim nawiąże relację.

Rozmawiają bardzo szczerze. Sonnier jest przerażony perspektywą zbliżającej się śmierci. Czeka go krzesło elektryczne.

Do 1940 r. skazanych w Luizjanie wieszano. „Zakładając pętlę na szyję skazańca, trzeba było właściwie umieścić węzeł, gdyż w przeciwnym wypadku ofiara umierała w męczarniach, dusząc się albo – co gorsza – urywało jej głowę” – tłumaczy s. Helen. Krzesło uznano za bardziej humanitarne.

Bardziej humanitarne? „16 października 1985 roku uśmiercenie Williama Vandivera w stanie Indiana zajęło siedemnaście minut, przy czym pięciokrotnie zwiększano napięcie prądu”. Siedemnaście minut.

Siostra Helen bije się z myślami. Wspierając mordercę, zdradza jego ofiary? Czy może jednocześnie współczuć rodzinom zamordowanych? Czy jej spojrzenie na karę śmierci byłoby takie samo, gdyby zabito kogoś z jej bliskich?

Po kilku miesiącach zakonnica postanawia odwiedzić Sonniera. Jest otwarty, ludzki, wręcz sympatyczny. Dużo żartuje i wręcza jej ramkę na zdjęcia zrobioną z pudełek po papierosach.

Od tej pory spotykają się raz w miesiącu.

W lipcu 1983 r. Patrick dostaje dokument z wyznaczoną datą śmierci: 19 sierpnia 1983 r., tuż po północy. S. Helen zamyśla się: „Liczę na palcach, ile mu zostało dni. Ile piątków? Czwartków? Niedziel? – W każdej chwili mogą mnie teraz przenieść do celi numer jeden – mówi. Skazanego, który odlicza już dni do wykonania wyroku, umieszcza się w celi najbliżej pokoju strażników. Strażnicy, których nauczono wykrywać oznaki desperacji – próby samobójstwa, ucieczki – mogą go doglądać, zapisując w dzienniku, jak znosi oczekiwanie. Na życzenie skazanemu podaje się środki uspokajające. Pat rezygnuje z tych lekarstw”.

Zaczynają się spotykać co tydzień.

Kilka dni przed planowaną egzekucją strażnicy skuwają ręce i nogi Pata i prowadzą go na wagę. Nie wie, że „zespół taktyczny” sprawdza w ten sposób, czy w razie potrzeby da radę obezwładnić skazańca.

17 sierpnia Helen odwiedza Patricka na cztery godziny. Przez ostatnie dwa tygodnie stracił piętnaście kilo. Żyje dzięki kawie i papierosom. Spakował już pastę, szczoteczkę, bieliznę, papierosy, Biblię, notes, długopis. Będzie gotowy, jeśli zostanie wezwany do budynku śmierci.

Rozmawiają, żeby zabić czas. O króliku w cebuli przyrządzanym przez mamę Pata albo o pracy przy szybach wiertniczych. Żadne z nich nie wie, o czym powinno się rozmawiać tuż przed śmiercią.

Zarówno Helen, jak i Pat mają jeszcze nadzieję na odroczenie.

Zaczynają się modlić.

Egzekucja zostaje odroczona. Helen postanawia skontaktować się z adwokatem, który broni skazanych na śmierć. Nazywa się Millard Farmer i jest gotów pomóc w tej sprawie. Obnaża przed Helen brutalną prawdę – 99 procent skazanych na śmierć to ludzie biedni. Kto ma pieniądze, nie trafi na krzesło. „Rasa, bieda oraz geografia przesądzają o tym, kto zostaje skazany na śmierć: jeśli ofiara jest biała, jeśli oskarżony jest biedny, jeśli prokurator nie chce pertraktować z obrońcą” – tłumaczy Farmer.

Rozpoczyna się walka o zmianę wyroku. Helen i Millard robią wszystko, co w ich mocy. Przekopują się przez stosy dokumentów. Szukają ratunku.

Mocne stają się przesłanki, że dwójka nastolatków zginęła nie z rąk Patricka, ale jego brata, skazanego na dożywocie.

Jest zima 1983/1984.

W lutym, w dniu swoich 34. urodzin, Sonnier dostaje kolejny dokument z wyznaczoną datą śmierci: 5 kwietnia 1984 r.

Helen i Millar robią wszystko, żeby sprawę Pata rozpatrzyła Komisja Ułaskawień. Wspierają ich w tym matka i siostra Pata.

Przy okazji zakonnica spotyka się z rodzicami ofiar Sonnierów. Rozumie, jak wielki błąd popełniła, nie robiąc tego wcześniej...

Komisja Ułaskawień podejmuje decyzję: kara śmierci zostanie wykonana.

Kiedy do egzekucji zostają 4 dni, Helen powtarza sobie: Podtrzymuj w Patricku nadzieję! Jest bliska wyczerpania, ale daje z siebie wszystko.

Myśli strategicznie. Firma pogrzebowa. Garnitur. Trumna. Kwatera na cmentarzu. Trzeba przecież to wszystko załatwić.

Kiedy do egzekucji zostają dwa dni, pracownicy więzienia przygotowują się do tego, co ma się wydarzyć. Nikomu nie jest to na rękę. Ale cóż – taka praca.

Helen organizuje mszę świętą. Pat modli się i przyjmuje Komunię.

Dzień przed egzekucją Pat wybucha gniewem. Jest zły na brata, bo – jak utrzymuje – to on zabił dwójkę nastolatków. Jest zły na siebie – bo ich dręczył. Na rodziców ofiar – bo chcą zobaczyć, jak umiera.

Wierzy jednak w Boże miłosierdzie.

Zostaje dziewięć godzin. Drzwi frontowe otwierają i zamykają się coraz częściej. Wchodzi elektryk – żeby sprawdzić, czy krzesło jest w porządku. Zagląda psychiatra, szef ekipy egzekucyjnej, naczelnicy więzienia. Panuje ruch. To, co ma się niedługo wydarzyć, wisi w powietrzu.

Pat dostaje ostatni posiłek. Je i rozmawia, jak mężczyzna siedzący w barze. Stara się trzymać fason.

Golą mu głowę i łydkę.

W sali zbierają się świadkowie, prasa. Pat wychodzi z celi. Ręce i nogi ma w kajdankach. Założono mu pieluchę.

Helen kładzie mu rękę na ramieniu i czyta fragment z Księgi Izajasza.

Przed śmiercią Patrick prosi o przebaczenie ojca zamordowanego Davida. Rzuca też w stronę Helen: „Kocham cię”.

Przykuty do krzesła, umiera przez około 5 minut.

W następnych tygodniach s. Helen dostaje mnóstwo listów pełnych oburzenia. Zarzucających jej naiwność, wspieranie mordercy. Jak na to reaguje? Wie, że to początek walki o zmianę prawa, której poświęci kolejne kilkadziesiąt lat życia. Będzie wspierać wielu skazanych, ale także rodziny ofiar.

10 lat po śmierci Sonniera pisze:

Pół roku po egzekucji Pata s. Helen dostaje prośbę, by zostać doradcą duchowym kolejnego skazanego. Nie chce wracać do więzienia, ale czuje, że musi. Bo jej wiara to nie abstrakcja. To działanie, które podejmuje do dziś. W 2021 r. ma 82 lata.

Jej historia znalazła się w oscarowym filmie Dead Man Walking (Przed egzekucją).

*Wszystkie cytaty w tekście pochodzą z książki Helen Prejean Przed egzekucją, Kraków 2018.