separateurCreated with Sketch.

Amerykanie mają western, my możemy mieć eastern. Kim był diabeł łańcucki?

STANISŁAW STADNICKI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 17.10.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kraina, w której rządzi przemoc i wygrywa ten, kto lepiej się bije i ma szybszego konia. Tygiel narodowości, kultur i religii. I jeden Sprawiedliwy. Czy to historia z XIX-wiecznego Dzikiego Zachodu?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Nie, to historia z województwa ruskiego w XVII-wiecznej Rzeczpospolitej. Wiesz, kim był diabeł łańcucki?

Jacek Komuda, autor powieści Diabeł Łańcucki i autor scenariusza serialu mówi, że historia XVII-wiecznej Rzeczpospolitej Obojga Narodów to fascynujący fragment naszych dziejów i w ogóle dziejów świata.

Kolejny powód do nakręcenia filmu to chęć udowodnienia, że da się dzisiaj w Polsce zrobić ciekawy historyczny serial akcji, podobny np. do Czarnych chmur z lat 70. Dla Komudy duże znaczenie miało również to, że historia, którą opisał, rozgrywa się w Bieszczadach. To jest piękna, dzika kraina – nawet dzisiaj. Dawne województwo ruskie to był tygiel kultur – mieszkali tam Polacy, Rusini, Węgrzy, Łemkowie, Bojkowie, nawet ludy karpackie i bałkańskie. Pisarz przeprowadził się na Podkarpacie z Warszawy i mieszka w domu zbudowanym na wzór dawnych dworów szlacheckich, tzw. fortalicjów.

Ponieważ serial jest finansowany ze zbiórki publicznej (tutaj), Jacek Komuda zaprasza najhojniejszych ofiarodawców na gościnę w swoim domu. Sponsorzy mogą zostać uhonorowani także m.in. karabelą, paczką staropolskich wypieków – proziaków, egzemplarzem powieści Diabeł Łańcucki, gadżetami filmowymi oraz pierwszym odcinkiem serialu.

Zdjęcia do filmu zakończyły się pod koniec września, a teraz trwa postprodukcja. Na ekranie zobaczymy m.in. Radosława Pazurę, Mateusza Banasiuka, Piotra Zawadzkiego i Urszulę Nawrot. W przedsięwzięcie zaangażowało się wielu członków grup rekonstrukcyjnych.

Kim był tytułowy diabeł łańcucki? Stanisław Stadnicki to postać historyczna. Dzisiaj raczej zapomniana, ale w swoich czasach na tyle znana, że kiedy Jan Matejko w latach 60. XIX wieku malował „Kazanie Skargi” i w środku obrazu umieścił symbolicznie trzy szlacheckie figury, które przez swoje warcholstwo i sobiepaństwo spowodowały upadek Rzeczpospolitej, jedną z nich uczynił właśnie Stadnickiego (pozostali dwaj to Janusz Radziwiłł i Mikołaj Zebrzydowski).

Trudno zaprzeczyć, że pan na Łańcucie zasłużył sobie na swój diabelski przydomek. Nawet jak na ówczesne standardy panujące wśród panów szlachty, poczynał sobie wyjątkowo zuchwale. Prowadził regularne prywatne wojny, w których brały udział tysiące ludzi.

Powodem mogło być zaoranie kawałka miedzy, złe potraktowanie chłopa z jego włości czy… konflikt o karła (trzymanie karłów w charakterze dworzan i „żywych osobliwości” było wówczas modne w całej Europie). Najeżdżał, rabował, porywał, gwałcił, wymuszał haracze. Swoich przeciwników wtrącał na całe lata do lochu, nie kłopocząc się takimi „drobiazgami” jak sąd czy prawo. Poza tym miał upodobanie w przemocy – kazał torturować więźniów, a nawet sam z lubością włączał się w ich męczenie.

Największym „wyczynem” Stadnickiego było zajęcie Lwowa w 1606 roku podczas rokoszu Zebrzydowskiego, ale kroplą, która przelała czarę i ostatecznie doprowadziła do jego upadku było… porwanie karła.

A było to tak. Starosta leżajski Łukasz Opaliński podarował karła swojemu znajomemu, a Stadnicki, który był skonfliktowany z Opalińskim, porwał „prezent” i trzymał go w swoim zamku w Łańcucie.

Starosta uznał to za afront i zaczęła się regularna wojna, która zakończyła się splądrowaniem i spaleniem siedziby Stadnickiego. Ponoć w całej Rzeczpospolitej mówiono wówczas, że „Opaliński diabła pobił, a piekło spalił”. Stadnicki uciekł i w kolejnych latach próbował się odegrać, jednak zginął w jednej z potyczek w 1610 r.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!