„Prośmy o wszystko Tego, kto może dać nam wszystko” – zachęcał papież Franciszek w refleksji nad fragmentem Ewangelii ukazującym, jak Jezus uzdrawia Bartymeusza (Mk 10,46-52).
„Bóg zawsze wysłuchuje wołania ubogich i one Go nie dziwią” – zauważył papież w rozważaniu na modlitwę Anioł Pański 24 października 2021 r.
Jezus w wołaniu Bartymeusza dostrzega głos wiary, który nie boi się nalegać, pukać do Bożego serca. I ten głos wywołuje cud uzdrowienia. Oto Jezus zwraca się do żebraka słowami: „Twoja wiara cię uzdrowiła” (w. 52).
Nieustraszona
Papież Franciszek zauważył, że modlitwa niewidomego żebraka nie jest nieśmiała i konwencjonalna. Bartymeusz nazywa Pana „Synem Dawida”, czyli uznaje go za Mesjasza, za Króla przychodzącego na świat.

Jak wskazuje dalej Ojciec Święty, Bartymeusz z ufnością woła Mesjasza po imieniu: „Jezusie!”. Nie lęka się Go, nie trzyma się na dystans. W ten sposób z serca wykrzykuje Bogu-przyjacielowi cały swój dramat: „Ulituj się nade mną!”.
Taka to właśnie modlitwa: „Ulituj się nade mną!”. Nie prosi go o kilka monet, jak innych przechodniów. Nie. On prosi o wszystko Tego, kto wszystko może.
„Ulituj sięnade mną, ulituj się nad tym wszystkim, czym jestem”. Nie prosi o łaskę, lecz o miłosierdzie dla swojej osoby, dla swojego życia. Nie prosi o coś drobnego. To piękna, odważna prośba – bo błaga o litość, czyli współczucie, błaga o miłosierdzie Boga, Jego czułość.
W swoim wołaniu o litość Bartymeusz nie używa wielu słów. Powierza się z ufnością miłości Boga, który może sprawić, aby stało się coś, co jest po ludzku niemożliwe.
Papież Franciszek: Jaka jest moja modlitwa?
Bartymeusz nie prosi Pana o jałmużnę, ale ukazuje Bogu wszystko, co ma w sobie – swoją ślepotę i cierpienie, które było czymś dalece większym niż brak wzroku. Jego ślepota była wierzchołkiem góry lodowej, ale w jego sercu musiały być rany, upokorzenia, niespełnione marzenia, błędy, wyrzuty sumienia. Modlił się swoim sercem. A my?
Czy kiedy prosimy o łaskę Bożą, uwzględniamy w naszej modlitwie także naszą własną historię, nasze rany, nasze upokorzenia, nasze niezrealizowane marzenia, nasze błędy i nasze żale?
Jaka jest moja modlitwa?
Czy jest odważna?
Czy ma w sobie ten dobry upór, jakim wykazał się Bartymeusz? Czy wie, jak „uczepić się” Pana, kiedy przechodzi obok, czy też zadowala się formalnym pozdrowieniem, rzuconym od czasu do czasu, kiedy sobie o tym przypomnę?
Czy moja modlitwa jest „treściwa”? Czy obnażam przed Panem swoje serce? Czy powierzam mu swoją historię i doświadczenie życiowe?
Czy może jest anemiczna, powierzchowna, rutynowa, beznamiętna i pozbawiona serdeczności?
Proście o wszystko!
“«Jezusie Synu Dawida, ulituj się nade mną!». My także odmówmy dziś tę modlitwę – wzywa papież Franciszek. – Kiedy wiara jest żywa, modlitwa płynie z serca: nie żebrze o drobne, nie ogranicza się do chwilowych potrzeb. Musimy prosić o wszystko Jezusa, który może wszystko. Nie zapominajcie o tym. Musimy prosić o wszystko Jezusa, natarczywie. On nie może się doczekać, by wlać w nasze serca swoją łaskę i radość, ale niestety to my trzymamy się na dystans, przez nieśmiałość, lenistwo czy niewiarę…
Tego, który może dać nam wszystko, prośmy o wszystko, jak Bartymeusz, który był wielkim nauczycielem, wielkim mistrzem modlitwy. Niech Bartymeusz, z jego prawdziwą, wytrwałą i odważną wiarą, będzie dla nas przykładem. I niech Matka Boża, Dziewica modląca się, nauczy nas zwracać się do Boga całym sercem, ufając, że wysłuchuje On z uwagą każdej modlitwy”.
