Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W rodzinnych wspomnieniach na hasło „stan wojenny” jako mała dziewczynka słyszałam znaną opowiastkę o Jaruzelu w ciemnych okularach, który wyskoczył na telewizyjne ekrany zamiast bajki. Co było dalej, wszyscy wiemy. Mam na myśli zarówno historię przez duże „H”, jak i te małe, osobiste historyjki. Każdy żyjący wtedy Polak dobrze pamięta 13 grudnia 1981 r. Ale co było chwilę wcześniej?
Dzień przed stanem wojennym
Jak wyglądał dzień PRZED wprowadzeniem stanu wojennego, pokazał Igor Rakowski-Kłos. Była sobota, jak każda inna. Trzaskał mróz, pełno śniegu. Nad sałatką warzywną i śledziem w occie życzenia przyjmowali Aleksander i Adelajda. Studenci kończyli strajki, żołnierze marzli w koszarach, pielęgniarki czuwały na dyżurach. Jan Paweł II wygłosił homilię z okazji 450. rocznicy objawień Matki Bożej z Guadalupe.
Co poza tym? W ostatni dzień karnawału „Solidarności” działy się rzeczy zwykłe i niezwykłe. Dziennikarz historyczny z detektywistycznym zacięciem zrekonstruował wydarzania z 12 grudnia 1981 r. Bo jednak nie do końca była to sobota jak każda inna.
„Zwykli” Polacy wspominają 12 grudnia 1981 r.
W reportażu Dzień przed znajdziemy wspomnienia postaci publicznych, jak Aleksander Kwaśniewski czy Danuta Wałęsa. Są i relacje z miejsc strategicznych, jak Gabinet Prezesa Rady Ministrów, Stocznia Gdańska, w której trwa posiedzenie Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Z Domu Arcybiskupów Warszawskich, z posiedzenia Prymasowskiej Rady Społecznej.
Ale największą zaletą książki są wspomnienia tych „zwykłych” Polaków, dla których 12 grudnia 1981 r. z jakiegoś powodu był znaczącą datą. Ewa Liszka trafiła do szpitala wojewódzkiego w Tychach. Zaczęły się skurcze.
„Od kilku godzin leżałam bez majtek, wysmarowana jodyną i czekałam”. Dla zabicia nudy czytała kryminał. Poszło szybko. 40 minut po północy usłyszała płacz. Położyli jej dziecko na brzuchu. „Dziewczynka, trzy kilogramy i 52 centymetry. Pogłaskałam ją po główce, miała piękne i długie paznokcie, czarne włosy, oczu nie otwierała”.
Randki, zaręczyny, śluby
Beata Bojanowska, wtedy w II klasie liceum, prowadziła klasową kronikę. 12 grudnia zanotowała wyjście na sanki, walkę na śnieżki, a w końcu wyprawę do kina na Człowieka z żelaza Wajdy.
Magdalena Radecka, studentka, pakowała walizki. 13 grudnia miała lecieć do Paryża, a tam zaręczyć się. We Francji czekał Renauld. Naciskał na powrót ukochanej od dawna, bał się o nią. Ale ona nie mogła zostawić towarzyszy, zwłaszcza podczas strajku na UW.
W południe w sopockim USC Anna Szeleźniak-Mieszkowska brała ślub. Materiał na suknię przywiozła ze Szwecji. Firanka, ale lepsza. Bardziej przezroczysta, w białe kropki. Podobnie pantofelki i welon. Tylko kwiaty były „polskie”. „W dłoni trzymałam bukiet frezji, pani w kwiaciarni od razu ostrzegła, że to maksimum możliwości, że na coś większego nie ma co liczyć”.
Zupy Danuty Wałęsy
Wspomnienia „zwykłych” Polaków składają się na barwny, ale i niekiedy zaskakujący obraz życia w PRL. Jest to portret społeczeństwa na chwilę przed tragedią.
Ujmują też relacje osób związanych z władzą czy „Solidarnością”. Danuta Wałęsa po 13 podała obiad. Zupę, jak zwykle. Ogórkowa, pomidorowa albo krupnik. Lech był na posiedzeniu Komisji Krajowej. Ona robiła „swoje”. „Dla mnie sobota to był taki sam dzień jak każdy inny. Wstawałam rano, nakręcałam się jak maszynka, pracowałam, aż wszystko uporządkowałam, i kładłam się spać. I tak mijał dzień za dniem, bez chwili wytchnienia, żeby coś zrobić dla siebie, pomyśleć, odpocząć”.
Następnego dnia miała jechać do rodziny męża pod Włocławek, żeby wziąć pół świniaka. Bo za chwilę święta.
Spotkanie z prymasem, posiedzenie „Solidarności”
Leonard Szymański, inżynier, działacz „Solidarności”, miał spotkać się z kard. Glempem. „W drodze do Domu Arcybiskupów Warszawskich zdążyłem się jeszcze pomodlić w archikatedrze św. Jana przy grobie zmarłego pół roku wcześniej kardynała Stefana Wyszyńskiego. Znałem prymasa osobiście, prosił mnie, żebym był doradcą jego następcy”.
Jest i relacja z redakcji „Tygodnika Solidarność”. Sobota i niedziela to były najbardziej pracowite dni. Do redakcji docierały już sygnały o mobilizacji wojsk. O kolumnie samochodów jadących w stronę Gdańska. O ok. 290 milicjantach…
Coś zaczyna się dziać
Napięcie rośnie. Wraz z kolejnymi godzinami soboty (relacje ułożone są zegarowo) pojawiają się niepokojące doniesienia. Teleksy o ruchach wojsk i milicji przychodzą coraz liczniej do Zarządu Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”. Napięcie, ale z drugiej strony jeszcze spokój. W sali BHP na kolejne doniesienia ktoś polecił: „Nie siejmy paniki, już nieraz tak się zdarzało, podzwonimy i sprawdzimy, co się dzieje”.
Rakowski-Kłos przywołuje wspomnienia milicjantów, relacje z Komend MO, np. z ul. Mogilskiej w Krakowie: „Z Warszawy dotarł rozkaz o rozpoczęciu akcji-operacji synchronizowanych. Pół godziny później w jednostkach ZOMO ogłoszony został stan pełnej gotowości (…). Trwały odprawy jednostek SB i MO, sprawdzanie zapasów paliwa, żywności i broni, a także grupowanie zespołów, które o 20.45 miały otrzymać łomy i internować działaczy opozycji”.
Stan wojenny
Tomasz Owsianik, wtedy mały chłopiec, wspomina:
Wszystko się trzęsło. Wyczuwałem od dorosłych zdenerwowanie, niepokój i zaciekawienie. Miałem osiem lat i stałem przy oknie z dziadkami i rodzicami. Trasą E7, która biegła pod naszym domem z czerwonej cegły, sunęły wozy opancerzone.
Wielką zaletą publikacji są fotografie tych „zwykłych” scen z życia w PRL, kolejek do pustych sklepów, a także fragmenty popularnych gazet i listy czytelników. Wszystko to składa się na fascynujący obraz życia w PRL. Zwłaszcza dla tych czytelników, którzy urodzili się już PO tamtej epoce.
*Igor Rakowski-Kłos, Dzień przed. Czym żyliśmy 12 grudnia 1981, Znak 2021
PS Przybywa publikacji o wydarzeniach na chwilę PRZED. Dobrze znamy historię ważnych wydarzeń, ale co było wcześniej? Przykładem jest choćby Pokój z widokiem. Lato 1939 Mariusza Wilka, z którym przeprowadziłam wywiad.