Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To właśnie w Mocarzewie, pomiędzy Płockiem a Łowiczem, od 2 lat powstaje dom na 80 miejsc dla osób z niepełnosprawnością intelektualną i w kryzysach psychicznych – Dom Mocarzy.
Siostry zmartwychwstanki prowadzą tam szkołę specjalną i ośrodek wychowawczy dla dzieci z niepełnosprawnością intelektualną, ruchową, autyzmem i niepełnosprawnościami sprzężonymi. Jest ich ok. 80.
- Są dzieci z domu dziecka, które praktycznie mieszkają u nas na stałe, bo nie chcą tam wracać. Są też dzieci, których jesteśmy opiekunami prawnymi. Mamy też 7 dziewczyn, absolwentek, które już nie powinny być u nas ze względu na wiek, ale są z nami, bo po prostu nie mają gdzie się podziać – mówi s. Elwira.
"Siostry, zróbcie coś"
Problem polskiego systemu, doskonale znany rodzicom i innym osobom wspierającym młodzież z niepełnosprawnościami, polega na tym, że po 25 roku życia powinni oni opuścić miejsce dotychczasowej edukacji. Jednak system niewystarczająco rozwiązuje ten problem, by nie rzec, że wcale. Często takie młode dorosłe osoby nie mają gdzie wrócić – rodzice są już starsi, nierzadko schorowani i nie mogą podjąć się opieki. Niektórzy już nie żyją, wtedy taka osoba zostaje sama, a nie zawsze jest rodzina, która może i chce podjąć się wsparcia. Smutną alternatywą jest tylko dom pomocy społecznej.
- Pomysł na wybudowanie miejsca, gdzie mogłyby zamieszkać takie osoby, nie powstał z dnia na dzień, rodził się latami. Nierzadko rodzice, którzy odbierali dzieci z ośrodka po ukończeniu przez nie 25. r. ż. robili to z płaczem. Ze względu na stan zdrowia nie byli już w stanie opiekować się dorosłymi dziećmi. Wiele osób powtarzało „siostry, zróbcie coś”. Więc, chyba na początku nie do końca zdając sobie sprawę, postanowiłyśmy podjąć się budowy takiego domu – wspomina s. Elwira.
Pierwszym krokiem było założenie Fundacji Bogaci Miłosierdziem, aby w sposób przejrzysty móc zbierać środki na jego budowę.
- Nie bardzo wiedziałyśmy, jak się za to zabrać, po prostu jesteśmy normalne siostry. Okazało się, że do założenia fundacji też jest potrzebny wkład finansowy na fundusz założycielski, ktoś dał nam 5 tys., ktoś inny drugie tyle i udało się założyć fundację – mówi s. Elwira.
Uczciwie zarobiona jałmużna
Ale co dalej? I tu zdecydowanym krokiem wkracza Pan Bóg.
- W styczniu 2016 r. zarejestrowałyśmy fundację, a w marcu otrzymałyśmy telefon od naszych sióstr z Sochaczewa, że jakieś małżeństwo z dzieckiem zostawiło u nich dla nas paczkę. Siostra pojechała ją odebrać w Wielki Czwartek. Otwieramy ją, a tam…same pięćsetki, w sumie … 280 tys. zł. I list – że to są pieniądze na dzieło budowy Domu Mocarzy w ramach jałmużny wielkopostnej, i żebyśmy nie bały się przyjąć tych pieniędzy, bo są uczciwie zarobione – wspomina siostra.
– Ja wyłam jak bóbr, do dziś mam gęsią skórkę, jak o tym mówię. Wtedy dotarło do nas, że Pan Bóg naprawdę chce, żeby ten dom powstał. Do tej pory nie wiemy, kto to był.
Wygląda na to, że Pan Bóg nie zmienił zdania, bo takich cudów już po rozpoczęciu budowy było dużo więcej. Sam projekt, który kosztował 172 tys., a który mógł być zrobiony z podarowanych pieniędzy przez anonimowych darczyńców, bardzo ułatwił zadanie. Można było wycenić koszty budowy, podzielić ją na etapy i zaplanować.
Pan Bóg nie zmienił zdania
Na koniec zeszłego roku Dom Mocarzy już stał w stanie surowym zamkniętym, miał okna, drzwi i dach. Teraz jest już położone ogrzewanie podłogowe, są tynki, stoi budynek gospodarczy, gdzie lada dzień będzie podłączony piec gazowy. Potrzeb jest wciąż wiele, potrzeba m.in. dwóch pomp ciepła, sama wentylacja i rekuperacja to koszt ok. 2 mln zł. Po nowym roku siostry chcą, by architekt zrobił projekt wystroju wnętrza. Wtedy będzie można zacząć zbierać środki na wykończenie i umeblowanie domu.
Większość środków już włożonych w budowę, ok. 12 mln, pochodzi z wpłat ludzi, darczyńców. Pomógł też Caritas i Kancelaria Premiera, siostry zmartwychwstanki z Chicago. Koszt całości to obecnie ok. 25 mln zł.
Dzieją się cuda
- Był taki moment, że kończyły się pieniądze, a miałyśmy zaplanowane prace. Mówiłam wtedy „Panie Jezu, zrób coś, zacząłeś, to dokończ”. Nie trzeba było długo czekać – w sobotę ktoś wpłacił nam na konto 300 tys. zł. Za dwa dni zadzwonił deweloper, który kiedyś usłyszał o nas w radiu i wspierał już wcześniej dużymi kwotami 200, 150, 100 tys. Tym razem ofiarował nam 250 tys. zł. Za tydzień przyjeżdża rodzina z Łowicza, by przekazać 100 tys. zł… - opowiada s. Elwira.
– To jest dzieło Boże, to jest poza nami, my robimy, co możemy, ale tak naprawdę to Pan Bóg i ludzie budują Dom Mocarzy. Jeśli ktoś nie wierzy w cuda, to niech popatrzy na ten dom – dodaje.
A cudów naprawdę jest sporo. Jak choćby ten, kiedy przeszły huragany nad okolicą Mocarzewa w lipcu tego roku. Drzewa były poprzewracane, słupy też, a ośrodek w Mocarzewie, który jest w lesie, nie ucierpiał w ogóle.
- Wszystko jakby działo się wokół, a na budowie nic się nie stało, mimo, że stały tam rusztowania – mówi s. Elwira.
Prawdziwi Mocarze
„Dlaczego Mocarze? Codziennie na nich patrzymy, będąc pod wrażeniem tego, jak z pogodą ducha, uśmiechem, drobnymi gestem pokazują nam, że ciało może być czasem słabe, z niedoskonałościami. Ich duch jest wiecznie żywy, zdolny przełamywać ograniczenia ciała w komunikacji, trosce o innych, zarażając optymizmem” – piszą siostry na swojej stronie.
- Dla mnie najważniejsza w tym wszystkim jest miłość. I to, żeby nasze dzieci czuły się kochane, wartościowe, potrzebne – żeby były szczęśliwe – mówi s. Elwira.
Już teraz telefony dzwonią z całej Polski, rodzice chcą, by ich dzieci zamieszkały w Domu Mocarzy. Lista jest już w większości zapełniona.
Święta jak w domu
Wigilię i święta spędzi z siostrami ok. 20 dzieci. Zjedzą wspólną kolację wigilijną u sióstr, razem będą łamać się opłatkiem i kolędować .
- Chcemy stworzyć atmosferę jak w domu, żeby dzieci nie czuły się źle, żeby nie tęskniły. Troszczymy się o nie, jak robiłaby każda matka. Zawsze staramy się, by było jak w domu, a nie jak w ośrodku. Nasze dziewczynki na wigilii w strojach aniołów rozdają prezenty, kolędujemy, wspólnie świętujemy – opowiada s. Elwira.
W święta jest oczywiście wspólna msza św. w kaplicy sióstr.
A potem Sylwester – kiedy dojeżdżają inne dzieci, robią wspólnie sałatki na wieczór, odświętnie się ubierają i bawią. - Jest nawet Piccolo i oczywiście dyskoteka – śmieje się s. Elwira.
Siostrom marzy się, by Dom Mocarzy ruszył w 2024 r. - Nie chcemy ograniczać opatrzności Bożej… Ale może, jakby były pieniądze, udałoby się i wcześniej – mówi nieśmiało s. Elwira.
Jak dotąd, dzięki darczyńcom, nie było przestoju na budowie ani przez chwilę, mimo pandemii. - Pan Bóg to dokończy, nie mam żadnych wątpliwości, tylko może naszej wiary trzeba jeszcze więcej. A że przed nami nowy rok i nowe marzenia, wszystko jest możliwe.