separateurCreated with Sketch.

Gwiazda amerykańskiego futbolu po śmierci córki dzieli się wzruszającymi słowami…

RYAN KELLY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Cerith Gardiner - 09.01.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„To nie był Boży plan dla naszej słodkiej dziewczynki. Pożegnanie się z nią było najtrudniejszą rzeczą, przez jaką kiedykolwiek musieliśmy przejść”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Po stracie córki Mary Kate, środkowy gracz Coltów Indianopolis (zawodowy zespół futbolu amerykańskiego z siedzibą w Indianapolis, w stanie Indiana), Ryan Kelly, wygłosił przejmujące oświadczenie, które nie tylko odzwierciedla jego silną wiarę, ale też szacunek i podziw, jakie ma dla swojej żony, Emmy.

To nie był Boży plan...

Państwo Kelly nieoczekiwanie stracili swoją córkę, kiedy w 19 tygodniu ciąży lekarze odkryli, że jej małe serduszko przestało bić. I chociaż nie ma prostego sposobu na przeżycie takiej straty, niezachwiana wiara Kellych okazała się dla nich mocnym źródłem pocieszenia w tym czasie.

W długim oświadczeniu wygłoszonym dla prasy, które później zostało udostępnione na stronie Coltów, Ryan Kelly opisał, co przydarzyło się jego rodzinie:

„Przez 24 godziny patrzyłem i trzymałem moją żonę za rękę, kiedy rodziła naszą córkę. Nie dotarliśmy do etapu, kiedy owijasz ją kocykiem i zabierasz do domu. To nie był Boży plan dla naszej słodkiej dziewczynki. Musieliśmy się z nią pożegnać. To najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek przyszło, i mamy nadzieję, przyjdzie nam zrobić”.

"Przytulała naszą córeczkę"

Zawodnik amerykańskiego futbolu podkreślił cierpienie i siłę swojej żony w doświadczeniu odchodzenia córki:

„Ale tu chodzi o moją żonę, jaką wielką jest gwiazdą. Kiedy siedziałem przy szpitalnym łóżku i patrzyłem, jak łzy lecą jej po policzkach, ona przytulała naszą córeczkę z miłością, z taką miłością, jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Siła, którą posiada, przeniosła się na naszą córkę, która teraz na nas patrzy. Nigdy nie byłem bardziej dumny, że jestem mężem Emmy”.

Jeśli przeczytasz resztę oświadczenia dostępnego online, co zdecydowanie warto zrobić, zobaczysz również, jak bardzo Kelly nie zwlekał z podziękowaniem tym, z którymi pracuje, za ich wsparcie, oraz pracownikom szpitala za rolę, którą odegrali w przyjściu na świat jego córki:

„Dziękujemy lekarzom i pielęgniarkom ze szpitala Community North, którzy dali nam poczucie, że nasza córka jest jedynym dzieckiem na świecie, które jest teraz ważne. Staliście się na zawsze naszą rodziną”.

"Byłaś po prostu cudem i zawsze nim będziesz"

Słowa Kelly'ego pokazują, że role, jakie odgrywamy we wspieraniu się nawzajem w trudnych sytuacjach, mogą mieć na nas trwały wpływ.

Kelly w przejmującej wiadomości opublikowanej na Twitterze podzielił się szczegółami na temat życia i śmierci swojej córki:

„Nic nie uczyniło mnie szczęśliwszym, niż bycie Twoim tatą. Dałaś mamie i mnie ten dar. Byłaś po prostu cudem i zawsze nim będziesz. Przykro mi, że nie otworzyłaś nigdy swoich ślicznych oczek i nie zobaczyłaś nas, ani nie postawiłaś swoich pierwszych kroczków, ale teraz masz skrzydła anioła. Opuściłaś ten świat zbyt szybko, ale Bóg ma dla Ciebie większą misję”.

Środkowy gracz Coltów podzielił się również poruszającymi słowami o przyszłej roli ich córki w ich życiu, z przebłyskiem nadziei na przyszłość:

„Twoja mama i ja znajdujemy pocieszenie w świadomości, że otacza cię miłość twoich pradziadków. Dziękujemy za opiekę nad nami i twoim przyszłym rodzeństwem. Zawsze będę się zastanawiał, kim byłabyś w przyszłości. Dopóki znów się nie spotkamy, moja słodka córeczko, kocham cię”.

Nasza mała święta

W głęboko poruszającej wiadomości na Instagramie Emma opisała ostatnie dni ze swoją córką, które nie tylko pokazują jej niewiarygodnie głęboką wiarę, ale, miejmy nadzieję, natchną również innych rodziców przechodzących przez podobną tragedię:

„Po tym, jak dowiedziałam się, że już jej z nami nie ma, powiedziano mi, że nie ma innej opcji, jak urodzić ją… W pierwszej chwili byłam bardzo zła, że muszę ją urodzić, a potem stało się to największym błogosławieństwem w całym tym koszmarze. Dało Ryanowi szansę potrzymać naszą małą świętą, Mary Kate, zanim oficjalnie się z nią pożegnaliśmy.

Te 19 tygodni z nią otworzyło nasze serca i dusze bardziej, niż kiedykolwiek wydawało mi się to możliwe i na zawsze będę wdzięczna, że mieliśmy trochę czasu po ziemskiej stronie z tą małą dziewczynką, która uczyniła z nas mamę i tatę. Była maleńka, idealna i niewiarygodnie kochana przez każdego, kto wiedział o jej istnieniu. Nie sądzę, że kiedykolwiek zrozumiemy, dlaczego Bóg zdecydował zawołać ją do domu właśnie teraz, ale nasza wiara jest niezachwiana. On wie lepiej od nas, a ona była potrzebna tam, w Niebie”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.