separateurCreated with Sketch.

Jej syn zginął w Tatrach. Żegna go wzruszającymi słowami: “Byłeś doskonałym dziełem Boga”

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Redakcja - 09.02.22
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Nie zmarnowałeś ani minuty Swojego życia. Sztuka, która mnie się nie udaje (...). Jestem pewna, że oglądasz teraz Chwałę Najwyższego” – napisała matka porwanego przez lawinę Radogosta.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Radogost Martynowski był aktywnym, młodym chłopakiem, który miał miliony pomysłów na minutę. Jego mama twierdzi, że nie zmarnował ani minuty ze swojego 29-letniego życia. Oddawał krew, bo pomoc innym była dla niego ważna. Także wtedy, kiedy asekurował na Skałkach kolegę Libańczyka. Albo kiedy pomagał młodym Amerykankom podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Uwielbiał rower. Miał pełną biblioteczkę książek, choć w dzieciństwie trudno było go zagonić do przeczytania lektury. Lubił zwiedzać stare kościoły i zamki.

Tragiczna śmierć w Tatrach

Kochał też góry... 29 stycznia był w Tatrach. Wyruszył z kolegą znad Czarnego Stawu w kierunku Czarnej Ławki. Po około 100 metrach powyżej Stawu postanowili zawrócić i zjechać z powrotem na nartach. Najpierw kolega, za nim Radogost. Niestety to nie był ich szczęśliwy dzień. Podczas zjazdu ruszyła lawina, która porwała ich na staw. Była tak silna, że skruszyła lód. Chłopak wpadł do lodowatej wody. Ratownikom TOPR nie udało się go uratować.

"Trudno w tej chwili powiedzieć, czy zgon nastąpił wskutek utonięcia czy uduszenia. Druga osoba, która była w tej lawinie jest cała i zdrowa, przemoczona i wychłodzona. Próbowała udzielać pomocy koledze, ale niestety nie udało się" – przekazał bezpośrednio po wypadku ratownik TOPR Tomasz Wojciechowski.

"Nie zmarnowałeś ani minuty"

To tragiczna, rozrywająca serce rodziny śmierć. Mama Radogosta, Anna Martynowska, pożegnała syna przejmującymi słowami: "I widzisz Synku? Marzeniem moim było, aby jedno z moich dzieci poszło na służbę Bogu. Gdy to mówiłam, patrząc na Ciebie, śmiałeś się (zawsze się uśmiechałeś). I wyszło na moje. Ty u Chrystusa już na ordynansach".

Jak dodała, "jeśli kiedyś z nieba spadnie łańcuch rowerowy (a czasami leciało Ci z rąk) – to znak, że rozkręcasz Panu Bogu turystykę rowerową".

W tym przejmującym liście napisała, że jej syn był doskonałym dziełem Boga. "I ani, niejednokrotnie mój zły przykład, ani żadne zło tego świata nie miało do Ciebie przystępu. Nie zmarnowałeś ani minuty Swojego życia. Sztuka, która mnie się nie udaje (...). Jestem pewna, że oglądasz teraz Chwałę Najwyższego. A nie ma większej radości dla matki, niż doprowadzić dziecko przed tron Tego, Który Był, Jest i Będzie, aż po Wszystkie Czasy. Jezu ufam Tobie". 

Radogost Martynowski został pochowany w sobotę, 5 lutego, w Lądku-Zdroju.