Aleteia logoAleteia logoAleteia
wtorek 16/04/2024 |
Św. Marii Bernadety Soubirous
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Zmęczeni fizycznie, wzmocnieni duchowo. Ekstremalny weekend dla facetów [wywiad]

Mężczyzna przy ognisku

PRESSLAB | Shutterstock

Jarosław Kumor - 25.02.22

Na ten weekend nie da się zabezpieczyć, zapewnić sobie przewagi nad okolicznościami. Musieliśmy oddać urządzenia elektroniczne, zegarki. Od tej pory nie mieliśmy pojęcia, która jest godzina, ile czasu spaliśmy w nocy, jak mają się sprawy w domu. Do tego nie znaliśmy planu przed wyjazdem. Dostaliśmy listę niezbędnego sprzętu, minimalną porcję informacji i to wszystko.

Z Radosławem*, mężem i ojcem oraz Piotrem Biesiadą, pracownikiem branży IT – uczestnikami Ekstremalnego Weekendu Charakteru organizowanego przez chrześcijański ruch 4 Muszkieter, rozmawia Jarosław Kumor.

Próba męskości z dala od świata

Jak wspominacie swój pierwszy Ekstremalny Weekend Charakteru?

Radosław: Totalnie nie wiedziałem, czego się spodziewać i w sumie o to w tym chodzi – o ten element zaskoczenia. Nie możemy też szczegółowo opowiadać o przebiegu imprezy – taka jest strategia organizatorów. Ważne na pewno jest to, że na ten weekend nie da się przygotować, zapewnić sobie przewagi nad okolicznościami. Musieliśmy oddać urządzenia elektroniczne, zegarki. Od tej pory nie mieliśmy pojęcia, która jest godzina, ile czasu spaliśmy w nocy, jak mają się sprawy w domu. To były 72 godziny w odcięciu od zewnętrznego świata. Do tego nie znaliśmy planu przed wyjazdem. Dostaliśmy listę niezbędnego sprzętu, minimalną porcję informacji i to wszystko. Jak się do tego przygotować? Chyba po prostu mentalnie się oswoić.

Piotr Biesiada: Też nie wiedziałem, czego spodziewać i czy to doświadczenie do czegoś mi się przyda. Spodziewałem się, że pewnie będzie to ważny duchowo czas. O konieczności oddania telefonu nawet nie wiedziałem. Brak elektroniki okazał się oczywiście wielką zaletą, ale też zobaczyłem, że nie każdy jest na to gotowy. Mam znajomych, którzy nie pojechali, bo nie byliby w stanie rozstać się z telefonami i odciąć się tym samym od swoich spraw biznesowych.

Jesteście przykładem typowego sposobu promocji weekendów, jakim jest poczta pantoflowa. Kto kogo zaprosił?

Radosław: Ja zaprosiłem Piotra. Zwykle jest tak, że jeżeli doświadczymy efektu “wow”, to się tą informacją dzielimy. Czy to są buty, dobry sprzęt, samochód, czy właśnie taki wyjazd. Byłem pewien, że jeżeli kogoś na to wydarzenie zaproszę, to nie będę się wstydził. Zresztą ja sam zostałem przez kogoś zaproszony. To się dzieje zupełnie naturalnie.

Podczas wysiłku maski spadają

Co było dla was najmocniejszym doświadczeniem w trakcie samego weekendu?

Radosław: Po pierwsze, cisza. A po drugie – dostałem w kość. Kiedy przyjechałem na mój pierwszy weekend, okazało się, że moja kurtka nie jest do końca wodoodporna, a potem poczułem wilgoć w butach. Byłem bardzo zły na siebie – góry, w połączeniu z deszczem, którego nie cierpię, zaczęły ze mnie zdejmować różne maski. Odkryłem coś o sobie tylko i wyłącznie dlatego, że doświadczyłem dyskomfortu fizyczno-psychicznego.

Zobaczyłem, że w życiu kieruje mną chęć pójścia na łatwiznę i że nie chcę poświęcać swojego komfortu, żeby pomóc komuś innemu. Straszne rzeczy… W grupie, w trakcie wydarzenia, szybko się frustrowałem na ludzi, którzy szli z tyłu i trzeba było im pomagać, nieść plecak. Czułem, że cel postawiłem ponad ludźmi. Mogłem to wszystko na spokojnie ujrzeć, ponieważ miałem ciszę i przestrzeń do przemyśleń.

Doświadczyłeś też refleksji w kwestii relacji rodzinnych?

Radosław: W przestrzeni rodziny Bóg mocno zadziałał w czasie innego weekendu, kiedy usłyszałem jedno zdanie, dzięki któremu zostałem skonfrontowany ze swoim ojcostwem. Uświadomiłem sobie, że ja tak naprawdę spędzanie czasu z moim trzyletnim synem traktuję jedynie jako obowiązek do spełnienia i odhaczenia. Nie brałem pełnej odpowiedzialności za tę relację. Wróciłem wtedy do domu z nowym nastawieniem. Przestawiła mi się w głowie jakaś zapadka. To przez krótki czas działało, a potem pomogła mi grupa wsparcia, do której można wejść po weekendzie.

Piotr: Jak opowiadałeś Radek o swoim pierwszym wyjeździe, przypomniało mi się, że ja, będąc na swoim pierwszym, miałem myśli w stylu: “Życie jest ciągłym zmaganiem i ciągłym trudem“. W związku z tym zadawałem sobie pytanie, czy warto w ogóle mieć dzieci. Czy warto skazywać je na takie trudy i zmagania? Bóg, przez tamten weekend, zainspirował mnie do spojrzenia na moje rozterki z innej strony. Pokazał, że warto zawalczyć o ważne sprawy w życiu. To myślenie o dzieciach się u mnie odwróciło. Zobaczyłem przede wszystkim siebie jako mężczyznę, który jest na tym świecie, żeby działać, naprawiać nie tylko sprzęty, ale też relacje. Ujrzałem też bezsens mojego pasywnego myślenia. Jeżeli nasze dzieci też będą potrafiły tak myśleć i żyć, nie powinniśmy mieć powodów do zmartwień. Poza tym dotarło do mnie, że Bóg dał nam, mężczyznom, możliwość naśladowania Siebie przez ojcostwo. To jest niesamowite!

Ojcostwo na nowo

Kiedy posłuchałem pierwszy raz o Ekstremalnym Weekendzie Charakteru, skojarzył mi się on z rekolekcjami ignacjańskimi. Słusznie?

Piotr: Uczestniczyłem w rekolekcjach ignacjańskich, choć nie była to edycja wyjazdowa. Jest to oczywiście forma dłuższa niż weekend i mogłem tam w ciszy i medytacji doświadczyć Bożej obecności. Z weekendem różnica jest taka, że szybciej możemy zdjąć nasze “wewnętrzne warstwy“, bo doświadczamy intensywnego wysiłku. Dla mnie niesamowicie cenne było też to, że mogłem otworzyć się przed innymi mężczyznami. Rozmowy na szlaku były dla mnie przemieniające. W ich trakcie niczego nie udawałem.

Będąc na tej imprezie po raz kolejny, można też popatrzeć na owoce poprzednich wyjazdów u siebie i innych. Można z lotu ptaka spojrzeć na zmiany w sobie, których nie zauważa się z dnia na dzień.

Jakie najcenniejsze zmiany się w was dokonały?

Radosław: Po powrocie z tego wyjazdu, kiedy odkryłem coś nowego o swoim ojcostwie, zacząłem intencjonalnie spędzać więcej czasu z moim synem. Na wyjeździe zgodziłem się z tym, że jestem za to odpowiedzialny, przyjąłem tę odpowiedzialność i z nowym podejściem wróciłem do domu. Coś ważnego zadziało się w moim sercu. Zacząłem się cieszyć tym, że nie muszę, a chcę budować relację z dzieckiem.

Zmieniło się też moje podejście do wyzwań. Mamy na trasie weekendu takie ważne wyzwanie, o którym nie mogę powiedzieć (śmiech), ale powiem tyle, że miałem w sobie duże poczucie dyskomfortu, gdy je wykonywałem. Stwierdziłem jednak mniej więcej w połowie, że nie chcę tego robić po łebkach, chcę iść na całego. Teraz, gdy od czasu do czasu pojawiają się na mojej drodze trudne wyzwania, wracam do tamtej chwili, gdy ze łzami w oczach zacisnąłem zęby, ale też poczułem radość z tego, że nie dbam o swój komfort i walczę. W trudnych momentach dobrze mieć taką “kotwicę”.

Piotr: Dla mnie bardzo cennym owocem jest otwartość na to, co druga osoba chce mi powiedzieć. Łatwiej mi słuchać innych, choćby w relacjach zawodowych. I zyskałem takie przekonanie, że jeżeli słucham drugiego człowieka, mogę też lepiej poznać Chrystusa.

Zmęczony fizycznie, wzmocniony duchowo

Słuchając was jestem pewien, że weekend charakteru może też zmienić coś konkretnego w relacji z Bogiem. Było tak u was?

Radosław: Zawsze kiedy wracam z weekendu, wracam wzmocniony duchowo, a zmęczony fizycznie. To świetny stan. Kiedy słucham w czasie wyjazdu, jak Bóg wyciąga ludzi z różnych “słabych” sytuacji, wracam z obrazem tego, jaki On jest i co może zrobić w życiu człowieka. Moje spojrzenie na Niego staje się świeższe.

Piotr: Ja posłużę się przykładem. Pomiędzy jednym a drugim wyjazdem miałem trudną sytuację rodzinną. Dzięki weekendom uświadomiłem sobie, że w każdej chwili mogę się zwrócić do Boga. To była wielka pomoc, by przetrwać trudny czas.

* Imię zostało zmienione. Prawdziwe personalia Radosława znane są redakcji Aleteia.pl.

Tags:
mężczyznarekolekcjeświadectwo
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail