Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
– Jak nie da się tak, to zrobimy inaczej – mówią znajomi Roberta Zarzeckiego o jego podejściu do życia. On sam przyznaje, że powiedzenie „nie da się” działa na niego mobilizująco. – Lubię powiedzenie, że nie da się tylko spodni przez głowę założyć – mówi Robert Zarzecki. Ale daleki jest od bycia bohaterem, który wszystko może. Wręcz przeciwnie – ma pełną świadomość coraz bardziej słabnącego wzroku i wynikających z tego ograniczeń.
Nie widać ich jednak w jego aktywności, którą można by obdzielić kilka osób. Jedną z jego pasji jest blind tenis – tenis dla osób niewidomych i słabowidzących. Najpierw sam grał w jednym ze stowarzyszeń, a potem, gdy zaproponowano mu poprowadzenie Fundacji Widzimy Inaczej, postanowił, że promocja blind tenisa będzie jednym z jej zadań.
Niezależny blind tenis
Blind tenis polega na grze gąbczastą piłką specjalnie sprowadzaną z Japonii. W jej środku jest plastikowa piłeczka ze śrutem, który grzechocze w czasie ruchu. Piłka podczas gry może odbić się od kortu trzykrotnie – w tradycyjnym tenisie tylko raz. Mniejszy jest także sam kort, a cała reszta, czyli gemy, sety, punktacja, tie-breaki są identyczne jak w tenisie.
– W blind tenisie jest się samodzielnym i niezależnym od innych, wszystko zależy od nas – jest w naszych rękach, nogach, głowach. Wymaga to koncentracji słuchu i orientacji w przestrzeni. Dzięki temu ludzie pokonują swoje bariery, bo skupiają się właśnie na tym – mówi Robert Zarzecki.
Gra jest bezpieczna. Nie jest tak dynamiczna jak tenis klasyczny, przez to i mniej naraża na kontuzje. Gry może spróbować każdy, także amatorzy i dzieci. – Chcemy profesjonalizować ten sport, dlatego zabiegamy o środki na organizację turniejów z punktacją i klasyfikacją międzynarodową. Zapraszamy wszystkich, by spróbować – zachęca Robert Zarzecki.
Fundacja zdobyła środki, dzięki czemu już po raz drugi organizuje Akademię Tenisa dla Niewidomych i Słabowidzących (ATNiS II).
Cuda niewidy
Inną pasją Roberta jest żeglarstwo. Najpierw miało być sposobem na stosunkowo tanie wakacje, ale wciągnęło go i tak zostało. Ma już patent żeglarski. Mówi, że to substytut prowadzenia pojazdu, co – jako fanowi serialu Renegat – zawsze mu się marzyło. Samochodu prowadzić nie może, ale nie przeszkodziło mu to już trzykrotnie zorganizować akcję Niewidomy za kierownicą. Chodziło o to, by osoby niewidome mogły usiąść za kółkiem i prowadzić samochód zgodnie z komendami, które wydawał pasażer.
– Największą frajdą było chyba to, że inni mogli spełnić swoje marzenie o tym, by poprowadzić samochód – mówi Robert.
Robert jest także masażystą, który prowadzi w Warszawie swój gabinet. Do nauki masażu zachęciła go żona. Są już razem 23 lata i w ich przypadku doskonale sprawdza się powiedzenie, że „stara miłość nie rdzewieje”. Stara – bo jeszcze szkolna.
– Basia jest moim kulomiotem, motorem, często wrzuca mnie w jakieś zainteresowania – przyznaje Robert. Jak na razie jej pomysły to zazwyczaj strzał w dziesiątkę. Tak było też i z nauką masażu, który stał się zawodem Roberta.
W roli Jezusa
Ale to nie wszystko! Robert jest też aktorem i fanem Teatru Krzesiwo, który działa przy Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Słabowidzących przy ul. Koźmińskiej w Warszawie i jest prowadzony przez Ryszarda Polaszka. Ostatnia rola Roberta w przedstawieniu Eksperyment to... rola Jezusa. – Ryszard mnie o to poprosił. Rozumiem, że ze względu na wygląd, bo nie widzę innego powodu – mówi Robert.
Teatr Krzesiwo ma już za sobą 16 spektakli, kolejne czekają na realizację. Robert chciałby udostępnić przedstawienia osobom niepełnosprawnym, opatrując je audiodeskrypcją, napisami i tłumaczeniem na język migowy.
Wraz ze swoim synem Gabrysiem są też bohaterami filmu dokumentalnego Niebo bez gwiazd, który pokazuje ich wyjątkową relację ojcowsko-synowską.