Anna Dec, prezenterka pogody, żona Tomka, mama Zuzi i jeszcze nienarodzonego synka, dzieli się tym, co dla niej najważniejsze.
Kiedy Anna Dec po raz pierwszy zobaczyła przyszłego męża, była tuż przed rozpoczęciem liceum. Wysiadał na peronie z pociągu – a ona poczuła falę ciepła. To nie był jednak jeszcze ich czas, oboje byli w innych związkach. Spotkali się dopiero dwa lata później.
I choć ich piękna miłość nie zaczęła się wcale od fajerwerków, wciąż rośnie w siłę. Ma przecież solidne fundamenty.
W rozmowie, która ukazała się w programie Dzień Dobry TVN, prezenterka mówiła:
Wiara była dla mnie drogowskazem. Umiem trochę czytać znaki w swoim życiu i wiedziałam, że on nie znalazł się tam przypadkowo. Wiedziałam, że to jest ten pisany mi człowiek.
Wyznała też, jak ważne są dla niej chrześcijańskie wartości.
Rozważając relacje damsko-męskie, nie myślałam nawet o sprawach cielesnych. To był dla mnie etap jeszcze bardzo nieznany. Bardzo długo z tym czekałam. Dla mnie to było ważne, żeby to miało związek z miłością mojego życia, z którą chcę zawiązać związek małżeński. Czekałam na kogoś, kogo chciałabym poślubić, kogo będę pewna. (…) Seksualność jest dla mnie sferą związaną z uczuciami.
Anna Dec dużo rozmawiała o tym ze swoją mamą.
Nie chciałam się rozdrabniać. Chciałam być dla jednego mężczyzny. (…) Chciałam, żeby jeden mężczyzna mnie znał, żeby być dla niego. I cieszę się, bo tak się udało.
Wręczyła więc Tomkowi kasetę z nagraniem kazania księdza Pawlukiewicza Seks – poezja czy rzemiosło. „Żeby wiedział, jaki ja mam do tego stosunek i nie oczekiwał wiele” – tłumaczyła.
Dodała również, że najważniejsza jest dla niej szczerość w związku, rodzinie, a także relacja z Bogiem. Bo „czuje duże prowadzenie z Góry w swoim życiu”.
[Wiara] sprawia, że nie za dużo chcę od życia, ale też dużo dostaję od życia. Umiem marzyć. Łatwiej mi się godzić z porażkami. Boli mnie doświadczanie trudnych momentów, ale ja ten ból jakoś akceptuję. Mama zawsze mówiła: «Kogo Pan Bóg kocha, temu krzyż daje». Dużo miałam tych krzyży w młodym życiu, jako dziecko, później nastolatka. Różne okoliczności śmierci bliskich osób, gnębienie mnie przez to, że nie chciałam się wyłamać. Ja sobie głęboko do serca wzięłam przyrzeczenia pierwszokomunijne – że nie będę piła, paliła, brała narkotyków do osiemnastego roku życia. Byłam wykluczana z imprez, byłam za dziwaka trochę traktowana. Ale dobrze mi z tym.