Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 29/03/2024 |
Wielki Piątek
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

„Bóg jak płomień stanie przy mnie” – pisał uchodzący za ateistę K.K. Baczyński. Wojenna wiara poety

Krzysztof Kamil Baczyński na muralu w Warszawie

Adam Burakowski/REPORTER | EastNews

Agnieszka Bugała - 07.08.22

„Wyszedł z Warszawy z komunistami, z jakąś grupą znajomych, a wrócił jako wierzący i niekomunista. Krzysiu, co ty wygadujesz?! – zdziwiłem się, gdy mi to oznajmił. – Kiedy ja to tak czuję – odparł”.
Wielki Post to czas modlitwy i ofiary.
Pomóż nam, abyśmy mogli służyć Ci
w tym szczególnym okresie
Wesprzyj nas

Nie wiemy, jak modlił się Baczyński. W relacjach o nim, zbieranych ukradkiem po wojnie, nie pojawiły się informacje o tym, czy jego duchowe życie należało do intensywnych. We wspomnieniach o jego przyjaciołach i bliskich nie ma też nazwisk warszawskich kapelanów Armii Krajowej czy kapłanów z powstańczych oddziałów.

Mimo to ośmielimy się nakreślić jego duchowy portret. Zadanie to może okazać się prawdziwym wyzwaniem, ale dla najwybitniejszego poety Armii Krajowej taki trud warto podjąć.

Krzysztof Kamil Baczyński

Został ochrzczony 7 września 1922 r. w warszawskim kościele Zbawiciela, o godz. 12.00. Nadano mu imiona Krzysztof Kamil. Rodzicami chrzestnymi byli Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita. Sakramentu udzielił ks. Edward A. Golnik.

Ceremonia odbyła się rok i osiem miesięcy po narodzinach chłopca. Rodzicom, Stefanii i Stanisławowi, małżeństwo od początku się nie układało. Matka, zaledwie kilka miesięcy po szczęśliwym wreszcie porodzie, opuściła dom przy ul. Bagateli i wyjechała do Białegostoku. Małżeństwa rodziców poety nie udało się uratować, pani Stefania wychowywała syna sama.

Miała opinię dewocyjnie religijnej. Nie mamy żadnych wspomnień na temat przystąpienia poety do Pierwszej Komunii. Jednak fakt, że podczas ekshumacji mama rozpoznała zwłoki syna właśnie po medaliku komunijnym z inicjałami świadczy jednoznacznie, że takie wydarzenie miało miejsce.

Sprzeczności

W czasie nauki w liceum Baczyński miał poglądy komunistyczne, zaangażował się nawet w działalność radykalnego „Spartakusa”. Czytał Trockiego i pożyczał jego dzieła kolegom. Chodził na wiece, pomagał strajkującym nauczycielom, dyskutował o marksizmie. Szukał, błąkał się, zadawał sobie pytania, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

Koledzy z czasów szkolnych wspominali, że chodził na religię, ale był niepraktykujący i niewierzący, raczej typ samotnika w dużej społeczności zaangażowanych katolików. Wiedziano, że ma żydowskie pochodzenie, ale nie wytykano mu tego na co dzień. Miał co najmniej dwoje żydowskich dziadków, rodziców matki. O pochodzeniu Stanisława Baczyńskiego niewiele wiadomo, zachowały się jednak informacje, że biegle posługiwał się jidysz.

Pierwszy wstrząs dotyczący swojego pochodzenia przeżył, gdy Niemcy utworzyli getto. Tysiące warszawskich rodzin wyprowadzało się do getta, ale mama Stefania i Krzysztof postanowili pozostać po aryjskiej stronie, nie założyli opasek z gwiazdą, nie ukrywali się.

Tak samo postąpił brat Stefanii, Adam Zieleńczyk, ojciec chrzestny poety. Niestety, został zadenuncjowany i 21 lipca 1943 r. gestapo rozstrzelało go razem z córkami. Już dzień później Baczyński napisał słynny wiersz Pokolenie:

Nas nauczono. Nie ma miłości.
Jakże nam jeszcze uciekać w mrok
przed żaglem nozdrzy węszących nas
przed siecią wzdętą kijów i rąk
kiedy nie wrócą matki ni dzieci
w pustego serca rozpruty strąk.

Wiosną 1943 r., gdy płonęło warszawskie getto, napisał:

Byłeś jak wielkie, stare drzewo,
narodzie mój jak dąb zuchwały (…)
Jęli ci liście drzeć i ścinać
byś nagi stał i głowę zginał.
Ludu mój! Do broni!

Jasna Góra

Tuż przed maturą pojechał na szkolną pielgrzymkę na Jasną Górę. Wyjazd odbył się 6 maja 1939 r. Zachowało się zdjęcie grupowe, na którym stoją nauczyciele, ksiądz i młodzież. Wszyscy – z szacunku dla miejsca – mają zdjęte czapki. Tylko trzech młodzieńców wyraża sprzeciw wobec tej zasady. Wśród nich Baczyński.

Jeszcze w lipcu, po maturze, a przed wybuchem wojny, zmarł nagle ojciec. Stanisław Baczyński, choć nieobecny w codzienności syna, był – jak w każdej relacji syna i ojca, nawet tej nadszarpniętej rozwodem – punktem odniesienia, nieukojoną tęsknotą, busolą, której potrzeba, by syn mógł iść w świat. Sama matka, choć najlepsza, nie wystarczy.

To odwaga – życie wzdycha tak ciężko
w pokoju opustoszałym z myśli
który każdy dzień czyściej
wygładza dla nich ze zmarszczek.
Jest pusto puściej dnia chodzącego bez Ciebie
ulicą obojętną kurzem jak co dzień.
I każdy dzień chodzi aleją przerażeń
i każdy jest jak obcość wybuchająca w codzienność.
Jak przechodzień
mija przyjaźń która odwisła od zdarzeń

– pisał już w sierpniu 1939 r. w Elegii.

Nawrócenie?

Z zachwytu komunizmem otrząsnął się po 17 września 1939 r. Po wybuchu wojny Baczyński ruszył z grupą kolegów na wschód, odpowiedział na wezwanie pułkownika Umiastowskiego. Szli w stronę Lwowa, ale nie dotarli na wskazane miejsce.

Jest możliwe, że po drodze Baczyński zobaczył w akcji wyzwoleńczą armię z czerwoną gwiazdą i zrozumiał, że to, o czym czytał, jest kłamstwem. Jeden ze szkolnych kolegów tak zapamiętał tę historię:

„Wyszedł z Warszawy z komunistami, z jakąś grupą znajomych, a wrócił jako wierzący i niekomunista. Krzysiu, co ty wygadujesz?! – zdziwiłem się, gdy mi to oznajmił. – Kiedy ja to tak czuję – odparł”.

Transformacja dokonywała się w warunkach wojennych. Już nie było czasu na intelektualne analizy i toczone długo w noc dysputy. Baczyński musiał zdecydować, kim jest i po czyjej stronie stoi. Kiedy w marcu 1943 r. szkolni koledzy z Batorego uwolnili pod Arsenałem „Rudego”, czyli Jana Bytnara, Baczyński już wiedział, z kim i o co chce toczyć walkę. I włączył się w nią, choć nie był sam. Już od roku miał żonę.

Ślub z wierzącą dziewczyną

„Byłem na ślubie Krzysztofa Baczyńskiego z Basią Drapczyńską. W kościele na Powiślu. Przywiozłem im olbrzymi bukiet bzów, które w tym roku wyjątkowo obficie kwitną na Stawisku. Baczyńscy przystępowali do Komunii, oboje tacy drobni, malutcy, dziecinni, powiedziałem potem, że wyglądało to nie na ślub, a na Pierwszą Komunię. Krzysztof bardzo wzruszony” – zapisał Jarosław Iwaszkiewicz w Dzienniku pod datą 4 czerwca 1942 r.

I choć Iwaszkiewicz, który przyniósł bukiet bzu tak wielki, że go zza niego nie było widać, uskarżał się na długość nabożeństwa, to ceremonia trwała zaledwie dziesięć minut, co precyzyjnie odnotowano we wpisie do księgi parafialnej. Akt ślubu małżonków sporządzono w kancelarii kościoła Świętej Trójcy na warszawskim Solcu.

Wpis podkreśla, że zawarli małżeństwo religijne. Zgody nieletniej, mającej lat 19  narzeczonej, udzielił ojciec. Związek dwojga pobłogosławił ks. Leon Latowicz, czyli ks. Ludomir Lissowski, który od 1939 r. ukrywał się przed Niemcami. Wręczył młodym Baczyńskim figurkę Matki Bożej z napisem „Okaż nam się Matką”.

Która ziemi się uczyłaś przy Bogu,
W której ziemia jak niebo się stała,
Daj nam z ognia twego pas i ostrogi,
Ale włóż je na człowiecze ciała

– pisał później w  Modlitwie do Bogarodzicy.

Basia do ślubu założyła kremowy kostium. Krzysztof miał ciemny garnitur. Trwała wojna, byli bardzo młodzi, ale odkąd przeczytał jej swój pierwszy wiersz, ona nie widziała poza nim świata, a on nie chciał czekać ze ślubem na lepsze czasy, bo nie miał pewności, czy takie w ogóle nadejdą.

Zachował się dziewczęcy pamiętnik Basi. W czerwcu 1937 r. pisała: „W kościele modliłam się żarliwie, spełniałam dane obietnice… Ofiarowałam Matce Boskiej czystość serca, bo cóż mogła ofiarować tak nędzna istota? Zresztą dla Niej to najlepszy podarunek”. Miała wtedy piętnaście lat.

Modlitwy dla matki

Mimo wojny, a może właśnie przez nią, Baczyński wciąż pisał. Tyko w okresie okupacji ogłosił aż cztery tomiki. Coraz częściej w jego wierszach pojawiały się inwokacje do Boga, zwroty, którymi zagadywał Go o trudne sprawy.

Niektórzy twierdzą, że zapraszanie Boga do wierszy wynikało z chęci sprawienia przyjemności matce, a nie z prawdziwej potrzeby serca poety. I rzeczywiście, są utwory głęboko duchowe, które Baczyński od razu dedykuje pani Stefanii.

W kwietniu 1942 r. pisze wiersz pt. Młot. Dedykuje go matce i już w pierwszym wersie zwraca się do Pana, wyznając, że „czuje Jego młot przejrzysty”. Opowiada o Bogu, który przez wieki, jak mistrz – rzemieślnik, stoi z młotem w dłoni i wykuwa drzewa, ptaki i różne formy, ale też rozbija ciało w puch, a uderzeniem zadaje ból, który może być obecny przy odsłanianiu się posągu wiecznego.

A ja, czy zawsze niedojrzały,
Abym ja – ognia pełen dzban,
Tak pod Twym młotem stał się trwały
Jak zasklepienie ran?

– pyta Boga – rzemieślnika.

Krzysztof Kamil Baczyński na muralu w Warszawie
Mural z wizerunkiem Krzysztofa Kamila Baczyńskiego przy ul. Solec w Warszawie

Po co nam gwiezdny pył?

Nie wiemy, jak wyglądało życie religijne w rodzinie Baczyńskich, ale w przeddzień Bożego Narodzenia powstał wiersz, również dedykowany matce, który nazwał Pieśnią wigilijną. Nie ma w nim radości pastorałek, bieli anielskich skrzydeł i oczekiwania u drzwi Betlejem. Jest dotkliwy smutek i żal. W czasie wojennej wigilii poeta nie umie się cieszyć. Zwyczajowe wypatrywanie pierwszej gwiazdki nie ma żadnego sensu.

Przez okna można wyjrzeć w noc płynących ulic
i zobaczyć niezmienność odchodzącą w zbrodni

– pisze i zaraz dodaje

Tak, to jest wieczny postój, który brzmi jak odjazd,
dzień znużony po brzegi wyszeptanym: przemień.
Gesty więdną od świtu w przepełnione życie,
list do Boga, w gołębie zmieniony – odleciał.

Pytania do Boga

Czy w wierszach Baczyńskiego można odnaleźć chrześcijańskie przesłanie? Nadzieję, która tli się wbrew rozsądkowi i wbrew logice zdarzeń? Czy można w nich wyczytać wersy pokrzepiające, pozwalające znaleźć siłę do życia i walki? A jeśli nie?

Ważne jest, by czytać Baczyńskiego w kontekście wszystkich jego doświadczeń – ateizmu ojca, dewocyjnej wiary matki i judaizmu, z którego wyrastała rodzina, choć oboje rodzice byli już ochrzczeni.

W dramatycznym smutku jego strof odnajdujemy nie negację Boga, ale raczej zadziwiającą odwagę w stawianiu Bogu najtrudniejszych pytań. Trudno posądzać o ateizm kogoś, kto pyta Tego, którego istnienia nie uznaje… A Baczyński pyta.

Jest w nim – i w tych pytaniach – dużo młodzieńczej buty, pretensji i żalu. Jednak w tamtych dniach tylko święci widzieli w Bogu sprzymierzeńca. Wiara, że On panuje nad światem, dla wielu była heroizmem.

A jeżelim spalił młodość,
jak palą kraje w wielkim hymnie,
to nie zapomni czas narodu,
a Bóg jak płomień stanie przy mnie

– pisał 9 marca 1944 r., sto czterdzieści osiem dni przed śmiercią, w wierszu bez tytułu. A więc miał nadzieję.

Korzystałam z książek:
K. K. Baczyński, „Utwory zebrane” ze wstępem K. Wyki;
W. Budzyński, „Miłość i śmierć Krzysztofa Kamila Baczyńskiego”;
W. Budzyński, „Warszawa Baczyńskiego”;
J. Lewandowski, „Wokół biografii Krzysztofa Kamila Baczyńskiego
„.

Tags:
czytanieII wojna światowanawrócenieślub
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail