Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Boski prysznic
– Właśnie jadę z „braćmi z ulicy” autokarem do Częstochowy. Chcemy wspólnie dołączyć do ostatniego odcinka pieszej pielgrzymki z Gdańska na Jasną Górę – taką wiadomość otrzymuję od Piotra Połońskiego, który jest pomysłodawcą „Boskiego prysznica”, czyli mobilnej łaźni dla osób w kryzysie bezdomności, żyjących na terenie Gdańska.
Dobry przykład pociąga i inspiruje: kilka lat temu papieski jałmużnik kard. Konrad Krajewski postanowił zbudować prysznice dla ubogich i bezdomnych osób żyjących na ulicach Rzymu, często też nocujących w pobliżu placu św. Piotra w Watykanie. Wydawałoby się, że to oczywisty i prosty gest, ale wzbudził wiele emocji. Pomysł Padre Corrado (tak osoby bezdomne mówią o kardynale Krajewskim) stał się również inspiracją dla Piotra.
Postanowiłem, że chcę zostać świętym
– Można stracić wszystko dosłownie z dnia na dzień – zwierza się Piotr. – To może być rozpad małżeństwa i wszystko z tym związane, czyli wielki stres, brak wzajemnego przebaczenia, rozpacz czy poczucie winy, że się nie udało. To może być utrata pracy i brak pieniędzy, aby opłacić czynsz za mieszkanie, czy zwyczajnie kupić sobie jedzenie. Zaspokojenie finansowe, posiadanie dobrze prosperującej firmy też nie jest gwarancją szczęścia i drogi do ludzi i Boga. Odkąd pamiętam, miałem pragnienie, by ofiarować się Jezusowi. Chociaż jak byłem dzieckiem, to było ze mną sporo kłopotów wychowawczych – mówi.
– Zastanawiałem się, skąd to się bierze? Doszło nawet do skrajnych sytuacji, że pobiłem mocno kolegę. Miałem wtedy 12 lat i podjąłem decyzję, że naprawdę to się musi zmienić radykalnie! Mało tego, postanowiłem, że chcę zostać świętym. Sporo mnie to kosztowało wysiłku, ale stopniowo, krok po kroku moje nastoletnie życie zaczęło się zmieniać na lepsze. Miałem już wtedy świadomość, że Dekalog to podstawa. Starałem się o dobre relacje z rówieśnikami w szkole. Poprawiły się moje oceny, bo też pilnie się uczyłem – wspomina.
A na świadectwie pojawiło się wzorowe zachowanie. Zmiana o 180 stopni. W średniej szkole myślał nawet o zakonie. Ale poznał dziewczynę w klasie maturalnej i nauka poszła na bok. Rozpoczęła się wewnętrzna walka. Pomyślał, że jeśli zda maturę, to jednak pójdzie do seminarium, dlatego zdecydował o rozstaniu z dziewczyną. – Wracaliśmy jednak do siebie, bo dziewczyna twierdziła, że nie może beze mnie żyć. I w rezultacie w wieku 20 lat ożeniłem się, bo spodziewaliśmy się dziecka. Myślałem, że małżeństwo jest dane raz na zawsze, że żona jest zawsze najbliższym i najważniejszym przyjacielem – mówi Piotr.
– Wkrótce urodziło się drugie dziecko. Przez to, że byliśmy za młodzi i niedojrzali, bez wsparcia, nasze małżeństwo się rozpadło. Jak to się mówi, życie nas przerosło. Żona wyjechała do Włoch, a ja zostałem z dwójką małych dzieci, które musiałem wychować. Mogę tylko dodać, że po latach wybaczyliśmy sobie wzajemnie i modlitwa była drogą do tego naszego spotkania – dodaje.
„Twój zakon jest w twoim sercu”
To słowa Alicji Lenczewskiej, która była jego duchową przewodniczką. Czytał Pismo Święte i to procentowało w codzienności. – Ludzie walczą o pieniądze, splendor, uznanie, czy nawet miłość i akceptację. Rozumiem to wszystko doskonale, bo sam to przeżywałem. Mogę powiedzieć jednak, że teraz to wszystko nie jest dla mnie ważne. Moje obecne życie oddałem Bogu i ludziom, którzy naprawdę potrzebują każdego dnia mojej pomocy – mówi Piotr.
Choć dodaje, że musiał przejść długą drogę do ofiarowania swojego życia osobom żyjącym na ulicy. – Teraz mówię po prostu o nich „moi bracia” – i tak uważam. Jednakże gdyby mi ktoś powiedział 20 lat temu, że ja będę się kiedyś zajmował osobami żyjącymi w kryzysie bezdomności, to trudno byłoby mi w to uwierzyć, ponieważ to był dla mnie zupełnie inny świat. Nawet nie mogłem wyobrazić sobie relacji z ludźmi ulicy. A tu Boża niespodzianka. Jak już miałem poczucie, że wychowałem dzieci, to mogłem wreszcie oddać się Jezusowi całkowicie. To właśnie Jezus dał mi taką łaskę – bo to jest wielka łaska – zajmowania się, pielęgnowania osób żyjących na ulicy, moich braci – twierdzi Piotr.
Piotr podkreśla, że nic nie jest jego, żadna inicjatywa czy pomysł, bo inspiracja rodzi się w czasie modlitwy i wsłuchiwania się w natchnienia Ducha Świętego. I dodaje: – Kiedyś miałem – patrząc po ludzku – sporo, a teraz mam naprawdę wszystko, bo cały świat. Dlatego, że wszystko, co należy do Boga, należy i do mnie, tak jak to było w przypowieści o Synu Marnotrawnym.
Boski prysznic, czyli mobilna łaźnia, rozpoczyna działalność 18 sierpnia. Znajduje się przy kościele św. Franciszka (EMAUS) w Gdańsku Siedlcach. Data otwarcia tego dzieła miłosierdzia dla ubogich zbiega się z 20. rocznicą zawierzenia świata Bożemu miłosierdziu. Aktu tego dokonał w Krakowie Jan Paweł II 17 sierpnia 2002 roku.