Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nasza córka mogła poświętować nowy etap swojego życia tylko z rodzicami. Doświadczyła tego, że szkoła, na którą tak bardzo czeka i której jest tak bardzo ciekawa, to dla mamy i taty nie tylko kolejny obowiązek. Widać było po niej tę świadomość: oni są w tym ze mną, dali temu wyraz.
Randka z dzieckiem – na nowy początek!
To nie było oczywiste, że na przełomie sierpnia i września zaopiekujemy się emocjonalnie naszą córeczką, która jako pierwsza z rodzeństwa zostanie zaraz uczennicą. Zakup plecaka, przyborów i książek był dla nas zdecydowanie bardziej oczywisty. Na szczęście, jakiś błysk rodzicielskiej empatii (albo po prostu Duch Święty) uświadomił mi: "Przecież ona przeżywa właśnie coś kompletnie nowego i zupełnie nie wie, co ją czeka. To nie dzieje się ot tak, więc warto by było dziewczynie w tym potowarzyszyć". Postanowiliśmy więc dać córce poczucie, że jesteśmy z nią, że może na nas liczyć i że ten nowy etap jej życia dla nas również jest jakimś nowym, fascynującym początkiem.
Taką odpowiedź usłyszała właśnie moja żona, gdy w czasie jednego z ostatnich wakacyjnych wieczorów jechaliśmy w trójkę na kolację i spytała: to jaki właściwie mamy plan na ten wieczór?
Potrzebowałem wrzucić na luz
Nasza córka, cóż… Była wniebowzięta. Po pierwsze, było to dla niej wielkie wyróżnienie. Pomyślałem, że przecież taki wyjazd – szczególnie dla dziecka, które potrzebuje wsparcia w przestrzeni poczucia własnej wartości – to miód na serce.
Wiedziałem, po co to robimy, a mimo to czułem się nieswojo. Najstarsze dziecko "awansuje" zaraz z przedszkolaka na ucznia. Córka czuje się przez to kimś ważniejszym. Samo to było pewnym powiewem świeżości w relacji naszej trójki, która jest jedyna w swoim rodzaju. W końcu to właśnie ta najstarsza jako jedyna miała nas kiedyś na wyłączność.
Zależało mi, by to spotkanie było mięsiste. W związku z tym czułem się trochę nieswojo i już w samochodzie towarzyszyło mi pewne napięcie. Wziąłem parę głębokich oddechów i przypomniałem sobie, że jeżeli mam wobec tego spotkania tak wysokie oczekiwania, to jestem na najlepszej drodze do tego, by je zmarnować, przeprowadzić na siłę i mieć poczucie niewykorzystanej szansy. Wrzuciłem na luz. Przecież moja córka, a już tym bardziej żona, mnie znają, w związku z tym wyłapią każdą sztuczność.
Jak wyglądało nasze spotkanie?
Było przede wszystkim radosne. W naturalny sposób pojawiła się przestrzeń do wypowiedzenia słów, które już od jakiegoś czasu chodziły mi i żonie po głowie. Zapewniliśmy córkę, że w każdej sytuacji może na nas liczyć i że jesteśmy z niej bardzo dumni.
Nasza córka mogła poświętować nowy etap swojego życia tylko z rodzicami. Próbując wejść w jej buty, myślę, że po prostu poczuła się ważna. Doświadczyła tego, że szkoła, na którą tak bardzo czeka i której jest tak bardzo ciekawa, dla rodziców nie jest wyłącznie nowym obowiązkiem. Widzieliśmy, że rozumie, że jesteśmy z nią, że daliśmy temu wyraz.
“Randka” – warto zawalczyć
I chyba właśnie to było dla niej najistotniejsze. Pewnie poczułaby się w podobnym stopniu wzmocniona, gdybyśmy z taką samą miłością porozmawiali z nią w domu, na kanapie. Jednak kontekst wspólnego wyjścia, konieczność załatwienia opieki dla reszty dzieci, aż wreszcie możliwość odbycia spotkania, w którym ma rodziców na wyłączność i nikt, poza kelnerem, nie rozprasza ich uwagi, to okoliczności bezcenne. To wszystko nadaje randce wyjątkowego charakteru.
A teraz modlimy się za naszą pierwszoklasistkę, czuwamy i staramy się być dla niej wsparciem – najlepiej, jak potrafimy. I dziękujemy Bogu, że prócz tego, na początku drogi mogliśmy podarować jej szczególny prezent w postaci randki.