separateurCreated with Sketch.

Był narkomanem. Po nawróceniu zrobił… doktorat z teologii

Artur Skowron, lider wspólnoty Kompania Jonatana
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
"Mama, wyczerpana moim uzależnieniem, pozbawiona wiary w to, że coś się zmieni, stwierdziła, że lepiej, gdybym już nie żył. Poczułem się totalnie samotny i bezradny" - mówi Artur Skowron.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Katarzyna Szkarpetowska: W przeszłości brał pan narkotyki, nie widział przed sobą perspektyw, a dziś jest doktorem teologii biblijnej. Jak znalazł pan motywację do tego, żeby odmienić swoje życie?

Artur Skowron*: Boża moc to sprawiła. Narkotyki brałem przez sześć lat. Sięgnąłem po nie, gdy byłem jeszcze nastolatkiem. Zacząłem tradycyjnie, od marihuany, a skończyłem na heroinie.

Pamiętam, był 10 stycznia 1999 roku. Deszczowy, pochmurny dzień. We Wrocławiu nie spadł wtedy śnieg. Zadzwoniłem do mamy z prośbą, żeby znalazła mi ośrodek odwykowy, ponieważ kompletnie sobie nie radziłem. Miałem już dosyć życia, jakie wiodłem. Chciałem przestać brać narkotyki, ale nie miałem siły. Mama, która wcześniej znajdowała mi takie ośrodki, tym razem stanowczo odmówiła. Zdziwiłem się. Podczas rozmowy powiedziała też, że chce się spotkać ze mną na chwilę.

Do spotkania doszło jeszcze tego samego dnia. Rozmowa z mamą nie wlała jednak nadziei w pana serce.

Spotkaliśmy się na ulicy. Mama, wyczerpana moim uzależnieniem, pozbawiona wiary w to, że coś się zmieni, stwierdziła, że lepiej, gdybym już nie żył. Powiedziała, że ma jeszcze dwóch synów i musi dla nich żyć i o nich myśleć, a ze mną są ciągle problemy.

Co pan poczuł po tych słowach?

Przeszył mnie miecz boleści, poczułem się totalnie samotny i bezradny. Gdy mama odeszła, rozpłakałem się i zawołałem: „Panie Boże, jeżeli jesteś, to mnie uratuj”. I Pan Bóg rzeczywiście mnie wysłuchał. Po tej modlitwie poczułem przy sobie Jego obecność, tak jak czuje się obecność drugiego człowieka. W sercu usłyszałem słowa: „Choćby cię ojciec i matka opuścili, ja zawsze będę z Tobą”. Nie wiedziałem wtedy, że są to słowa z Księgi Proroka Izajasza.

Jakaś kobieta, która przechodziła obok, zatrzymała się przy mnie i zapytała, co się stało. Opowiedziałem jej. Wysłuchała i obiecała, że mi pomoże. Umówiliśmy się, że nazajutrz będę czekał na przystanku o określonej godzinie. Dotrzymałem słowa, ona również. Zawiozła mnie na detoks, a dwa tygodnie później trafiłem na leczenie do ośrodka odwykowego w Toruniu.

Tam poznał pan ludzi ze wspólnoty modlitewnej Dom Zwycięstwa.

Tak, wspólnota Dom Zwycięstwa organizowała kurs Alpha. Prowadzili go młodzi ludzie w wieku studenckim, którzy dzielili się doświadczeniem żywej wiary. Słowo „żywej” nie jest tutaj przypadkowe. Nikt wcześniej nie głosił mi Ewangelii w taki sposób. Mocno odczuwałem tam obecność Boga. Momentem przełomowym była modlitwa o wylanie darów Ducha Świętego, która całkowicie odmieniła moje życie.

A skąd pomysł na doktorat z teologii?

Po nawróceniu zacząłem czytać sporo książek o tematyce religijnej. Postanowiłem   usystematyzować wiedzę, jaką przyswajam, bardziej zbliżyć się do Pana Boga, poznawać Go. Lektura Pisma Świętego była dla mnie niezwykle istotna w tym procesie. Co ciekawe, ja po Biblię sięgałem jeszcze w czasach, gdy brałem narkotyki. Słowo Boże już wtedy mnie ciekawiło, pobudzało do refleksji.

Jakie ma pan plany odnośnie wspólnoty Kompania Jonatana, której jest pan liderem?

Wspólnota Kompania Jonatana działa przy parafii Najświętszej Maryi Panny Bolesnej na wrocławskim Strachocinie. Powstała jeszcze przed Światowymi Dniami Młodzieży w Krakowie. Na początku tworzyło ją kilka osób, dziś jest ich kilkaset. Pracujemy z dziećmi (od 4. roku życia) i młodzieżą.

Kluczem, jeśli chodzi o formację, jest uczciwa, ofiarna miłość nas, dorosłych, do dzieci i młodzieży. W relacji z naszymi podopiecznymi akcentujemy przyjaźń na wzór biblijnej przyjaźni Jonatana i Dawida. Moim pragnieniem jest wprowadzanie młodych ludzi w rzeczywistość królestwa Bożego, w przestrzeń Bożej łaski. Uformowanie ich na liderów, którzy będą mieli wpływ na otaczający ich świat.

Zależy mi, żeby te młode osoby, które są pod skrzydłami Kompanii Jonatana i które kiedyś spod tych skrzydeł wyfruną, znały i pielęgnowały w życiu wartość przyjaźni.

W książce „Jonatan Bohater i przyjaciel” wspomina pan o czterech filarach, które wydają się być nieodzowne w przypadku pielęgnowania wartości przyjaźni.

Tak. Tymi filarami są miłość, zaufanie, sprawiedliwość Boża oraz wyrzekanie się władzy. To na nich biblijni bohaterowie, Jonatan i Dawid, oparli swoją relację przyjaźni. Jako wspólnota Kompania Jonatana staramy się, aby te zasady kierowały także naszym życiem, prześwietlały je i przemieniały.

Pewnego razu znalazł pan na ulicy obrazek św. Krzysztofa, patrona bezpiecznej podróży i kierowców, a dzień później miał pan wypadek samochodowy. Jak pan odczytał ten znak?

Jednoznacznie. Ta sytuacja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że Pan Bóg zna naszą przyszłość. Wierzę, że gdybym w dniu, w którym znalazłem obrazek, pomodlił się do św. Krzysztofa, to do tego wypadku by nie doszło.

To znaczy, że nasze modlitwy mają moc zmieniać bieg wydarzeń?

Oczywiście. Widzimy przecież, ile jest uzdrowień, nawróceń. Świat nieustannie odnawia się dzięki modlitwie, dlatego tak ważna jest współpraca z Bożą łaską.

Napisał pan też książkę o posłudze proroczej i roli, jaką pełni ona w Kościele. Czy słowo prorocze może nie podnieść człowieka na duchu, ale go złamać? Czy to jednak zawsze jest dobra nowina?

Dar proroctwa w Kościele jest po to, żebyśmy służyli nim drugiemu człowiekowi. Słowo prorocze ma w sobie wartość mądrości, należy je odczytywać w kluczu Bożym. Nie zawsze musi być ono miłym słowem, czasami może być dla nas trudne do przyjęcia, bo na przykład konfrontuje nas z prawdą o własnym życiu, zwraca uwagę na jakieś nasze zaniedbania. Zawsze jednak jest to dobra nowina, ponieważ przekaz, który słyszymy, ma prowadzić nas ku Bogu, a Ten nigdy nie chce nas złamać. Wręcz przeciwnie, jest Tym, który podnosi.

Po czym rozpoznać, że proroctwo jest prawdziwe?

Najkrócej mówiąc: po owocach. Mówi o tym też Słowo Boże. „Każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców ani złe drzewo wydać dobrych owoców”, czytamy w Ewangelii według św. Mateusza (Mt 7,17-18). Jeśli proroctwo jest prawdziwe, zawsze będzie też oddana chwała Bogu – to jeden z owoców proroctwa.

*Artur Skowron – doktor nauk teologicznych w zakresie teologii biblijnej, lider wrocławskiej wspólnoty Kompania Jonatana, nauczyciel w szkole podstawowej, autor książek „Chcę usłyszeć Twój głos” oraz „Jonatan. Bohater i przyjaciel”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.