Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
11 listopada – ta data chyba większości z nas kojarzy się dość jednoznacznie. Niepodległość – I wojna światowa – Piłsudski – 1918 rok. Każdy z nas zna doskonale te hasła. Mało tego, większość się z nimi utożsamia. Z tej okazji organizuje się marsze, akademie i konkursy pieśni patriotycznej.
Mój patriotyczny entuzjazm się ochłodził, a żar – wygasł
Nosiłem kiedyś czerwoną koszulkę z białym orłem w koronie. Byłem mocno zachłyśnięty patriotyzmem. Sam też występowałem w akademiach i śpiewałem pieśni o Legionach. Dziś moja koszulka jest różowa. Z czasem się sprała...
Nie kupiłem jednak nowej, z nadrukowanym znakiem Polski Walczącej. Mój patriotyczny entuzjazm nieco się ochłodził, a wcześniejszy żar – wygasł. Zmieniło się też moje podejście do wojny. Inaczej patrzę teraz na żołnierza-szeregowca. Tego, który musi zostawić dom, brzemienną żonę z dwójką dzieci i pójść walczyć w imię… No właśnie, w "Imię Czego", czy w "imię czego"?
Żołnierskie pionki
Czy te wszystkie hasła zagrzewające plutony wojsk do zbrojnej walki (by w razie potrzeby bez mrugnięcia okiem stać się jak „kamienie rzucone na szaniec”) faktycznie były i są wypowiadane z głębokich pobudek patriotycznych, mających na celu dobro narodu? A może raczej są one autorstwa jednostek, które zasiadają w skórzanych fotelach, w zaciszu domu i cieple żarzącego się kominka?
Jednostek, które wojnę widzą tylko na mapach, a żołnierze są dla nich wyłącznie pionkami, które w razie niepowodzeń, zostaną przegrupowane lub zredukowane. Wojny światowe, które miały miejsce dziesiątki lat temu, nie dotknęły nas bezpośrednio. Wiedzę o nich czerpiemy głównie z książek i filmów. Niby znamy niektórych weteranów wojennych, ale trzeba przyznać, że dla nas to wszystko wydarzyło się stosunkowo dawno.
Wojna, która dotyka bezpośrednio
Gdy za naszą wschodnią granicą już od prawie 9 miesięcy trwa konflikt wojenny, myślę, że niejeden z nas zastanawia się nad sensem tej wojny. Wojny, która dotyka nas tak bezpośrednio.
Widziałem ją na początku roku, gdy przemyskie przejście graniczne przez ponad miesiąc pękało w szwach. Zobaczyłem ją też w matkach, babciach, dzieciach, które szukały schronienia. Zauważałem ją w historiach ludzi, którzy nie chcieli, ale musieli uciekać, zostawiając za sobą dobytek życia. Teraz widzimy ją wszyscy w cenach węgla, paliwa, żywności.
W "Imię Czego" czy w "imię czego"?
Czy rosyjski szeregowiec, który – tak jak ja czy ty – ma ogródek z trawą, którą musi kiedyś skosić, szopę z dachem do naprawy i oczekuje właśnie narodzin trzeciego dziecka, naprawdę wierzy w hasła o potędze i słuszności jedynej rosyjskiej racji? Nie wierzę, że bez chwili wahania pakuje walizki, by nad ranem pocałować śpiącą żonę i dzieci, a potem pójść na autobus, który zawiezie go do jednostki wojskowej. Możliwe, że robi to, bo musi, zastanawiając się kto odpowiada za zrujnowanie życia jego i setek tysięcy jemu podobnych szaraków.
Czy warto doszukiwać się sensu w wojnie? Nie to jest chyba tutaj najważniejsze. Istotne, że na zło, które w sposób oczywisty niesie ze sobą wojna, pojawia się odpowiedź w postaci dobrych i szlachetnych czynów. Słyszymy o nich w pieśniach sławiących czyny bohaterów wojennych. Wiemy o nich z życiorysów konkretnych ludzi, którzy albo gościli w swoich domach uchodźców, albo pomagali w transportach żywności i leków (czy też wspierali na wiele innych sposobów).
Opór dobrych serc
Czy nie tak właśnie powinien wyglądać aktualnie nasz patriotyzm? 11 listopada wywieśmy na domach flagę. Miejmy też w sobie dumę z tego, że jesteśmy Polakami. Pomagajmy sobie wzajemnie, aby zło, które rozpętało się za przyczyną wojny, spotkało się z oporem dobrych serc. Serc, które wiedzą, że „zło dobrem się zwycięża”.