separateurCreated with Sketch.

Święta w Nowym Jorku, czyli jak wierzą Amerykanie?

Świąteczne dekoracje w Nowym Jorku
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Tamte kazania mają w sobie coś z amerykańskiego marketingu. Ich celem jest przyciągnięcie wiernych do parafii. To nie jest czytanie listów ani mowa bez żadnej interakcji, tylko… one man show” – mówi pisarka i dziennikarka Magdalena Żelazowska.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

O duchowym życiu miasta, sposobach na współpracę z wiernymi, praktycznym podejściu do wiary oraz komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia rozmawiamy z Magdaleną Żelazowską: pisarką, dziennikarką i podróżniczką.

Ameryka: multikulturowa i różnorodna religijnie

Katarzyna Kamińska: Za co tak bardzo lubisz Nowy Jork, że postanowiłaś napisać o nim książkę?

Magdalena Żelazowska: To zachwycające miasto. Imponuje mi też podejście jego mieszkańców do życia. Wbrew pozorom nie ma tu mowy o luzie. Nowojorczycy są bardzo kosmopolityczni, a jednocześnie bardzo zasadniczy. Mają głębokie poczucie odpowiedzialności za swoje życie. Nie oczekują, że ktoś im coś da albo załatwi. Oni po prostu mają świadomość, że są zdani na siebie. Ciężko pracują, bo muszą zapłacić krocie za mieszkania, żłobki czy ubezpieczenie medyczne. Takie podejście powoduje, że nie mają pretensji i oczekiwań wobec innych. Liczą przede wszystkim na siebie.

Może to wynika z tego, że mieszka tam mnóstwo ludzi. Ameryka jest multikulturowa.

Stany Zjednoczone to ogromny kraj. Ma powierzchnię zbliżoną do Europy, a mieszka tam ponad 330 milionów ludzi. To liczne i różnorodne społeczeństwo, także pod względem religii. Mieszkają tam ludzie mówiący wszystkimi językami świata. Znajdziemy przedstawicieli absolutnie każdego wyznania. Ponad połowa z nich to chrześcijanie (sześćdziesiąt procent). Więcej niż czterdzieści procent społeczeństwa jest protestantami, czyli tradycje anglikańskie wciąż przeważają. Z kolei katolicy stanowią dwadzieścia procent, żydzi – dwa procent, a około sześć procent – pozostałe wyznania, jak chociażby hinduizm czy muzułmanie. Zaskoczyło mnie, że jak na tak liczne społeczeństwo, islam stanowi mały procent, co jest pewnie konsekwencją wydarzeń z 11 września 2001 roku. Znaczna grupa ludzi nie identyfikuje się z żadnym wyznaniem.

Magdalena Żelazowska

Polak w Ameryce

Polacy mieszkający w Ameryce to konserwatywni katolicy?

Polonia, która pielęgnuje więzy z krajem i dba o relacje rodzinne, to faktycznie są często osoby o poglądach konserwatywnych. Oni aktywnie udzielają się w w polskich parafiach. To się trochę zmienia, bo to są zwykle też ludzie, którzy przyjechali do Stanów jakieś trzydzieści lat temu. Zdarza się, że ich dzieci mają już inne podejście do życia, wynikające z tego, że urodziły się i wychowały w Ameryce, nasiąkając tam już innymi zwyczajami.

Nowy Jork raczej nie kojarzy się z kościołami…

Przeważają tu głównie świątynie protestanckie, jak zresztą w całych Stanach. W Nowym Jorku mieszka też dużo Irlandczyków czy Włochów, i oni mają swoje katolickie kościoły, na przykład piękną katedrę św. Patryka w centrum miasta. Na Brooklynie, zwłaszcza na Greenpoincie, znajdują się też polskie świątynie.

Jak wierzą Amerykanie?

Amerykanie przeżywają liturgię w różny sposób. Często modlą się w wynajętych salach, przykładowo w hotelach…

Tak. Kręcąc się wokół religii chrześcijańskiej można zauważyć, że ciągle się ją jakoś ulepsza, proponując wiernym nowszą wersję.

Kościoły wypełnione są wiernymi?

Mniej licznie niż w Polsce. Mam jednak wrażanie, że parafie są lepiej zorganizowane, a wierni bardziej zaangażowani w spotkanie z Bogiem i relacje parafialne. Chodziłam do malutkiej parafii w Hoboken – rodzinnym miasteczku Franka Sinatry. To włoska parafia pod wezwaniem św. Franciszka, gdzie Sinatra był chrzczony. Czułam się jak w rodzinie. Po mszy ksiądz żegnał się z każdym indywidualnie, pytał, co słychać i zawsze wiedział, co się u nas wszystkich dzieje.

Charakterystyczne dla Amerykanów jest to, że czują się częścią lokalnej społeczności.

To prawda, chętnie angażują się w różne inicjatywy w swoich miasteczkach i parafiach. Regularnie organizują sąsiedzkie i rodzinne festyny, zbiórki dla potrzebujących, w tym loterie zachęcające parafian do wpłat na cele charytatywne. W salkach parafialnych mają miejsce tematyczne spotkania, w tym kontrowersyjne dla polskich katolików obchody Halloween. W ogóle pojęcie sacrum jest inaczej rozumiane niż w Polsce, bo – mam wrażenie – bardziej przystosowane do codziennego życia.

Pewnie ksiądz w czasie kazania nie mówi rzeczy niezrozumiałych i nie powtarza w kółko tego samego.

Jestem wielką fanką mszy w wydaniu amerykańskim. Księża są tam multi-kulti, czyli znajdują się wśród nich zarówno Włosi, Indianie jak i Latynosi. Kazania mają w sobie zmysł marketingowy – mają przyciągnąć wiernych do parafii. To nie jest tylko przekaz z ambony, czytanie listów czy kazań bez żadnej interakcji, ale… one man show! Ksiądz staje w głównej nawie i opowiada, pyta, przytacza cytaty i anegdoty. Merytorycznie jest to bardzo ciekawe. Tematyka kazań odnosi się do codzienności parafian, jest o zwykłych bolączkach ludzi. Księża nie teologizują o królestwie niebieskim i o tym, że nie wiadomo kiedy nadejdzie. Tłumaczą, jak pracować nad sobą, pomagać, żyć z ludźmi, by stać się lepszą osobą.

Komercjalizacja

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Jak odnajdywałaś się w typowej dla Ameryki komercjalizacji?

Czar amerykańskich świąt zaczyna się zaraz po Święcie Dziękczynienia, czyli ostatnim czwartku listopada. W tym czasie jeden z największych domów towarowych – Macy’s – organizuje świąteczną paradę. Biorą w niej udział indyk i Mikołaj. Magia świąt trwa potem przez cały miesiąc.

A święta Bożego Narodzenia trwają tylko jeden dzień…

Tak, wypadają 25 grudnia. Zaczyna się od porannego rozpakowywania prezentów, a potem jest czas na spotkania z rodziną i przyjaciółmi. Amerykanie traktują ten dzień jako okazję do zobaczenia się z osobami, których dawno nie widzieli. Świętują cały dzień, a następnego dnia idą do pracy. Faktycznie Boże Narodzenie przeżywane jest tam mocno komercyjnie, ale to ma swój urok. Na mieście, w sklepach czy na ulicach, słychać świąteczne piosenki, a na choinkach wiszą candy canes – biało-czerwone laski. Są w kształcie litery "J", która symbolizuje pierwszą literę imienia Jezusa. Jej kolory z kolei odnoszą się do niewinności i... krwi. Przyznam, że amerykańska komercjalizacja świąt pomaga mi wkroczyć w świąteczny nastrój.

Dla osób niewierzących święta to nie mistyka, tylko Mikołaj i prezenty.

Albo sympatyczne nastrojowe rodzinne spotkanie w świetle rozbłyskających lampek i świec. Spotkanie, które pachnie aromatycznymi przyprawami. Będąc w Stanach trudno oprzeć się magii świąt.

Magdalena Żelazowska – pisarka, dziennikarka, podróżniczka. Autorka powieści "Zachłanni" o pokoleniu "słoików" oraz "Hotel Bankrut" o kryzysie ekonomicznym. Nakładem wydawnictwa National Geographic ukazał się jej zbiór rozmów z polskimi emigrantkami pt. "Rzuć to i jedź, czyli Polki na krańcach świata". Autorka książek “Nowy Jork. Opowieści o mieście” (wyd. LUNA), “Americana. To co najlepsze w USA” (wyd. LUNA).

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.