Aleteia logoAleteia logoAleteia
sobota 20/04/2024 |
Św. Agnieszki z Montepulciano
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Bóg pomógł im wrócić do siebie po latach. Ich wspólna przeszłość to duże rany, ale dziś są najszczęśliwsi!

Artykuł dostępny tylko dla członków Wspólnoty Aletei
Klaudia i Krystian

africa_pink | Shutterstock

Anna Malec - 15.12.22

- Dziś kocham mojego męża na nowo, jak nastolatka, ale zanim poczułam taką wolność, to musiałam zrzucić z siebie naprawdę ogromne ciężary - mówi Klaudia.

To była miłość jak ze świątecznych filmów romantycznych. Ciepła, otulona obietnicami wspólnego życia, pełna nadziei. I pierwsza. Taka, o której się mówi, że nigdy nie rdzewieje. – Wierzyliśmy, że to miłość na całe życie. Byliśmy w tej samej klasie, na “mat-fizie”. Razem się uczyliśmy, a nauki było w naszym liceum sporo, ale razem też dobrze się ze sobą czuliśmy, mieliśmy to coś, przyjaźń – opowiada Klaudia. – Jak zobaczyłem pierwszy raz Klaudię to wiedziałem, że muszę zrobić wszystko, żeby była moją dziewczyną. Dla mnie to było wtedy jak być albo nie być – mówi z uśmiechem Krystian. 

Pierwsza miłość

Mieli po 18 lat i po raz pierwszy odkrywali nieznane dotąd światy wspólnych emocji, przeżyć, motylków w brzuchu, momentami niepewności. Długich wieczorów przed sprawdzianami, a potem tych z układaniem puzzli. Imprez z kolegami ze szkoły. Obietnic składanych rodzicom, że wrócą do domu przed 22 a potem tłumaczeń, że jednak wieczór nieco się przeciągnął…  

Jeden przeciągnął się aż do rana a oni, po piętnastu latach, nadal dobrze go pamiętają. Klaudia zaszła tamtej nocy w ciążę. Romantyczna miłość skończyła się niedługo maturą. Krystian mówił, że przy niej będzie, że jej nie zostawi, że razem sobie ze wszystkim poradzą. To przecież sobie zawsze obiecywali. Jednak rzeczywistość okazała się o wiele bardziej skomplikowana.  

Klaudia nie przerwała szkoły, w pierwszym trymestrze ciąży nie było widać, więc nikt o niczym nie wiedział. Tylko ona była jakaś inna. – Bardzo źle się czułam, chciało mi się ciągle spać, do tego po prostu byłam przerażona. Miałam plany, chciałam iść na studia, a tu ciąża – mówi. 

“Chcą się bawić w życie”

Rodzice Klaudii po pierwszym szoku powiedzieli, że pomogą przy dziecku. O ślubie ani jedni ani drudzy rodzice nie chcieli słyszeć. – Moi rodzice uważali nas za “nieodpowiedzialnych gówniarzy, którzy chcą się bawić w życie”. Powiedzieli mi, że teraz jeszcze oni będą musieli utrzymywać moje dziecko – wspomina z żalem Krystian. 

Nie musieli. W piątym miesiącu Klaudia poroniła. Nie wie, czy dlatego, że tak bardzo się denerwowała, czy po prostu tak się wydarzyło. – Tego się już nie dowiem, chociaż czasem to do mnie wraca. W szpitalu lekarze nawet mi niczego nie wyjaśnili. Potraktowali mnie jak dziecko. Usłyszałam nawet od pielęgniarki, że teraz jest “po problemie”. Byłam nastolatką, niegotową na tę sytuację, ale chciałam urodzić i wychować nasze dziecko, choćby nie wiem co – mówi Klaudia. 

To wydarzenie jeszcze bardziej niż informacja o ciąży rozbiło na drobne kawałki wszystko to, co wydawało im się tak silne i trwałe. Krystiana, jak sam mówi, ta sytuacja przerosła. – Ja wtedy tego nie udźwignąłem. Tak naprawdę wiadomość o tym, że mam być ojcem mnie jakoś zabiła. Nie dałem po sobie poznać, bo zależało mi na Klaudii, ale zupełnie nie wiedziałem, jak mam się w tym odnaleźć – mówi. Po latach przyznał sam przed sobą, że „strata dziecka była w jakimś sensie ulgą”. – Wstydziłem się tego, ale tak było – mówi.

Ich droga już nie była wspólna

A potem rzucił się najpierw w wir nauki, wyjechał na studia do Lublina. A potem w wir krótkich, intensywnych związków. Ich miłość z Klaudią skończyła się niedługo po maturze. – Nie byliśmy emocjonalnie dojrzali, nie wiedzieliśmy, jak poradzić sobie z tym wszystkim, co nas spotkało – mówi Klaudia, która po maturze zrobiła sobie rok przerwy, pracowała w rodzinnym Płocku w sklepie rodziców, a potem wyjechała na studia, najpierw do Warszawy a potem na rok do Barcelony. – Był moment, kiedy nie mieliśmy z Krystianem kontaktu, chyba oboje musieliśmy odciąć się od tego, co było, żyć swoim życiem – mówi Klaudia.

I choć oboje mieli inne relacje, starali się żyć na nowo, dobrze, po swojemu, to gdzieś w tle cały czas o sobie pamiętali. – Zwłaszcza, kiedy był jakiś trudny moment, kiedy miałem jakiś problem i potrzebowałem z kimś pogadać, to moją pierwszą myślą był telefon do Klaudii – mówi Krystian.

– Ja go nigdy tak naprawdę nie przestałam kochać. Chociaż myślałam, że to raczej sentyment, pamięć silnych przeżyć i jakaś ciągle łącząca nas niewidzialna więź. Nawet modliłam się o wolność od uczuć do niego – przyznaje Klaudia. I dodaje, że wyjazd do Barcelony był tak naprawdę próbą ucieczki od tęsknoty za nim. Nie pomogło. Będąc na Erazmusie w Hiszpanii i tak była z nim w częstym kontakcie. Bo chciała mu opowiedzieć o nowych znajomych, o tym, jaka piękna jest katedra w Barcelonie, jak smakuje kawa w knajpce niedaleko akademika i jacy ci Hiszpanie uśmiechnięci. – Formalnie nie byliśmy razem, ale cały czas się potrzebowaliśmy – mówi Klaudia.

Choć ich drogi wiodły już innymi ścieżkami. Ona zbliżyła się do Boga, w relacji z Nim, jak mówi, znalazła ukojenie i to właśnie wiara pomogła jej zaleczyć rany z przeszłości. – Utrata dziecka i pobyt w szpitalu były dla mnie czymś strasznym, traumatycznym. Miałam też pretensje do Krystiana, że zostawił mnie z tym samą. Tak to czułam. Mi się wydawało, że to ja jestem najbardziej pokrzywdzona. Chyba nawet miałam wobec niego jakiegoś rodzaju nienawiść – przyznaje. Zaczęła to widzieć słuchając konferencji ojca Adama Szustaka. Jego słowa otwierały jej oczy i serce. A potem zdecydowała, że potrzebuje też wsparcia psychologa.

On z kolei nie chciał dotykać starych ran. Wolał je zagłuszyć imprezami, seksem, długimi godzinami pracy nad projektami na studiach. Tak naprawdę ten temat między nimi się nie pojawiał. Udawali, że nie istnieje. Lata mijały, oni nazywali się tylko przyjaciółmi, jednak żadne z nich nie odnalazło szczęścia u boku kogoś innego.

Nowa miłość

Ona dołączyła do jednej z warszawskich wspólnot. Jemu z Kościołem było nie po drodze. Ich rozmowy coraz bardziej przypominały kontakt z obowiązku, niby oboje go chcieli, ale już tak dobrze się nie rozumieli. Ich światy miały coraz mniej punktów wspólnych.

Klaudii to bardzo ciążyło. Poszła na adorację i modliła się o to, by Pan Bóg zainterweniował. By coś się wydarzyło. Cokolwiek. Coś, co albo ich od siebie ostatecznie oddali, albo na nowo przybliży. Sama nie wiedziała, co woli. – To, że tak długo i tak dobrze się znamy, że tyle razem przeszliśmy, było dla mnie w pewnym momencie ciężarem. Wiedziałam, że jeśli damy sobie jeszcze jedną szansę, to nie będzie to łatwe. Mieliśmy inną wizję związku, inne fundamenty, na których chcemy budować – mówi Klaudia.

Zdecydowali, że spędzą razem Sylwestra. Krystian przyjechał do Warszawy. Mieli się spotkać z jej znajomymi. Ale Klaudia na początku chciała iść na mszę. – Serio pomyślałem, że nie znam już tej dziewczyny. Moja Klaudia nie chodziła w Sylwestra do kościoła – mówi Krystian.

Ale, choć miał inny pomysł na ten wieczór, poszedł z nią. Dawno tam nie był, więc czuł się nieco nieswojo. Tym, co zatrzymało jego wzrok na Klaudii, był jej spokój. A w zasadzie pokój. Choć dla niego była po prostu niezrozumiale spokojna, jakaś głębsza, inna, ale w tym wszystkim, co nowe, pociągająca. – Stałem obok dziewczyny, którą kiedyś bardzo dobrze znałem. A teraz wydawała mi się, sam nie wiem, jakaś taka niezależna, jakby jej na mnie nie zależało. Ale to nie była arogancja, raczej jakaś nieznana mi wtedy wolność – mówi.

To sprawiło, że Krystian chciał na nowo poznać jej świat. Ją. Jej pragnienia. Marzenia. I wcale nie spodobało mu się to, co zaczął widzieć. Żył innymi wartościami. Te „kościelne”, które były ważne dla niej, nie były ważne dla niego.

Mimo wszystko po kilku tygodniach od tamtej sylwestrowej nocy, zdecydowali, że chcą dać sobie drugą szansę. – U nas najważniejsze rzeczy działy się w nocy – śmieje się Klaudia. – Bo chyba tak widzę ten nasz związek do ślubu, jako taką ciemną noc, niepewną, w której nieczęsto pojawiało się jakieś światło – dodaje.

Od tamtego momentu do ich ślubu minęły trzy długie lata. Lata, w których musieli uporać się z demonami przeszłości i spróbować pogodzić swoje światy. – Pamiętam, jak Klaudia usiadła naprzeciwko i powiedziała, że musimy o TYM porozmawiać. Wiedziałem, że musimy, ale dla mnie żaden moment nie był dobry – mówi Krystian. Porozmawiali, choć bardziej pokrzyczeli, popłakali, powyrzucali z siebie to wszystko, co było przykurzone przez lata. – To był moment, kiedy pierwszy raz od wielu lat poczułam prawdziwą bliskość. Bardzo trudny, ale bardzo dobry – mówi Klaudia. I zaczęli budować od nowa. – Nasz nowy związek to było na początku ciągłe kłócenie się. Nasze światy się ścierały tak mocno, że leciały iskry – mówi.

On przy niej zaczął powoli, raczej bez wielkich duchowych doświadczeń, poznawać Kościół. Najpierw przez jej znajomych ze wspólnoty, którzy „okazali się fajni”. Potem powoli, krok po kroku, zaczął już sam zadawać pytania, szukać odpowiedzi. Poszedł do spowiedzi, nie mówiąc o niczym Klaudii, bo „byłoby głupio, gdyby jednak coś nie poszło”. Poza tym nie chciał czuć presji.

Dziś są najszczęśliwsi

Ich nowy związek nie przypominał w zasadzie niczym tego pierwszego, nastoletniego zakochania. Ciężko pracowali, by znaleźć wspólną drogę a decyzja o małżeństwie była przemyślana, przegadana – i ze sobą, i z Bogiem.

– Patrzę na drogę, która za nami i czasem nie mogę w to uwierzyć. Dziś kocham mojego męża na nowo jak nastolatka, ale zanim poczułam taką wolność, to musiałam zrzucić z siebie naprawdę ogromne ciężary. Wybaczyć. Chcieć zrozumieć. I chyba uwierzyć w cud. Bo dla mnie nasze pojednanie i nasza nowa miłość to jest cud – mówi Klaudia. A Krystian dodaje: – W dniu naszego ślubu trząsłem się ze strachu. Przypomniałem sobie, jak wtedy nie dałem rady. Ale tego dnia byłem dorosłym facetem i podjąłem decyzję, że tym razem nie zawiodę. A kiedy staliśmy razem przed ołtarzem, czułem się najszczęśliwszy na świecie. I dumny. Z nas i z tego, że z Bożą pomocą pokochaliśmy się jeszcze mocniej niż kiedyś.

Klaudia i Krystian są cztery lata po ślubie, mają synka Benjamina. Dziś noc kojarzy im się z usypianiem Benia. I zawsze kończy się jasnym porankiem.

Artykuł dostępny tylko dla członków Wspólnoty Aletei

Należysz już do naszej Wspólnoty?

Uczestnictwo we Wspólnocie Aletei jest darmowe!
Możesz w każdej chwili z niego zrezygnować,
ale mamy nadzieję, że z nami zostaniesz

Zobacz, co zyskasz:

Aucun engagement : vous pouvez résilier à tout moment

1.

Dostęp do specjalnych treści i spotkań online tylko dla członków Wspólnoty

2.

Możliwość komentowania – Twoje zdanie jest dla nas ważne!

3.

Reklamy ograniczone tylko do partnerów Aletei

Twórz z nami międzynarodową Wspólnotę Aletei, by czynić siebie i świat lepszym!
Twórz z nami międzynarodową Wspólnotę Aletei, by czynić siebie i świat lepszym!

Tags:
małżeństwoporonienieświadectwo
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail