Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Niektóre imiona nabierają specjalnych znaczeń, a dla tych, którzy znali Matkę Maddalenę Morano, imię to ma trzy znaczenia – niezwyciężona forteca, autentyczna i pełna świętości, hojność wobec Boga i wyjątkowa dobroć wobec wszystkich. Pokazała siłę w cierpieniu, prawie przez całe życie odczuwała dyskomfort i bardzo poważne dolegliwości, ale utrzymywała je w tajemnicy. Prawdziwa córko księdza Bosko, czekałaś na odpoczynek w raju” – mówił po jej śmierci inspektor domów salezjańskich na Sycylii.
Maddalena Morano od księdza Bosko
Maddalena Caterina Morano nie miała łatwego życia. Urodziła się 15 listopada 1847 r. w Chieri, niedaleko Turynu, w tej samej miejscowości, w której w 1882 r. powstała jedna z najsłynniejszych dziś we Włoszech palarni produkujących kawę – Vergnano.
Była szóstym z ośmiorga dzieci, pięcioro jej rodzeństwa zmarło. Miała osiem lat, gdy zmarł jej ojciec, Franciszek. Od razu musiała zacząć pomagać owdowiałej mamie w pracy przy krosnach, żeby ta mogła związać koniec z końcem.
Bardzo chciała zostać nauczycielką i dzięki wujowi, który był księdzem, mogła rozpocząć naukę. W wieku zaledwie siedemnastu lat zdobyła certyfikat nauczycielski. Mniej więcej w tym samym czasie poznała księdza Bosko.
Nauczycielka i zakonnica
Po jakimś czasie odkryła, że chciałaby wstąpić do zakonu, ale jako jedyna żywicielka rodziny nie zdecydowała się na taki krok. Zwierzyła się mamie z tego pragnienia, ale obiecała, że jej nie zostawi.
Uczyła jeszcze przez dwanaście lat. Była sumienna i bardzo kompetentna, dorośli ją szanowali, a dzieci bardzo lubiły. Jednak pragnienie wstąpienia do klasztoru nie dawało jej spokoju. Wreszcie posłuchała rady kierownika duchowego i za wszystkie oszczędności kupiła dom dla mamy, zabezpieczyła jej byt i zdecydowała, że już czas, by zostać zakonnicą.
Niestety – miała 31 lat i została odrzucona zarówno przez siostry miłosierdzia, jak i przez dominikanki. Ale Maddalena nie poddała się. Poszła na rozmowę do księdza Bosko, a ten skierował ją do klasztoru Mornese, pod skrzydła matki Mazzarelli.
4 września 1879 r. złożyła profesję zakonną w Zgromadzeniu Córek Maryi Wspomożycielki (salezjanek). „Wstępuje się na wysoką górę doskonałości dzięki stałemu umartwieniu. Także duże domy są wykonane z małych kamieni ułożonych na sobie” – mawiała.
Sycylia
Po wstąpieniu do zgromadzenia od razu zaczęła uczyć w szkole. W 1880 r. złożyła śluby wieczyste i prosiła Pana o łaskę „pozostania przy życiu tak długo, aż zostanie świętą”. Podjęła świadome postanowienie, że zostanie świętą na wzór księdza Bosko i Marii Mazzarelli. Za wszelką cenę, starając się przewodzić siostrom, dziewczętom, świeckim, a nawet proboszczom, z którymi współpracowała w ramach katechezy.
Rok później, na prośbę arcybiskupa Katanii, s. Maddalena została poproszona o kierowanie nowym dziełem salezjańskim w Trecastagni, gdzie pracowało już trzech nauczycieli. Na Sycylii pracowała aż do śmierci.
Robiła właściwie wszystko: zarządzała placówką, uczyła, myła, gotowała, była katechetką, ale przede wszystkim świadczyła o miłości w służbie. Mówiono na nią "matka Morano". „Proś o łaskę, by każdego dnia nieść w pokoju twój krzyż” – pouczała. Dziewczęta, które uczyła, mówiły: „Chcemy być jak ona!”.
„Chciałam Ją naśladować”
Jej gorliwość była zdumiewająca, przyciągała coraz więcej kandydatek do zgromadzenia. Te, które się wahały, po kilku dniach bycia w kręgu jej oddziaływania, podejmowały odważną decyzję, by przyjąć habit. Jedna z jej współsióstr, s. Elisabetta Dispenza wyznała:
Poczułam się przyciągana jak magnes, kiedy widziałam, jak wraca z Komunią. Nie przypominała już istoty ludzkiej, lecz anioła. W tych chwilach chciałam Ją naśladować… Często mówiła o Madonnie, a czasem też śpiewała jej pochwały w dialekcie sycylijskim z modlącymi się ludźmi – „Niech żyje Maryja, niech Maryja zawsze żyje. Niech żyje Maryja i Ten, który ją stworzył, bo bez Maryi nie możecie być zbawieni”.
Zapamiętano, że często powtarzała siostrom: „Pamiętajmy, że nosimy imię Córek Maryi Wspomożycielki, dlatego takimi mamy być: słowem i czynem naśladując Jej cnoty”.
Jej biograf Don Garneri, napisał:
Mogę powiedzieć, że jej intymne studium polegało na naśladowaniu Jezusa we wszystkim. I czyniła to również przez powtarzanie okrzyków dla Jezusa: „Wszystko dla Ciebie, mój dobry Jezu, moje ogromne dobro! Wystarczy mi tylko Twoja miłość i chwała, mój Jezu”.
Żyła tak, by nigdy nie blokować działania łaski przez poddanie się osobistemu egoizmowi.
Módlcie się za mnie po śmierci
Najbardziej bała się tego, że ludzie, widząc jej dobroczynność i zaangażowanie zaczną ją za życia uważać za świętą.
Kiedy umrę, nie mówcie: „Matka Morano była świętą i będzie w niebie” i przez to pozwolicie mi płonąć w czyśćcu aż do śmierci. To byłby koniec, tylko dzięki miłosierdziu Bożemu będziemy zbawieni. Módlcie się, módlcie się za mnie – prosiła.
Powtarzała też, że „świętość polega na spełnianiu woli Bożej, ponieważ jest to jedyny sposób na okazanie Mu naszej miłości”. Gdy w marcu 1908 r. matka Daghero z Turynu zapytała ją, czy byłaby gotowa opuścić Sycylię i podjąć obowiązki nowej inspektorki, matka Morano odpowiedziała z humorem: „A matka nie ma litości dla moich 61 lat? Zdaję się na wolę Bożą, ale proszę, by Bóg dał mi łaskę dobrego przygotowania się na śmierć”.
Zmarła jeszcze w tym samym miesiącu, 26 marca 1908 r. na nowotwór. Doczekała chwili, gdy na Sycylii działało już osiemnaście domów salezjańskich, a wspólnota liczyła 142 siostry, 20 nowicjuszek i 9 postulantek.
Jej szczątki są czczone w Alì Terme, w kościele salezjańskim w Mesynie.
Źródła: tłumaczenia własne z jęz. włoskiego.