Aleteia logoAleteia logoAleteia
piątek 19/04/2024 |
Św. Leona IX
Aleteia logo
Duchowość
separateurCreated with Sketch.

Wszyscy będziemy niewierzący. Taka jest nasza wiara

godong-fr012211a.jpg

Fred de Noyelle I Godong

Chapelle royale de Dreux. Vitrail représentant la Pentecôte.

Ks. Michał Lubowicki - 29.12.22

My, chrześcijanie, niecierpliwie czekamy, aż staniemy się nie-wierzącymi, bo już wiedzącymi…

Wszyscy będziemy nie-wierzący

“Ksiądz na kazaniu powiedział, że w niebie nie będzie wiary. Zdębiałem!” – pisze jeden z naszych czytelników. Nietrudno zrozumieć jego reakcję, bo stwierdzenie kaznodziei rzeczywiście w pierwszej chwili wydaje się dość zaskakujące.

Gdy jednak chwilę się nad nim zastanowić, odkryjemy, że jest jak najbardziej słuszne. W niebie rzeczywiście nie będzie wiary. W niebie nikt nie będzie wierzył; nikt nie będzie wierzącym, bo to, co było przedmiotem naszej wiary, będzie już przedmiotem naszej pewności, naszej wiedzy czerpanej wprost z doświadczenia, którego percepcja na dodatek będzie niczym niezmącona. Drastycznie zmienią się warunki, które umożliwiały wiarę i jednocześnie wymagały postawy wiary.

Wraz z zakończeniem naszego ziemskiego życia wszyscy będziemy już wiedzieć. Tak przynajmniej wierzymy. Można by na poły dowcipnie, a na poły prowokacyjnie ująć to w ten sposób, że punktem dojścia wiary jest nie-wiara. Ostatecznie wszyscy będziemy nie-wierzący.

My, chrześcijanie, niecierpliwie czekamy, aż staniemy się nie-wierzącymi, bo już wiedzącymi. Tak pojmowana nie-wiara jest jedną z naszych największych tęsknot. Trudno więc nam się dziwić, że póki co kurczowo trzymamy się naszej wiary i nie jesteśmy skłonni zadowolić się nie-wiarą „na kredyt” i przed czasem – zanim zyskamy całkowitą pewność. Z naszej perspektywy w obecnych warunkach tzw. nie-wiara jest po prostu pewną odmianą wiary. Bo póki co – nikt z nas nie wie. Wszyscy wierzymy, tak albo inaczej.

Wierzę w coś, bo wierzę komuś

W zakończeniu swojego słynnego „hymnu o miłości” św. Paweł pisze:

Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce. Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz: Teraz poznaję po części, wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13,8-13).

„Teraz widzę niejasno”, czyli niedokładnie. Trochę widzę, trochę nie. Coś tam niby widzę. Częściowo widzę, a reszty się domyślam. Ktoś musi mi podpowiedzieć; pomóc zrozumieć, co widzę. Kiedyś przyjdzie taki moment, kiedy zobaczę całkowicie wyraźnie. Będę pewny mojego widzenia. Przekonam się, że jest tak, jak mnie wcześniej zapewniono. Póki co polegam na otrzymanej podpowiedzi i zapewnieniu; na objaśnieniu, które mi podano. Wierzę. Jeśli wierzę „w coś”, to znaczy, że wierzę komuś. W chrześcijaństwie tym kimś jest Bóg mówiący do mnie przez swojego Syna, Jezusa Chrystusa.

Jeśli jestem skłonny w coś komuś uwierzyć, to dlatego, że ufam temu komuś. Ufam komuś, jeśli: a) potrafię zaufać, b) ten konkretny ktoś, kto mnie o czymś zapewnia, budzi moje zaufanie. Nie na darmo używamy zwrotu „budzić zaufanie”. Zdolność zaufania „drzemie” bowiem w każdym z nas. Rodzimy się z nią. Jeśli nie zostanie zdruzgotana przez jakieś dramatyczne doświadczenia, możemy z niej korzystać. Jeśli została nadwątlona przez takie czy inne trudne wydarzenia, doznane zawody lub krzywdy, jest nam trudniej.

Niełatwo jednak zupełnie ją zatracić. Nawet po bardzo trudnych przeżyciach, nieświadomie wciąż tęsknimy za kimś, komu moglibyśmy zaufać; za czymś, w co moglibyśmy uwierzyć. Byle kogoś takiego spotkać.

Łaska i cnota wiary

W teologii mówiąc „wiara” mamy na myśli dwa „zjawiska”. Klasycznie trzeba by je nazwać łaską i cnotą. Łaska, czyli zdolność wiary, jest dana każdemu człowiekowi. Zdolność ufania, a więc i wierzenia, jest nam przyrodzona. Tak naprawdę na co dzień nie potrafimy bez niej funkcjonować. Skrajna niezdolność ufania jest jednostką chorobową. Jak każda nasza zdolność może ona zostać rozwinięta i ukształtowana lub przetrącona.

Gdy rozwijamy tę daną nam w zalążku zdolność ufania i wierzenia, zaczyna się historia cnoty ufności i wiary. Wyrabiamy w sobie stałą dyspozycję do przyjmowania takich postaw w sprzyjających okolicznościach. Na te „okoliczności” składają się: a) nasze dotychczasowe doświadczenie, b) proponowany nam przedmiot wiary, czyli to, „w co” mielibyśmy uwierzyć, c) mniej lub bardziej wiarygodny w naszej ocenie autorytet, który oferuje nam dany przedmiot wiary.

W teologii chrześcijańskiej mówimy o łasce wiary i o cnocie wiary. Druga jest „kontynuacją” pierwszej. Cnota wiary niemożliwa jest bez łaski wiary. Łaska dana jest każdemu. Przedmiotem wiary chrześcijanina jest Bóg objawiający się w Jezusie Chrystusie. Autorytetem, który nam oferuje ten „przedmiot” wiary, jest Jezus. Tyle że w naszym doświadczeniu jest to autorytet „zapośredniczony” w historycznym Kościele – tzn. wspólnocie Jezusowych uczniów, którzy z pokolenia na pokolenie przekazują sobie ową pochodzącą od Niego „ofertę” wiary.

Wiary-godne i wiary-godni

Na gruncie katolickiej teologii chętnie – także w kontekście wiary lub nie-wiary – mówimy o „współpracy z łaską”. Trzeba jednak zauważyć, że mój świadomy akt wiary (będący de facto aktem woli inspirowanej intelektem) zależeć będzie od kilku czynników, pośród których moja tzw. „dobra wola” jest czynnikiem istotnym, ale z pewnością nie jedynym. Zwłaszcza że mówiąc o „dobrej woli” mamy zazwyczaj na myśli pewne pozytywne nastawienie emocjonalne.

Zdecydowanie ważniejsza jest wiarygodność tego, kto „oferuje” mi wiarę – konkretnego głosiciela, świadka, katechety. Równie ważna jest zasadnicza treść i spójność tego, do uwierzenia w co jestem zapraszany. Jezus jest wiarygodny przez swoją śmierć i zmartwychwstanie. Tak pisze o tym papież Franciszek w swojej pierwszej encyklice, poświęconej właśnie wierze:

Śmierć Chrystusa odsłania całkowitą wiarygodność miłości Bożej, gdy patrzymy na nią w świetle Jego zmartwychwstania. Chrystus zmartwychwstały jest wiarygodnym świadkiem, solidnym wsparciem dla naszej wiary. «Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara » — stwierdza św. Paweł (1 Kor 15,17). Gdyby miłość Ojca nie sprawiła, że Jezus powstał z martwych, gdyby nie zdołała przywrócić życia Jego ciału, nie byłaby miłością w pełni wiarygodną, zdolną oświecić również cienie śmierci” (Lumen fidei, 17).

Istotne pytania brzmią zatem: Czy tym, co przedstawiamy człowiekowi jako „ofertę” wiary jest miłość Boga objawiająca się w zmartwychwstałym Jezusie? Czy ja jestem dla tego człowieka wiarygodnym świadkiem?

Wszyscy się dowiemy

Kiedyś przyjdzie moment, o którym jeden z przeznaczonych na okres wielkanocny hymnów Liturgii Godzin mówi:

Wszystko przeminie, gdy nadejdzie wieczność,
Wiara się skończy, a nadzieja spełni;
Miłość zostanie, aby Cię poznawać
W Twoim królestwie.

Jako chrześcijanie tak właśnie wierzymy, choć oczywiście teoretycznie istnieje możliwość, że wierzymy błędnie. Ale wtedy nawet się nie rozczarujemy, bo jeśli „tam nic nie ma”, to i rozczarowania nie będzie. Jednak naszym zdaniem po prostu staniemy się nie-wierzący. Tam już wszyscy będziemy wiedzieć. Jednych ta wiedza nieskończenie uraduje, innych być może przerazi.

Obrazowo mówiąc, „zdejmiemy” wówczas wiarę, jak się zdejmuje znoszone buty po długiej wędrówce. Nasze tęsknoty otrzymają odpowiedź. Miłość pobiegnie dalej – „dalej wzwyż i dalej w głąb!”, jak pisał Lewis. Byle nie przyszło nam usłyszeć tego, co kiedyś usłyszeli uczeni w Prawie, „eksperci od wiary” od pewnego rabbiego z Nazaretu: „Biada wam, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli” (Łk 11,52).

Tags:
niebowiara
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail