separateurCreated with Sketch.

Kiedy żegnał się z żoną, życie ich synka dopiero się zaczynało

Dylan Benson
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Katarina Berden - 03.01.23
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Dylan chce wykorzystać swoje doświadczenie, aby zachęcić innych: „Nieważne jak jest ciężko, zawsze wytrwaj. Wszystko może się poprawić i możemy stawić czoła każdemu wyzwaniu!".
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Bajka, która zamieniła się w koszmar

Dylan i Robyn Benson poznali się i zakochali w sobie w szkole średniej. Gdy Robyn miała 32 lata, usłyszała wspaniałą wiadomość, że wraz z mężem spodziewają się dziecka. Bajka jednak szybko zamieniła się w koszmar.

W grudniu 2013 roku, gdy Robyn była w piątym miesiącu ciąży, poczuła silny ból głowy. Okazało się, że był to wylew krwi do mózgu, w wyniku którego straciła przytomność.

Kobieta została szybko przewieziona do szpitala, gdzie następnego dnia stwierdzono u niej śmierć mózgu. Lekarze postanowili mimo wszystko utrzymać jej ciało przy życiu, aby móc przeprowadzić bezpieczny poród jej dziecka.

W lutym Dylan otrzymał telefon ze szpitala informujący go, że po 28 tygodniach ciąży i sześciu tygodniach od ustania pracy mózgu, organizm jego żony nie jest już wystarczająco stabilny i lekarze muszą wywołać poród. "Jej czas nadszedł, Robyn wytrzymała tak długo, jak tylko mogła" - mówił wówczas Dylan.

Ponieważ poród był ryzykowny, ojciec nie mógł być przy nim obecny, ale już kilka chwil po narodzinach mógł po raz pierwszy trzymać swojego syna w ramionach. Iver przyszedł na świat w sobotę wieczorem, ważąc niespełna 1300 gramów.


Pożegnanie i nowy początek

Dylan chciał utrzymać ciało żony przy życiu jeszcze przez przynajmniej przez kilka godzin, nie chciał bowiem, by urodziny Ivera zbiegły się z dniem, w którym Robyn by umarła. W niedzielę lekarze odłączyli maszyny, które utrzymywały ciało Robyn przy życiu.

"Te pięć godzin pomiędzy pierwszym spotkaniem z Iverem a momentem, w którym pożegnałem się z Robyn, były najgorsze w moim życiu. Straciłem żonę, ale otrzymałem wielki dar: zostałem ojcem mojego cudownego chłopczyka" - powiedział.

"Nigdy nie zapomnę tych wydarzeń, choć trudno to wyjaśnić. To była najgorsza rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić i mam nadzieję, że nikt inny nie przeżyje takich chwil" - dodał.

To było bardzo traumatyczne, ale Dylan jest wdzięczny wszystkim bliskim, którzy stali przy nim i pomogli mu przejść przez tę wielką mękę. Spędzał w szpitalu każdy dzień od 28 grudnia do 5 maja. Wtedy właśnie mógł wreszcie wrócić do domu z małym Iverem.
Dziewięć lat później nadal odczuwa ból, ale jest też wdzięczny.

"Jestem wdzięczny personelowi szpitala, dzięki któremu mój mały cud był możliwy. Było to dla mnie ogromne wsparcie, gdy żegnałem się z żoną i przygotowywałem się na przyjście syna. Nauczyli mnie, jak go karmić, myć, zmieniać pieluchy… Jestem też wdzięczny mojej rodzinie i przyjaciołom, całej społeczności, która była z nami w myślach i modlitwach. Nigdy nie miałem poczucia, że jestem sam".

Zawsze może być lepiej

Dylan dodał, że od tego wydarzenia minęło już prawie dziewięć lat, ale nadal trudno mu mówić o wszystkim, co się wydarzyło. Choć wciąż odczuwa ból i tęskni za ukochaną żoną, pozostaje silnym wsparciem dla swojego syna Ivera i cieszy się na każdą wspólną chwilę.
Według jego ojca, Iver jest teraz niesamowicie inteligentnym, zabawnym, troskliwym, kochającym i miłym ośmiolatkiem. Dylan cały czas opowiada mu o Robyn, o tym, jaką była wspaniałą i silną kobietą.

Dwa lata temu Dylan poznał Marikę i zdecydował się założyć z nią nową rodzinę. Mówi, że jest jej dozgonnie wdzięczny, bo była dla niego wielkim wsparciem i pomocą. Przyjęła też Ivera z matczyną miłością.

Dylan chce wykorzystać swoje doświadczenie, aby zachęcić innych: "Nieważne jak jest ciężko, zawsze wytrwaj. Wszystko może się poprawić i możemy stawić czoła każdemu wyzwaniu!".