Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Spotkanie z przyjaciółmi
Czy pójście w odwiedziny do przyjaciół, gdy z powodu niedyspozycji naszego układu trawiennego nie będziemy mogli zjeść tego, co w najlepszych intencjach przygotowali w ramach poczęstunku, ma sens? Może lepiej zostać w domu? Mogę dzwonić do nich od czasu do czasu, może nawet regularnie.
Ale czy jest sens iść w odwiedziny, siadać z nimi przy zastawionym stole, jeśli nie możemy skosztować przygotowanych z myślą o nas potraw? Odpowiedź na to pytanie jest chyba dość oczywista.
Jeśli rzeczywiście jesteśmy przyjaciółmi, to spotkanie przy stole będzie miało swoją wartość również wówczas, gdy posiłek pozostanie przez nas tym razem nietknięty. Będzie miało wartość, bo przyjęliśmy zaproszenie. Bo zadaliśmy sobie trud, by przybyć. Bo poświęciliśmy nasz czas, a znalezienie i poświęcenie czasu na spotkanie, jak mało co buduje i umacnia przyjaźń, gdyż świadczy o tym, że przyjaciel jest dla nas naprawdę ważny, skoro ofiarujemy mu jedyne absolutnie nieodnawialne dobro, jakim jest czas, który mamy do dyspozycji.
Nie jest to sytuacja idealna. Nasi przyjaciele bardzo chcieli nas ugościć i nakarmić. My pozostajemy głodni. Można by powiedzieć, że to, co najważniejsze, nie nastąpiło. Czy jednak to, co się wydarzyło, można tak po prostu nazwać bezsensownym?
Msza bez komunii
Nie jest to może najdoskonalsza analogia, ale mimo to całkiem skutecznie może nam pomóc w rozwianiu wątpliwości dotyczących zdecydowanie ważniejszej kwestii, niż udział w kolacji z przyjaciółmi: czy chodzenie na mszę ma sens, jeśli z powodu trwania w grzechu nie możemy przystępować do komunii?
Nie jest to sytuacja idealna. To oczywiste. Zwłaszcza, że chodzi o pokarm, o którym Chrystus mówi: „Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” (J 6,53).
Jednak nawet jeśli na danym etapie nie możemy przyjmować komunii i z jakichś przyczyn nie jesteśmy w stanie pokonać oddzielających nas od niej przeszkód, to nasze wierne, regularne uczestnictwo w Eucharystii nadal ma olbrzymi sens. Sens nie do przecenienia.
Sens Eucharystii
Siadamy przy Jego stole. Nawet jeśli nie możemy się z niego posilać, to za każdym razem zobaczymy ten stół zastawiony, czekający na nas. I stęsknionego za nami Gospodarza, który, z wciąż tą samą, nieodmienną miłością, pragnie nas karmić Sobą. Jemu nie przestaje zależeć. On nie traci nadziei. Nadziei na nas i dla nas.
Słuchamy Jego Słowa. Ono jest mocne. Ma moc nas przemieniać, nawet jeśli my sami tej zmiany nie widzimy i nie odczuwamy. Także, a może zwłaszcza wówczas, gdy to Słowo nas uwiera czy wręcz boli.
Jesteśmy we wspólnocie. Ta wspólnota – ze wszystkimi swoimi niedoskonałościami – także jest „sakramentem” (cudzysłów służy jedynie zaznaczeniu różnicy względem siedmiu sakramentów) Jego obecności, która jest obecnością z nami i dla nas. „Kościół, przy wszystkich swoich niedoskonałościach, jest naprawdę Jego Ciałem” – czytaliśmy niedawno w testamencie Benedykta XVI.
Last but not least – nasz udział w liturgii ma na celu przede wszystkim oddanie chwały Bogu. Nawet jeśli nie możemy zrobić tego w sposób doskonały i pełny, powinniśmy to zrobić w takim stopniu i formie, w jakich jesteśmy aktualnie w stanie.