Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Poruszającym świadectwem wiary podzielił się w rozmowie z agencją ACI Mena młody libański katolik, Bassel Habkouk. Uwięziony pod gruzami przez ponad dwie doby mężczyzna zachował wiarę w ocalenie dzięki modlitwie do Matki Bożej.
Habkouk przyjechał do Turcji zaledwie na kilka godzin przed tragicznym trzęsieniem ziemi, jakie w nocy z 5 na 6 lutego spustoszyło turecko-syryjskie pogranicze. Kataklizm zastał go w hotelu w mieście Antiochia.
"Gdy gruz spadł na mnie, upadłem na ziemię, wołając z głębi serca: «O Maryjo!». Kontynuowałem wzywanie Dziewicy Maryi przez następne 40 sekund, aż ustało trzęsienie ziemi. Potem, pod gruzami, odmawiałem różaniec. Bóg mnie chronił, a Dziewica Maryja mnie nie opuściła" – relacjonuje mężczyzna.
Habkouk został uwięziony w komorze o długości ok. 2 m i szerokości ok. 40 cm. Tuż obok niego przysypany został jego przyjaciel Elias, który niestety po kilku godzinach zmarł. Sam Libańczyk podkreśla, że to modlitwa dała mu siłę do oparcia się rozpaczy.
"Wystawiony na działanie zimnego powietrza, nie wiedząc, skąd ono pochodzi, nie czułem głodu ani pragnienia, chociaż wciąż miałem przy sobie trochę jedzenia. Znalazłem plastikową rurę o długości około metra i użyłem jej do uderzania w gruz wokół mnie, sygnalizując ratownikom, gdzie jestem" – kontynuuje Habkouk.
Moment grozy mężczyzna przeżył drugiego dnia uwięzienia w nocy. Służby wydobyły wówczas spod gruzów innego, przysypanego obok mężczyznę, po czym... zniknęły. Rano ratownicy wznowili jednak swoją akcję, wydobywając Bassela. Libańczyk spędził pod gruzami 52 godziny.
Boso do sanktuarium, na klęczkach do groty
W rozmowie z ACI Mena Habkouk przyznał, że o wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny zwraca się w swoim życiu regularnie. "Od dzieciństwa byłem wychowywany zgodnie z tradycjami mojej wioski, Maghdouché. Tam uczono mnie, jak ważne są katolickie święta" – wyjaśnia.
"Mieszkańcy Maghdouché czynili znak krzyża za każdym razem, gdy opuszczali wioskę, mówiąc: «W Tobie pokładamy naszą nadzieję, Matko Boża!». A potem szli, ufając Panu za wstawiennictwem Maryi i dziękując Jej za opiekę, zwłaszcza w trudnych podróżach" – dodaje.
Maryjnej pobożności mieszkańców Maghdouché sprzyja położone w miasteczku Sanktuarium Matki Bożej z Mantary (tekst o nim publikowaliśmy tutaj). Według tradycji miejscowość miała odwiedzić za swojego życia Maryja wraz z Jezusem. Sanktuarium do dziś stanowi ważne miejsce kultu dla katolików obrządku melchickiego z Libanu.
Jak przyznaje Habkouk, o jego ocalenie modliła się również żarliwie jego matka. "Kiedy nastąpiło niszczycielskie trzęsienie ziemi, obiecała Maryi Dziewicy, że jeśli jej syn bezpiecznie wróci z Turcji, zejdzie boso ze wsi do sanktuarium (...) i wejdzie ze mną na klęczkach do groty. I spełniła swoją obietnicę po moim powrocie do domu" – opowiada.
Mieszkańcy Maghdouché zgotowali szczęśliwie ocalonemu mężczyźnie gorące powitanie. Na jego cześć i na chwałę Pana zabiły nawet kościelne dzwony. Przede wszystkim jednak Bassel Habkouk mógł w końcu ponownie uściskać dwójkę swoich dzieci i żonę.
***
W wyniku trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8 w skali Richtera, jakie ok. godz. 2 w nocy czasu polskiego z 5 na 6 lutego nawiedziło turecko-syryjskie pogranicze, zginęło co najmniej 50 tys. osób (stan na 3.03, na godz. 11.00), ok. 122 tys. odniosło zaś obrażenia. Zawaleniu uległo też kilkadziesiąt tysięcy budynków mieszkalnych, w tym liczne wielorodzinne.
19 lutego oficjalnie ogłoszono zakończenie akcji ratunkowej. Łącznie udało się wydobyć spod gruzów ponad 8 tys. żywych osób, w tym ostatnie w przeszło 11 dni po trzęsieniu. W akcji uczestniczył również oddział polskich strażaków HUSAR, który ocalił życie 12 przysypanych. W regionie w dalszym ciągu odczuwalne są silne wstrząsy wtórne, w jednym z nich (20.02) śmierć poniosło kolejnych 9 osób.