Aleteia logoAleteia logoAleteia
wtorek 23/04/2024 |
Uroczystość św. Wojciecha
Aleteia logo
Styl życia
separateurCreated with Sketch.

Powiedziała Maryi „tak” i zaczęły dziać się cuda

różaniec w kobiecej dłoni

Sasapin Kanka | Shutterstock

Łukasz Witkiewicz - 25.03.23

Kiedyś nie do pomyślenia było dla niej odmówić część różańca. Ale przyszedł w jej życiu czas, że zaczęła modlić się Nowenną Pompejańską. I kiedy skończyła odmawiać trzy „pompejanki” pod rząd, sprawy po ludzku nie do rozwiązania naprawiły się, a ona zaczęła stałą współpracę z Maryją.

Z Matką Bożą Anna była blisko od zawsze. Mówi o sobie, że jest dzieckiem Maryi i… wolności, bo przyszła na świat w dniu, w którym narodziła się “Solidarność” – 31 sierpnia 1980 r.  Dokładnie tego dnia w bliskim jej sercu sanktuarium, w Hodyszewie, odbyła się koronacja obrazu Matki Bożej Pojednania. Dlaczego właśnie to podlaskie sanktuarium? Bo z tamtych okolic pochodzą jej dziadkowie, a byli to ludzie niezwykłej wiary.

Dzień u dziadków zaczynał się śpiewem Godzinek, a kończył się modlitwą różańcową. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale dziadek znał na pamięć Pismo Święte! Całe życie pracował ciężko na roli, ale był też światłym człowiekiem – bardzo dużo czytał, lubił się uczyć. Kiedy razem z wnuczką paśli krowy lub po prostu odpoczywali pod jabłonką w skwarne letnie popołudnia, dziadek opowiadał Ani historie biblijne. A ona potrafiła potem sprawdzić jego znajomość Słowa Bożego zaglądając do Pisma Świętego.

Zdarzało się, że miejscowy proboszcz, kiedy w czasie żniw zanosiło się na deszcz, pozwalał na pracę w niedzielę. Wtedy dziadek Anny mawiał: Skoro Pan Bóg daje deszcz, to da i słońce, żeby plony wysuszyć, a w dzień święty się nie pracuje!

W dzieciństwie każdy dzień jej urodzin ostatniego dnia wakacji kończył się uroczystością w hodyszewskim sanktuarium.

Do Maryi w Wilnie i Częstochowie

Rodzina Anny mieszka w Białymstoku. Kiedy miała siedem lat, ojciec zostawił jej mamę z dwójką dzieci – Anna ma jeszcze młodszego brata. Nie było im łatwo. Ale mama Anny niemal co roku brała plecak i wyruszała na pielgrzymkę do Częstochowy – u stóp Maryi zostawiała swoje trudy, troski i radości, a Jasnogórska Pani dbała o nich przez cały rok. Kiedy Anna podrosła, brała swój plecak i ruszała na pielgrzymkę razem z mamą, jednak upodobała sobie za opiekunkę Tę, co w Ostrej świeci Bramie i zaczęła pielgrzymować do Wilna. Bywały też lata, że wybierała się na dwie pielgrzymki – do Matki Bożej Ostrobramskiej i do Czarnej Madonny. Często też modliła się przy ołtarzu Matki Bożej Miłosierdzia w białostockiej katedrze.

Na studia wyjeżdżała pełna obaw – w domu się nie przelewało, nie wiedziała, czy mama poradzi sobie materialnie, utrzymując córkę studiującą dziennikarstwo na warszawskim UKSW. Ale i tym razem wszytko zawierzyła Maryi i to na tyle skutecznie, że dziś jest kobietą wszechstronnie wykształconą, o całym wachlarzu kompetencji i posiada… kilkanaście dyplomów!

Na ołtarzu Matki Bożej Ostrobramskiej Anna zostawiła też swoją wiązankę ślubną, w ten sposób zawierzając swoje małżeństwo. Lecz, mimo że od dziecka szła razem z Matką Bożą, to z różańcem nie było jej po drodze. No chyba, że na pielgrzymce, to rzeczywiście – w drodze. Zwykle jednak była w stanie odmówić jeden dziesiątek w ciągu dnia.

Trzy „pompejanki” pod rząd

Kiedy na świat przyszedł drugi syn Anny, w jej małżeństwie pojawił się kryzys. Ciężki kryzys. Jak sama mówi – po ludzku nie do rozwiązania.

Sięgnęła po różaniec. Najpierw odmawiała, tyle ile potrafiła – jedną dziesiątkę dziennie. Po jakimś czasie sięgnęła po mocniejsze środki – Nowennę do Matki Bożej rozwiązującej węzły, a wiązało się to już z odmówieniem całej części różańca. I wtedy zadzwonił szwagier Ani i przesłał jej świadectwo kobiety, która wymodliła uzdrowienie swojego małżeństwa dzięki Nowennie Pompejańskiej.

Trzy części różańca dziennie! Nie ma mowy, nie dam rady! – to była jej pierwsza reakcja. Ale szwagier się nie poddawał. Zacznij odmawiać, ja też będę odmawiał za was, a jak ci będzie ciężko, to zobacz sobie jeszcze raz świadectwo tej kobiety – zachęcał.

Już na samym początku, kiedy Anna zaczęła Nowennę Pompejańską w intencji swojego małżeństwa, ogarnął ją niesamowity spokój… Od tego czasu wiedziała, że nie wypuści różańca z rąk. Odmówiła nie jedną, ale trzy „pompejanki” pod rząd – do Ojca, Syna i Ducha Świętego, do całej Trójcy Świętej. I w jakiś cudowny sposób czas na modlitwę zawsze się znalazł. A jej małżeństwo zostało uratowane!

Chodzący dowód na Miłość Bożą

Anna o wszystkich Bożych natchnieniach mówi: Matka Boża przyszła z tym do mnie, a brzmi to tak naturalnie, jakby opowiadała o odwiedzinach swojej przyjaciółki.

Maryja przychodziła z zaproszeniem zawierzenia, najpierw po narodzeniu pierwszego, potem drugiego syna, ale jak tu znaleźć czas na 33-dniowe rekolekcje, kiedy się wychowuje dwóch chłopców? Najświętsza Panna zaprosiła ją znów, po narodzinach trzeciego syna, i dopiero Ania wtedy zdecydowała się na zawierzenie – zaufała, że nawet wychowując Trzech Budrysów, z Maryją zawsze znajdzie czas na rekolekcje.

Ciekawe, że jej wszyscy synowie urodzili się w marcu – jeden w dzień świętości życia 24 marca, drugi w Środę Popielcową, a trzeci w pierwszą sobotę miesiąca – poród zaczął się dokładnie wtedy, gdy jej mąż przyszedł z kościoła po odprawieniu piątego nabożeństwa wynagradzającego.

Takich „przypadków”, które jak wiemy przypadkami nie są, było w życiu Anny wiele. Przez całe życie doświadczała Bożego prowadzenia, dlatego mówi o sobie, że jest chodzącym dowodem na Miłość Bożą i opiekę Matki Boskiej.

Przyznaje też, że Maryja zawsze była bardzo cierpliwa. Czekała spokojnie na jej „tak” w sprawie różańca i zawierzenia. Ale trzecie „tak” Anna powiedziała już bardziej ochoczo, gdy Matka Boża przyszła do niej z konkretnym zadaniem.

Z dwóch róż – osiemnaście

W przedszkolu, do którego chodzili jej synowie, Anna poznała panią, która prowadziła dwie róże różańcowe za mężów. Jednak moderatorka dwóch róż przeprowadzała się w inne miejsce, nie była już w stanie prowadzić dzieła. Ktoś musiał je przejąć.

Ania sama nie wie, jak to się stało, że się zgodziła. W sierpniu tego roku minie już 7 lat, a z dwóch róż św. Tereski i św. Józefa wyrosło przez ten czas… osiemnaście! Dziś na całym świecie, bo i w Kanadzie, Anglii, w Niemczech, we Francji i Holandii, prawie 360 żon modli się za swoich mężów.

Jak to działa? W każdej róży, która ma swojego świętego patrona, jest 20 kobiet. Przez 20 miesięcy żony modlą się na różańcu za mężów. Co miesiąc następuje zmiana tajemnic różańcowych. W efekcie działa to tak, że za każdego mężczyznę codziennie odmawiany jest cały różaniec, wszystkie cztery części. Oprócz stałych intencji, w których modlą się róże, np. za męża, za jedność sakramentalnego związku, uzdrowienie małżeństwa, można też zgłaszać intencje bieżące, indywidualne.

Anna prowadzi całą „różańcową ewidencję” – wysyła tabelki ze zmianą tajemnic, zbiera intencje, tworzy kolejne róże. Roboty sporo, nieraz trzeba się tym zajmować po nocach. Oprócz modlitwy panie potrafią pościć, ofiarować swoje cierpienia, a w pierwsze poniedziałki miesiąca proszą o pomoc dusze czyśćcowe. Każdego 25. dnia miesiąca moderatorka wysyła intencje mszalne do Papieskiego Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach. Dzieło kwitnie i rośnie. Róże Różańcowe Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych są pod opieką duszpasterską ks. Konrada Zawłockiego, wikarego w parafii św. Łukasza na warszawskim Bemowie. Panie potrafią się też spotkać w parafii, by wspólnie się modlić i rozmawiać, ale oczywiście „fizyczne” spotkania nie są konieczne (czasami po prostu niemożliwe, bo żony mieszkają na drugim końcu świata) – do modlitwy można przystąpić w każdej chwili online. Żony organizują się w różach dzięki tzw. marketingowi szeptanemu – wieść o różańcu za mężów przenosi się pocztą pantoflową.

Cuda na Bemowie

No dobrze, a jakie są owoce tej wielkiej modlitwy? W bemowskim mieszkaniu Anna prowadzi spis łask i cudów wymodlonych na modlitwie różańcowej za przyczyną Maryi: w małżeństwach poprawiają się relacje, schodzą się małżonkowie, nawet kiedy już jest po rozwodzie. We wspólnocie urodziło się szczęśliwie 14 dzieci, w tym jedno wymodlone po 12 latach próśb. Starsze dzieci zdają matury i egzaminy, mężowie nawracają się, znajdują pracę, są też spektakularne uzdrowienia.

Mężczyźni potrzebują dziś szczególnie wsparcia modlitewnego. Oczywiście, muszą też działać, brać odpowiedzialność za siebie, walczyć ze słabościami. Ale kiedy mają świadomość, że stoją za nimi żony z różańcem, łatwej im zmagać się z coraz trudniejszą rzeczywistością, w której rodzina jest pod nieustannym bombardowaniem.

Dlatego jeśli jesteś żoną w związku sakramentalnym i potrzebujesz potężnego wsparcia modlitewnego dla swego męża lub małżeństwa, zgłoś się do Róż Różańcowych Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych prowadzonych przez Annę. Bo za przyczyną Maryi to, co po ludzku niemożliwe, staje się możliwe.

Tags:
Maryjaróżaniecświadectwo
Modlitwa dnia
Dziś świętujemy...





Top 10
Zobacz więcej
Newsletter
Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail