„Czytając i rozważając Biblię, nie doznaję za każdym razem olśnienia ani nie zmieniam nagle życia o 180 stopni. Kropla drąży skałę. Słowo, kawałek po kawałku pracuje w moim sercu, modyfikując myślenie” – pisze w mediach społecznościowych Marysia Górczyńska, znana tam jako Chrześcijanka z sąsiedztwa.
„Przy niektórych rozdziałach zdarza mi się wzdychać do góry: Serio, Panie Boże? Nie dało się jakoś inaczej natchnąć autora tej księgi? Albo chociaż sprawnego redaktora zatrudnić?” – śmieje się Agata Rusek. Wraz z Marysią Górczyńską, w mediach społecznościowych znaną jako „Chrześcijanka z sąsiedztwa” zdradzają, co może się wydarzyć, gdy zaczniemy czytać Pismo Święte.
„Powiedzmy sobie szczerze: Pismo Święte – przynajmniej od strony językowej – nie będzie w stanie porwać przeciętnego człowieka. No chyba, że ktoś jest akurat teologiem albo charyzmatykiem. Sama też czasem przyznaję, że podczas lektury Biblii, nudzę się jak mops. A mimo to postanowiłam przestudiować ją od deski do deski” – mówi Agata Rusek, poczwórna mama i autorka bloga Dobra Wnuczka, która kilka miesięcy temu podjęła wyzwanie przeczytania Biblii w rok.
12-miesięczną rozpiskę lektury, opracowaną przez ks. Piotra Ostańskiego, powiesiła w widocznym miejscu nad biurkiem. Od tamtej pory, każdego dnia czyta trzy fragmenty – dwa ze Starego i jeden z Nowego Testamentu.
„Przy niektórych rozdziałach zdarza mi się wzdychać do Góry: Serio, Panie Boże? Nie dało się jakoś inaczej natchnąć autora tej księgi? Albo chociaż sprawnego redaktora zatrudnić? Aż prosi się, by dać tu mniej powtórzeń, a więcej konkretów i prostej składni!” – śmieje się Agata.
Wiara jak relacja
„Czytanie Biblii traktuję jak rozmowę z kimś szalenie ważnym, drogim i bliskim. Z ukochanym mężem też zdarza mi się przecież nudzić – dodaje. – Szczególnie, gdy po raz kolejny zaczyna wyjaśniać niuanse uzbrojenia w betonie albo udowadniać wyższość akordu zawieszonego nad septymowym. Choć niewiele z tego rozumiem, to słucham, bo mam świadomość, że to co mówi, jest dla niego ważne”.
Dla Agaty to właśnie wysiłek włożony w słuchanie – a już szczególnie wtedy, gdy przychodzi ono z największym trudem – jest jednym z największych wyrazów miłości. Podobnie stara się podchodzić do lektury Słowa.
„Wiara opiera się głównie na relacji. Żeby bardziej kochać, trzeba wciąż lepiej się poznawać. Logiczne, że chcąc wiedzieć o Bogu coraz więcej i więcej, chcąc odkrywać co jest dla Niego ważne, muszę podjąć trud słuchania” – mówi Agata.
I dodaje: „Jak już – jakimś cudem – uda się wygospodarować czas, pokonać zmęczenie i na dobre wgryźć się w biblijny tekst, szybko można się przekonać, że opisane tam historie – pod względem fabuły – w niczym nie ustępują najlepszym romansidłom, thrillerom czy zawiłym obyczajówkom”.
Jest to zapewne jeden z powodów, dla których Agata nie potrafi z czytania tej niełatwej Księgi zrezygnować. Ba, nawet nie próbuje tego robić, bo i po co, skoro – jak sama twierdzi – jest to jedyny nałóg, w który warto wpaść.
Zaczęło się we wspólnocie, od grupek dzielenia, do których zresztą nastawiona była z początku bardzo sceptycznie. Z czasem jednak, słuchając tego co mówią inni, sama też zapragnęła doświadczyć żywego, bezpośredniego wpływu Słowa Bożego na swoje życie.