Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Polacy chcą szybszych rozwodów
W 2021 r. rozwód wzięło aż 60 tys. par, czyli 10% więcej, niż w roku poprzednim. Chociaż rozwód to drugie najbardziej stresujące doświadczenie dla człowieka według kwestionariusza Holmesa i Rahe’a (zaraz po śmierci współmałżonka), liczba rozwiązywanych małżeństw rośnie. Polacy nie są zrażenie skomplikowanymi procedurami.
Coraz więcej rozwodów – bo aż 75,3% – jest przeprowadzanych bez orzekania winy z czyjejś strony – czyli za obopólną zgodą. Autorzy notki stwierdzają, że „decyzje o rozstaniu są lepiej przemyślane, a małżonkowie bardziej zgodni”. Brzmi to paradoksalnie, że zgoda małżonków dotyczy tego, żeby już nie być w małżeństwie.
Co więcej, Polacy chcą finalizować rozwód jak najszybciej. Zdecydowana większość rozpraw kończy się przed upływem roku. Jednak prawie połowa ankietowanych chciałaby rozwiązać małżeństwo w ciągu miesiąca.
Na (nie)szczęście są mediatorzy
Autorzy notki doceniają rolę mediatorów, z którymi spotykają się dążący do rozwodu małżonkowie. Niestety nie jest to rola wspierająca trwałość relacji. Mediator ma pomóc skrócić czas trwania rozwodu oraz zmniejszyć jego koszt i związany z tym stres. Skorzystanie z pomocy mediatora może skrócić czas trwania rozwodu do 22 dni.
Wydawać by się mogło, że rolą mediatora jest pomoc w rozwiązaniu konfliktu, ale niekoniecznie przez rozwiązanie małżeństwa. Kamil Jura, prawnik i mediator rozwodowy stwierdza: „Rozwiązanie stanowią mediacje przedrozwodowe, które pomagają wypracować porozumienie, prowadzące do szybkiego i spokojnego rozwodu (podkr. dd). Oszczędzają one stresu rozwodzącym się, a także dzieciom, które nie muszą uczestniczyć w trudnych rozprawach sądowych i angażować się w spory rodziców” – takie zdania możemy przeczytać we wspomnianej notce.
A co z dziećmi?
Autorzy raportu zauważają bardzo ważną rzecz: „Ponad 25% rozwodzących się rodziców zaobserwowało u swoich dzieci zwiększoną płaczliwość, aż 23% obniżone samopoczucie, a niemal 23% dzieci rozstających się par doświadczyło wycofania do świata wewnętrznego. Alarmujące jest również to, że niemal 42% rodziców stwierdza, że ich dzieci ucierpiały w trakcie rozwodu”. (podkr. dd)
Badania pokazują, że dzieci na każdym etapie rozwoju są negatywnie dotknięte przez rozwód rodziców. Niemowlak, gdy zabranie opiekującego się nim dorosłego, odczuwa lęk i traci poczucie bezpieczeństwa. Efektem tego mogą być problemy ze snem i płaczliwość. Dziecko w wieku od 2 do 3 lat, protestuje, gdy dorosły znika z jego życia. Z czasem przychodzi wyciszenie, ale potem rozpacz miesza się z nadzieją, a miłość z nienawiścią.
Przedszkolak gromadzi w sobie wiele trudnych emocji. Może zacząć obwiniać siebie za rozpad małżeństwa rodziców. Niepewność, opuszczenie, utrata bezpieczeństwa skutkują niechęcią do zabawy, agresją, roztargnieniem i objawami psychosomatycznymi, jak bóle brzucha, moczenie.
Dziecko w wieku szkolnym może jednocześnie tęsknić za rodzicem, który odszedł lub też obwiniać matkę, lub ojca za zaistniałą sytuację. Trudne emocje dają swój wyraz w środowisku szkolnym: obniża się jakość nauki, dziecko odczuwa wstyd z powodu swej sytuacji. Obniża się jego samoocena, a wzrasta lęk i agresja.
Rozwód rodziców to ogromne obciążenie zwłaszcza dla dojrzewającego nastolatka, który przeżywa burzę hormonów. Spadają na niego dodatkowe obowiązki, związane z nieobecnością jednego z rodziców. Na to wszystko nakłada się stres, który powoduje obniżenie jakości życia.
Nie ma się z czego cieszyć
Wiem, że rozwód rozwodowi nierówny i czasami jest jedynym ratunkiem dla osoby gnębionej lub doświadczającej przemocy. Wydaje mi się jednak, że zwiększająca się liczba rozwiązywanych prawnie małżeństw nie jest znakiem tego, że tysiące ludzi jest uwikłanych w toksyczne, przemocowe związki i w końcu znaleźni oni siłę, by się z nich wyzwolić.
Wydaje się, że czymś łatwiejszym jest zakończyć jeden proces i rozpocząć nowy – w tym wypadku chodzi o małżeństwo. Można wtedy niejako wrócić do punktu wyjścia. I choć zmieni się jedna strona relacji, to druga pozostanie taka sama – będziemy nią my: z naszymi wadami, zranieniami, zaletami i przekonaniami. Jednocześnie rozwodząc się, ludzie tracą to, co budowali przez wiele lat. Może warto przy pomocy osób trzecich postarać się naprawić to, co już stoi, zamiast wyburzać do końca?
I ostatnia sprawa: wejście w małżeństwo to wzięcie za siebie nawzajem odpowiedzialności. To szczególnie istotne, gdy pojawią się w nim dzieci. Utrata przez dziecko poczucia bezpieczeństwa i stabilności będzie skutkować niepoukładanymi zachowaniami i relacjami w przyszłości.
—
Rozwody były zawsze i pewnie będą nam towarzyszyć do końca. Ich zwiększona liczba jest sumą wielu czynników. Myślę, że wśród nich jest zmniejszona umiejętności do pracy nad sobą i relacjami oraz zagubione rozumienie roli odpowiedzialności za innych.
Źródło: Kancelaria Nowy Etap, linia-zdrowia.pl