Zwycięzca słoweńskiego MasterChefa, Luka Novak, dzieli się tym, co otrzymał wychowując się w 12-osobowej rodzinie. Mówi o spełnionych marzeniach, zdecydowaniu, pewności siebie, ale też o ryzyku, które czasami jest niezbędne do osiągnięcia wielkich rzeczy.
Lojze Grčman: Jak wygląda codzienne życie Luki niecały rok po wygraniu MasterChefa?
Luca Novak: Jest na pewno zdecydowanie bardziej zróżnicowane niż wcześniej. Moje weekendy przesunęły się nieco na poniedziałek i wtorek. Codziennie coś się dzieje, cały czas jest jakaś akcja kulinarna.
Jakiś czas temu powiedziałeś, że żyjesz swoim marzeniem. Nadal tak uważasz?
Każdego dnia bardziej. Ponieważ robię to, co lubię. Kiedy wstaję rano, jestem pełen energii. Wiem, że dzień będzie kreatywny, że pracuję dla siebie, a nie dla kogoś innego. Rozwijam się, chcę być lepszy każdego dnia. Robię najwięcej, ile jestem w stanie i idę z prądem. Dlatego sprawy idą w dobrym kierunku. Człowiek nie ma supermocy. Nie możesz przejmować się otoczeniem, podążaj za swoją wizją.
Skoro już wspomniałeś o supermocach, jak doszło do tego, że jakiś czas temu dopadło cię poczucie wypalenia?
To było wtedy, gdy miałem 27 lat i pracowałem w rodzinnej firmie. Nawet teraz mam wysokie tempo pracy, może nawet czasem zbyt wysokie. Nauczyłem się już oceniać, kiedy mam dość i nieco wyhamowywać. Ale kiedyś byłem młody i głupi, waliłem głową w mur, bez względu na konsekwencje.
To była prawdziwa życiowa lekcja, że nie ma sensu upierać się przy czymś, kiedy to nie wychodzi i wszystko sprawia ci trudność. Czasami lepiej jest trochę zaryzykować, mieć trochę mniej. Kiedy robisz to, co chcesz, pieniądze same do ciebie przychodzą. Wszyscy chcemy robić karierę, ale najważniejsze jest to, by być szczęśliwym w tym, co się robi. Reszta sama przyjdzie.
Zobacz Lukę Novaka przy pracy – kliknij w galerię!
Mogłeś zostać dyrektorem rodzinnej firmy Novaki, produkującej meble – firmy, która odnosiła sukcesy. Dlaczego zdecydowałeś się rozpocząć własną działalność i wybrałeś kierunek kulinarny?
Zacząłem pracować w rodzinnej firmie w wieku 21 lat, a przejąłem ją w wieku 23 lat. Mówią, że aby być na tym stanowisku w tym wieku, trzeba być trochę stukniętym. W tamtym czasie nie interesowałem się podobnymi rzeczami, co moi rówieśnicy. Postrzegałem siebie jako osobę, która może odnieść sukces w określonej dziedzinie. Nie byłem wzorowym uczniem, co pozwoliłoby mi podjąć studia na elitarnych kierunkach. Ale nie żałuję, bo znalazłem to, co naprawdę lubię. Praca z ludźmi w połączeniu z kuchnią. Zawsze się we mnie gotowało, kiedy ojciec mówił do mnie: „Nie, to ci się nie uda”.
W gotowaniu czy w biznesie?
To dotyczy wszystkiego. Kiedy mój ojciec mówił mi, że nie mogę czegoś zmienić, motywowało mnie to jeszcze bardziej; to mnie kształtowało. Zawsze interesowałem się gotowaniem. Po ciężkim dniu zaczynałem gotować, bo to mnie relaksowało. Od dawna mówiłem, że pewnego dnia będę miał własną gospodę. Potem przyszło wypalenie. Myślałem o tym, czego chcę w życiu. Potem przyszedł MasterChef, do którego wszedłem z jasną wizją. Aby wygrać. Kiedy decyduję się coś zrobić, robię to na 100%.