separateurCreated with Sketch.

Eucharystia w okopach Bachmutu. „Wiemy, że Bóg jest z nami i nie ma rzeczy niemożliwych”

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Nawet jeżeli chłopak przychodzi niewierzący, to gdy widzi śmierć, tragedię i walkę – to znika ateizm, bo pojawia się pytanie, jaki jest sens życia. Jeśli nie ma Boga. To życie, ale i jego ofiara nie ma żadnego sensu”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

- Najważniejsze jest, żeby ludzie wiedzieli, że nie są sami, że Kościół ich nie opuścił – mówi greckokatolicki biskup okupowanego Doniecka. Swe duszpasterstwo dostosowuje do wojennych warunków. Młodzieży żyjącej pod rosyjską okupacją spotkanie z papieżem w Lizbonie relacjonował w mediach społecznościowych.

Uprowadzeni redemptoryści

Bp Maksym Ryabukha odpowiada za egzarchat doniecki, czyli najbardziej wysuniętą na wschód greckokatolicką diecezję Ukrainy. Leży ona na linii frontu i wciąż trwają tam zacięte walki. Aż dwie trzecie terytorium jest okupowane przez Rosjan i nawet biskup nie ma możliwości wjazdu na ten teren. Życie duszpasterskie jest kompletnie sparaliżowane. Ostatni dwaj księża – ojcowie Ivan Levitskyi i Bohdan Haleta - zostali jesienią uprowadzeni.

– Mimo podejmowanych wysiłków nie mamy żadnych sprawdzonych informacji na temat porwanych redemptorystów. Donoszono nam, że początkowo byli torturowani, a już dziewiąty miesiąc są w rękach Rosjan – mówi bp Ryabukha prosząc o modlitwę w intencji ich uwolnienia.

Zakonnicy posługiwali zarówno grekokatolikom, jak i łacinnikom w kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Berdiańsku i stamtąd zabrały ich rosyjskie służby specjalne. Kapłanom zarzucono „dywersyjną” oraz „partyzancką” działalność, po tym jak na parafię podrzucono im broń.

– To kapłani Kościoła, którzy nie mają żadnej winy, chyba że za taką należy uznać sakramentalną służbę ludziom i niesienie im wsparcia humanitarnego – mówi bp Ryabukha.

Biskup czasów wojny

Pytany o realia duszpasterskie wyznaje: „Jestem biskupem jednej z ukraińskich diecezji najbardziej dotkniętych ranami i szaleństwem obecnej wojny. Wiemy jednak, że Bóg jest z nami, nie ma rzeczy niemożliwych”.

Dynamiczny 42-letni salezjanin, od lat zaangażowany w pracę z młodzieżą w duchu księdza Bosko, został biskupem w czasie wojny. Posługiwał wówczas w Kijowie, gdzie kierował wspólnotą salezjańską i odpowiadał za formację młodych zakonników.

Któregoś wieczoru zadzwonił do mnie papież Franciszek. Byłem ogromnie zaskoczony. Długo rozmawialiśmy. Pytał o sytuację w stolicy, potrzeby ludzi, a na zakończenie powiedział, że będę biskupem egzarchatu donieckiego, czyli na terenach, gdzie trwają zacięte walki – wspomina.

Święcenia biskupie przyjął siedem miesięcy temu w katedrze w Kijowie, tłem liturgii były kolejne alarmy przeciwlotnicze i odgłos ostrzałów. Wspomina pierwsze wojenne tygodnie. Najazd Rosji na jego ojczyznę zastał go w podkijowskim miasteczku, w piwnicach którego spędził z ludźmi wiele tygodni, odprawiając dla nich msze w świetle latarek i spowiadając całymi godzinami.

– Namacalnie widziałem, że Kościół nie opuścił ludzi, że trwał przy nich i niósł nadzieję, tak jest do dziś – mówi dodając, że wtedy przeszedł praktyczny kurs tego, jak duszpastersko odpowiadać na wojenne wyzwania.

Ogromna próba dla Kościoła

Gdy pytam go o pierwsze miesiące biskupiej posługi wyznaje, że nadzieja miesza się z bólem, a miłosierdzie z okrucieństwem, którego przerażające skutki zbyt często widział na własne oczy. Na teren Doniecka i Ługańska, które należą do jego egzarchatu wciąż nie ma wjazdu.

Zamieszkał w niewielkim pokoju przy parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Zaporożu i stamtąd objeżdża wspólnoty uchodźców rozsiane po całym wschodzie Ukrainy, pokonując miesięcznie po 5 tys. kilometrów. Wciąż marzy o tym, by móc wejść do swej katedry w Doniecku i spotkać wiernych będących obecnie zakładnikami na terenach okupowanych przez Rosjan.

– To jest ogromna próba dla Kościoła. Przypominają się czasy komunistycznych represji, gdy z braku kapłanów wiarę przekazywali świeccy – mówi bp Ryabukha. Zajmuje się pracą wśród uchodźców z Donbasu, na ile może pozostaje w kontakcie z ludźmi na terenach okupowanych, którzy, jak mówi, bardzo cierpią z powodu braku możliwości przystępowania do sakramentów.

Eucharystia w okopach

Kiedy tylko może jeździ też do żołnierzy na linię frontu. Eucharystię sprawował m.in. w okopach wokół Bachmutu. – Widziałem wzruszenie żołnierzy jak wspólnie śpiewaliśmy. Mówili mi, że myśleli o swych bliskich, ale i o kolegach, którzy ginęli na ich oczach. Ktoś kiedyś za to będzie musiał odpowiedzieć przed Bogiem – mówi poruszony.

Potwierdza to, co mówi wielu kapłanów jeżdżących do okopów: podczas wojny rośnie zainteresowanie praktykami religijnymi wśród ludzi a w okopach na linii frontu nie ma ateistów.

- Nawet jeżeli chłopak przychodzi niewierzący, to gdy widzi śmierć, tragedię i walkę – to znika ateizm, bo pojawia się pytanie, jaki jest sens życia. Jeśli nie ma Boga. To życie, ale i jego ofiara nie ma żadnego sensu.

Nauczyliśmy się żyć na wojnie

Młody biskup codziennie na Telegramie publikuje krótkie wideo-rozważanie nt. Słowa Bożego. Liczba obserwujących ciągle się jednak zmniejsza, bo okupanci rekwirują ludziom telefony starając się ich jak najbardziej sterroryzować. Jeśli natrafią na ślad kontaktów z wolną Ukrainą, możesz skończyć na torturach. Tym niemniej ludziom nie brak odwagi.

Na Światowe Dni Młodzieży do Lizbony pojechał z grupą ukraińskiej młodzieży, która chciała opowiedzieć światu o swoim cierpieniu. Po raz pierwszy w historii ŚDM wyjazd był organizowany wspólnie przez grekokatolików i łacinników. Wyznaje, że jest dumny z ukraińskiej młodzieży, która nie wstydziła się swej ojczyzny i odważnie opowiadała o tym czego doświadcza. Świadcząc o swoim bólu Ukraińcy nabierali w Lizbonie nadziei na przyszłość. Te chwile były dla nich momentem uzdrowienia.

– Do tej pory nauczyliśmy się żyć na wojnie, nauczyliśmy się żyć nawet wśród wycia alarmów, nauczyliśmy się stawiać opór mimo wszystkich ciosów, jakie zadają nam Rosjanie. Usiłujemy zachować w pamięci, że życie nie przestaje biec do przodu w trakcie wojny. W Lizbonie zaczerpnęliśmy oddech wiary i ogromnej solidarności, co rodzi nadzieję – mówi bp Ryabukha prosząc, by nie bać się być przyjaciółmi Ukrainy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.