Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kazimierz Domański usłyszał: „w oświęcimskim krematorium ciało świętego Maksymiliana nie spaliło się, mimo że kilka razy było wkładane do rozpalonego pieca. Strażnicy obozowi kazali więźniom zakopać ciało w okolicach krematorium” (K. Domański, „Iskra Bożego Pokoju z Oławy”). Czy to prawda?
Objawienia, które zostały zakazane
Kazimierz Domański był rencistą mieszkającym w Oławie. To tam w latach 80. i 90. na jego ogródku działkowym miała mu się ukazywać Maryja. Pan Kazimierz w wieku 51. przeszedł na rentę chorobową z powodu padaczki oraz krwiaka mózgu, który jednak zniknął w niewytłumaczalny sposób w 1982 r.
Do pierwszego rzekomego objawienia miało dojść 8 grudnia 1983 r. W ciągu kilkunastu lat Kazimierz Domański przeżył ponad 300 zjawień Jezusa, Maryi i świętych, a na jego działkę zaczęły ciągnąć tłumy.
Rzekome objawienia Matki Bożej panu Domańskiemu zostały uznane za fałszywe. Sprawę zbadał Episkopat Polski, który w komunikacie z 17 stycznia 1986 r. uznał je za nieprawdziwe. Kard. Henryk Gulbinowicz natomiast wyraźnie zakazał ich propagowania.
Mimo wszystko, co jakiś czas powracają rewelacje z pism Kazimierza Domańskiego w tym tekst o niespaleniu ciała św. Maksymiliana.
Fakty są jasne
Świadkowie w procesie beatyfikacyjnym potwierdzają, że ciało św. Franciszkanina zostało spalone w krematorium.
Więźniowie Maksymilian Chlebik oraz Brunon Borgowiec sami zanieśli ciało do krematorium. Mimo że istniał surowy zakaz mówienia o tym, co się tam działo ta wiadomość przedostała się na teren całego obozu. Potwierdził to uratowany przez św. Maksymiliana Franciszek Gajowniczek.
Jak jest zatem cel mówienia o tym, że nie zostało spalone a pochowane? Nie wiadomo. Nie warto jednak zawracać sobie tym głowy, skoro to i tak fałsz.
Źródło: opoka.org.pl. niepokalanow.pl, historia.dorzeczy.pl