separateurCreated with Sketch.

Dlaczego musimy słuchać biskupa?

CANONIZATION
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jedno z określeń Kościoła to: apostolski. Co to właściwie znaczy? Dlaczego tak ważne jest to co głoszą w nauce biskupi i czy rzeczywiście zawsze musimy się z nimi zgadzać? W najnowszej książce dyskutują o tym znana i ceniona dziennikarka Monika Białkowska oraz ks. Henryk Seweryniak.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Jedno z określeń Kościoła to: apostolski. Co to właściwie znaczy? Dlaczego tak ważne jest to co głoszą w nauce biskupi i czy rzeczywiście zawsze musimy się z nimi zgadzać? W najnowszej książce dyskutują o tym znana i ceniona dziennikarka Monika Białkowska oraz ks. Henryk Seweryniak.

Trzy wymiary apostolskości Kościoła

Monika Białkowska: Kościół jest apostolski. Co to znaczy? Ktoś powie po prostu: zaczął się od apostołów. To jest dość oczywista prawda, do której przyjęcia wystarczy odrobina historycznej wiedzy, a nie wiara. Dlatego znów pytam: dlaczego wierzymy w Kościół, który jest apostolski? Gdzie tu jest ten moment nie tyle wiedzy, co właśnie wiary

Ks. Henryk Seweryniak: Wiara jest tu głębsza i mieści się w niej zdecydowanie więcej treści niż w prostej wiedzy o historii. Wierzymy przede wszystkim, że ta apostolskość jest dla Kościoła pewnym darem. I ten dar wyraża się na trzech płaszczyznach. Jesteśmy obdarowani fundamentem apostolskim. Kościół zbudowany jest na świadkach, których wybrał i posłał sam Jezus, a potem przez wieki posyłani są kolejni – ich następcy, biskupi. 

MB: To jest to odwołanie się do historycznego aktu. Ale to wciąż mało.

HS: Drugą płaszczyzną daru są wiara i życie apostolskie, w tym również nauka apostolska. Kościół od początku uważał, że to właśnie oni przekazali nam Ewangelie, że od nich mamy wyznanie wiary – Skład apostolski, od nich wiemy, że post ma trwać czterdzieści dni, a w okresie Wielkanocy należy śpiewać Alleluja. Itp., itd. To właśnie nazywano nauką apostolską – szereg czerpanych bezpośrednio od apostołów kwestii, z których część została spisana w Piśmie Świętym, a inne nie. 

MB: Katechizm Kościoła katolickiego dodaje tu, że razem z owym dobrym depozytem i zasadami zasłyszanymi od apostołów Kościół jest „nieomylnie zachowywany w prawdzie”. Nie znaczy to, że poszczególni wierni, nawet spora ich część albo znamienici członkowie, mogą się mylić – ale że Kościół w całości, w swojej nauce wiary i moralności, właśnie dzięki oparciu się na apostołach nigdy nie zabłądzi, nie odejdzie od prawdziwego Jezusa. 

HS: Trzecim wymiarem tego daru jest sukcesja apostolska. To znaczy dokładnie tyle, że tak jak Kościół na początku był nauczany, uświęcany i prowadzony przez apostołów, tak dziś nadal jest nauczany, uświęcany i prowadzony przez ich następców, czyli przez Kolegium Biskupów. Oczywiście wspomaganych przez kapłanów i w jedności z papieżem, następcą św. Piotra.

Szacunek i posłuszeństwo

MB: Dary to ważna rzecz. Ale się nie oszukujmy: w Kościele każdy dar wiąże się z zadaniem. To, że Kościół jest apostolski, oznacza nie tylko, że możemy się w nim czuć pewni i spokojni, że nie zabłądzimy i nie pójdziemy za jakimś wymyślonym Jezusem. To oznacza też, że mamy konkretną robotę do zrobienia tu, na ziemi. Mamy konkretne zobowiązania… 

HS: Owszem, chociaż to będą zadania dość ściśle powiązane ze wspomnianymi wcześniej darami. Jeśli Kościół jest apostolski w tym sensie, że zbudowany jest na apostołach, na tym fundatio apostolica, to wynika z tego bardzo konkretne wezwanie do wierności. Nikt nie może tworzyć sobie swojego Kościoła. Nikt nie może sam udzielać sobie sakramentów. Nikt nie może tworzyć sobie prywatnej nauki wiary i moralności. Jeśli mamy sukcesję apostolską i wierzymy, że biskupi są następcami apostołów w missio prowadzenia Kościoła, to musi się to wiązać z szacunkiem, pewną czcią i posłuszeństwem, jakie tym biskupom okazujemy. 

MB: I tu uderzamy w trudny dla wielu temat… To ja od razu uprzedzę, że nie chodzi tu o posłuszeństwo w każdym głoszonym przez biskupa poglądzie na sprawy bieżące. Chodzi o posłuszeństwo w tej nauce, która płynie od apostołów i w przekazywaniu której to biskup jest gwarantem prawdziwości. Cześć również dotyczy urzędu: nie chodzi tyle o całowanie dłoni każdego biskupa, ale o uszanowanie tego, że kimkolwiek jest – ma sakrę, jest następcą apostołów, pewnym znakiem dla Kościoła. Nawet jeśli czasem się zdarzy, że niekoniecznie doskonałym. 

Apostoł oznacza posłanego

HS: Jest jeszcze jedno ważne zadanie. To apostolat. Apostołowie poszli na cały świat, bo stali się świadkami zmartwychwstania, spotkali Zmartwychwstałego Jezusa – i to im nie pozwalało zostać w miejscu i milczeć. To opowiadanie o Zmartwychwstałym, o zbawieniu, jakie się dokonało w Jezusie, należy do wewnętrznej logiki chrześcijaństwa. Jeśli byśmy tego nie robili, chrześcijaństwo traci cały swój fundamentalny dynamizm. 

MB: Po to Kościół przecież powstał. Nie, żeby uczniom Jezusa było dobrze i wygodnie we własnym gronie, żeby mieli z kim się pomodlić. Kościół powstawał, bo szedł na cały świat opowiadać kolejnym ludziom, że Jezus powstał z martwych. 

HS: Dlatego często słowa „apostolski” używa się w bardzo szerokim sensie, dla wyrażenia prawdy o tym, że Kościół został posłany na cały świat. I jak czytamy w Katechizmie, w tym posłaniu uczestniczą wszyscy członkowie Kościoła, choć na różne sposoby. Powołanie chrześcijańskie ze swojej natury jest powołaniem do apostolstwa, czyli do rozszerzania królestwa Jezusa Chrystusa po całej ziemi. A skuteczność tego apostolstwa będzie zależała od tego, jak bardzo Kościół czy jego członkowie, czy lokalna wspólnota są żywo zjednoczone z Chrystusem. 

MB: Mówi się jeszcze o „życiu apostolskim”. To na pierwszy rzut oka może wydawać się trudne, bo przecież żyjemy w zupełnie innych warunkach, nie rzucimy rodziny i pracy, żeby iść głosić Jezusa. 

HS: Na szczęście nie chodzi tu o naśladowanie formy życia apostołów, ile raczej sensu tego życia, wewnętrznego stylu. A ten styl jest jeden, bardzo prosty. To służba. Jeśli Jezus jest sługą wszystkich, gospodarzem zbawienia; niewolnikiem umywającym nogi, władcą świata; przyjacielem grzeszników, sędzią; ubogim, odepchniętym i wreszcie ukrzyżowanym – to kim więcej mamy być my? 

„Kościół nie jest nasz, lecz Jego”

MB: Ktoś pytał mnie niedawno, czy skoro z biskupami różnie bywa, nie możemy sobie w Kościele poradzić bez nich? Przecież jesteśmy Kościołem, damy sobie radę! Przypomniało mi się, że na studiach, pewnie ze dwadzieścia lat temu, uczono nas, czym jest postmodernizm. Że wszystko jest w nim względne i dyskutowalne. Że nie ma reguł, że istnieje pluralizm prawd i że każdy może mieć swoją. Wtedy wydawało mi się to teoretyzowaniem, bo jak miałby taki świat działać? Dziś łapię się na tym, że to jest właśnie ten świat, z którym się zderzamy. I że o Kościele ludzie też zaczynają mówić w tym kluczu. Nie jest ważna wiedza i prawda: ktoś ma inny pogląd i doświadczenie i nie obchodzi go to, co jest rzeczywistością. Apostolski? „Bez biskupów będzie nam lepiej, a nowy twór, który stworzymy, nadal nazywać będziemy Kościołem, bo przecież mamy do tego prawo”. Bardzo trudno jest z tym dyskutować. Trudno przekonać, że Kościół jest, jaki jest. Jeśli odbierzemy mu apostolskość, nie będzie tym Kościołem, który założył Jezus i który trwał przez dwa tysiące lat. Nawet gdyby ludzie w nim mocno wierzyli w Jezusa… 

HS: Mnie zawsze będzie tkwić w głowie mądra maksyma papieża Benedykta XVI: „Kościół nie jest nasz, lecz Jego”. Kościoła nie można więc sobie „zrobić”, stworzyć na nowo, skonstruować jakiegoś nowego, własnego. Kościół przyjmuje się jako dar, który dociera do nas poprzez kolejne pokolenia wierzących, przez łańcuch tradycji i sukcesji apostolskiej. 

***
Artykuł zawiera fragment książki Moniki Białkowskiej i ks. Henryka Seweryniaka „Niebieska Szuflada” wyd. Święty Wojciech.

Śródtytuły pochodzą od redakcji Aletei.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.