separateurCreated with Sketch.

Reżyser “Powstańca 1863”: Ambitne kino buduje świadomość [wywiad]

Tadeusz Syka

Tadeusz Syka

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Ambitne kino – buduje świadomość - powiedział KAI Tadeusz Syka, reżyser, scenarzysta oraz producent filmu fabularnego „Powstaniec 1863”. Film na ekrany wszedł 12 lutego. Opowiada o losach kapłana  i generała Stanisława Brzóski, który w dniu wybuchu narodowego zrywu, jakim było powstanie styczniowe, staje na czele oddziału. W główną rolę kapłana, zwanego „duchem Podlasia”, wcielił się Sebastian Fabijański. Ksiądz Generał Brzóska zginął z ręki władz rosyjskich na szubienicy, jako ostatni powstaniec.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Maria Osińska (KAI): Jak zrodził się pomysł na produkcję filmu „Powstaniec 1863”?

Tadeusz Syka: W wyniku zaczytania się w bohaterach XIX wieku. Zacząłem poznawać historie księży walczących o Polskę. Zwróciłem uwagę, że tak naprawdę w polskiej kinematografii bardzo mało wybrzmiewa powstanie styczniowe. W XX wieku powstały tylko cztery filmy o tymże powstaniu, z czego ostatni 30 lat temu. Był to dramat wojenny „Szwadron” w reżyserii Juliusza Machulskiego z 1992 roku. Kiedy zestawimy to z tematyką powstania warszawskiego czy II wojny światowej, to takie filmy powstają cztery, ale rocznie! To był jeden z pierwszych argumentów za powstaniem filmu. Natomiast drugi powód – najważniejszy – był taki, że pewnego dnia zwróciłem uwagę na dwie fotografie księdza Stanisława Brzóski. Pierwsza przedstawiała skromnego wikarego z parafii w Łukowie, druga natomiast zrobiona kilka lata później w 1865 roku, ukazywała człowieka, który ma już długie włosy, podbite oczy, przedziurawioną czamarę i przestrzeloną rękę. Wydawałoby się, że są to dwie różne osoby, ale tak naprawdę, to jest jeden i ten sam mężczyzna.

To wszystko pchało mnie do tego, żeby spróbować podjąć rękawicę i zrealizować ten film z doskonałymi twórcami i w arcytrudnych warunkach. Ten film po prostu jest dobry. Trzeba go zobaczyć, choćby dlatego, że jest to nasza powinność względem tych, którzy walczyli o tę wolność, zwłaszcza w kontekście obecnej sytuacji na Ukrainie. Zachęcam, ponieważ pamięć o najdłuższym polskim powstaniu – styczniowym – jest bardzo słaba. Tworząc ten film, nie miałem na celu łopatologicznej edukacji, ale zbudowanie świadomości. Od tego jest ambitne kino. Niestety wielu bez solidnych podstaw dziennikarskich, intelektualnych i wiedzy będzie ten film zwyczajnie wyśmiewać.

Co przedstawia film?

„Powstaniec 1863” to niesamowita historia o pokoleniach, które łączy ofiarność. Ofiarność ta wyrażała się tym, że warto poświęcić się dla dobra kraju. Gdyby nie to poświęcenie, nie byłoby dzisiaj wolnej Polski. Ten film to wartka, dynamiczna akcja, która opowiada o drodze skromnego człowieka księdza Stanisława Brzóski. W wyniku splotu wydarzeń, w noc wybuchu powstania styczniowego, przychodzi mu nagle dowodzić trzystu powstańcom w ataku na garnizon rosyjski. Okazuje się, że bez strat własnych on ten garnizon zdobywa, co natychmiast dostrzegają władze powstańcze, i mianują go generałem oraz naczelnym kapelanem powiatu łukowskiego w województwie podlaskim. Myślę, że jest to też film o odkrywaniu własnego powołania. Od dziś na ekranach polskich kin, warto to zobaczyć!

Kogo zobaczymy na ekranie?

Doskonałą obsadę! Główną rolę, czyli postać księdza generała Stanisława Brzóski zagrał Sebastian Fabijański. Ale mamy jeszcze Ksawerego Szlenkiera, w postaci sierżanta Franciszka Wilczyńskiego, czy Olgierda Łukaszewicza w roli biskupa Szymańskiego. A także znakomici: Daniel Olbrychski, Robert Czebotar, Marcin Kwaśny, czy Karolina Szymczak jako hrabina Antonina. Ponadto Ewa Szykulska, Mariusz Drężek i Eryk Biedunkiewicz, a także Cezary Pazura jako książę Władimir Czerkasski i wielu innych wspaniałych ludzi, którzy sprawili, że ten film ma niesamowitą jakość.

Dlaczego to ksiądz Brzóska jest główną postacią filmu?

On pokazuje, że kapłani, zwłaszcza kapelani, mieli i wciąż mają ogromny wpływ na kształtowanie się postaw patriotycznych i przede wszystkim na budowanie odwagi. To oni w trudnych momentach zwątpienia – zarówno wtedy, jak i w obecnych czasach – ciągnęli do boju i podnosili moralne. To jest kluczowe, aby zwyciężać, i to się udało księdzu Brzósce. Niestety był osamotniony.

W jaki sposób powstawał film?

Nie powstałby nigdy w życiu, gdyby nie pomoc wielu wspaniałych ludzi: przeszło 2300 osób, kilkanaście jednostek wojskowych, ponad kilkanaście jednostek muzealnych, 50 wspaniałych koni, niesamowite grono aktorskie, oraz 60 instytucji. Bardzo dziękujemy województwu podlaskiemu, na terenie którego toczą się w filmie te wszystkie historie związane z księdzem Brzóską, a także województwu lubelskiemu, oraz programowi „Warto Być Polakiem”, które  realizuje województwo i w który doskonale wpisuje się postać ks. gen. Brzóski. Ponadto dziękuję Muzeum Łazienki Królewskie, Muzeum Historii Polski, diecezją: drohiczyńskiej, siedleckiej i ordynariatowi polowemu.

Gdzie były kręcone zdjęcia?

Na Mazowszu, a także w województwie lubelskim i podlaskim. Kręciliśmy je na poligonach wojskowych, w Twierdzy Modlin, a także w jednostkach muzealnych, chociażby w Muzeum Wsi Radomskiej, Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego – Nowa Sucha, czy w Łazienkach Królewskich w Warszawie. To jest niesamowite, jak wiele instytucji podeszło do nas z życzliwością.  Wielka zasługa też Wojska Polskiego i Ministerstwa Obrony Narodowej, które kontynuuje tradycję pomocy polskiej kinematografii, zwłaszcza w tak ważnych tematach.

Z jakimi trudnościami zetknęliście się podczas produkcji?

To była bardzo skomplikowana technicznie produkcja filmowa przez to, że musieliśmy odtwarzać realia epoki. W filmie trzeba było ukazać cztery pory roku. Musieliśmy mieć zapewniony śnieg danego dnia, o danej godzinie. Do tego dochodziły konie, zarówno kaskaderskie, zaprzęgowe, jak i wojskowe. Poza tym niepełnoletni aktorzy. Jak to się złoży z ogromną ilością kilkuset statystów, z napięciem wynikającym z określonych norm czasu pracy, z wyjątkowością każdego aktora, który oczekuje dopieszczenia, to powstaje mikstura, nad którą trzeba panować, żeby nie wybuchła, a raczej żeby wybuchła dopiero na wielkim ekranie i zaszokowała widza w pozytywny sposób.

W Polsce powstaje wiele filmów historycznych, czy ten film różni się od poprzednich?

Staraliśmy się zadbać o to, czego właśnie nie było w innych filmach. Myślę, że wyraża się to w jakości realizacji i w niesamowitym składzie obsady aktorskiej, która jest bardzo różnorodna. To powoduje, że ten film skierowany jest dla szerokiego kręgu odbiorców. Warto zaznaczyć, że jest on przeznaczony dla osób powyżej 13 roku życia. Zwróćmy jeszcze uwagę na to, że obecnie w kinematografii trwa walka z wartościami. Wynika to przede wszystkim z komercji, ponieważ tematy dotyczące losów naszej Ojczyzny są niesprzedajne. Budowanie świadomości ludzi w obecnym kinie nie jest najważniejsze, a dla mnie to ma niezwykłą wartość. Jeżeli nie ma świadomości w społeczeństwie, to nikt po nas już takich filmów nie zrobi.

Jaki wpływ miały warsztaty scenariuszowe Akademii Niepokorni Niezłomni Wyklęci (NNW) i pomoc innych osób?

Bardzo duży. To warsztaty scenariuszowe Akademii Filmowej Festiwalu NNW pod przewodnictwem Arka Gołębiewskiego, Dariusza Gajewskiego, Macieja Pieprzycy, Przemysława Nowakowskiego. Do tego opiekunami artystycznymi są: Krzysztof Zanussi i Filip Bajon. Największy jednak wpływ na powstanie scenariusza miał wykładowca Łódzkiej Szkoły Filmowej - Jarosława Szoda, którego wkład w prace scenariuszowe jest fundamentalny i nieoceniony, dziękuję mu za to, że pomógł mi, aby ta historia potoczyła się tak, jak należy – zgodnie z kunsztem filmowym – ale przede wszystkim, aby przyciągnęła uwagę widzów, co mam nadzieję, uda się osiągnąć.

Temu filmowi towarzyszy również głos Sanah.

Tak, artystka nagrała jedną z piosenek do filmu, będącą muzyczną interpretacją wiersza Marii Konopnickiej, pod tym samym tytułem: „Na grobie rycerz”. To pokazuje, jak zależało twórcom na tym, aby opowieść o księdzu Brzósce nieść dalej za pomocą współczesnych, nowoczesnych i aktualnych form artystycznych.

Co Panu dała praca nad "Powstańcem"?

Przede wszystkim pomogła mi docenić swoją rodzinę. Była to tytaniczna praca, którą bardzo ciężko było pogodzić z życiem rodzinnym, a na tydzień przed rozpoczęciem zdjęć urodziło mi się trzecie dziecko. Myślę, że praca nad tym filmem uświadomiła mi, że rodzina musi być na pierwszym miejscu. Pokazała także, ile różnych przeszkód trzeba pokonać przez 800 dni, aby doprowadzić do rozpoczęcia zdjęć, potem do postprodukcji filmu, a na samym końcu do jego dystrybucji, a jeszcze do tego, żeby ta opowieść nie była blokowana ze względu na bardzo mocne przekazy.

Jakie są kolejne plany?

Na pewno nie przejdziemy wobec dalszych filmów obojętnie. Widzimy, że kinematografia buduje świadomość i jest bardzo mocnym narzędziem, ale dla wielu niebezpiecznym, dlatego pewne rzeczy są blokowane. Z tym należy walczyć. Dzisiaj trzeba bardziej przekazywać podprogowo, niż mówić o czymś wprost. Mam nadzieję, że wielu wspaniałych ludzi nam pomoże i razem z nami w jednym rzędzie będą budować świadomość, bo dzisiaj trzeba dać przykład, taki jak dał Brzóska – być z ludźmi.