separateurCreated with Sketch.

Jak się nie bać, kiedy z każdej stronie słyszymy o wojnie? Pytamy mniszkę benedyktynkę

lęk

lęk

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jak się nie bać, kiedy z każdej strony słychać informacje o wojnie, przemocy i agresji? Co możemy zrobić, by na ziemi panował pokój, a nasze i tak przeciążone systemy nerwowe zaczęły w miarę normalnie funkcjonować? Pytamy siostrę Dorotę z warszawskiego klasztoru mniszek benedyktynek od nieustającej adoracji Najświętszego Sakramentu.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Katarzyna Kamińska: Śledzi siostra doniesienia medialne o nadchodzącym „czasie przedwojennym” i inne wzbudzające niepokój newsy?

S. Dorota, mniszka benedyktynka: Jestem zwolennikiem prowadzenia przez Ducha Świętego. Kiedy mam natchnienie, zaglądam do prasy i czytam. Informacje i tak do mnie docierają. Jestem furtianką, odwiedzający przekazują nam newsy. Rozmawiam też z siostrami, które śledzą bieżące wydarzenia. Nie zamykamy się w klasztorze, by się odciąć od świata, tylko by się modlić. Za kościół, świat, ludzi, którzy przysyłają swoje intencje za pomocą internetu lub telefonu. Są też osoby, które przynoszą je osobiście do furty. Kiedy pojawiają się dramatyczne wydarzenia, takie jak przykładowo trzęsienia ziemi - są ogłaszane w klasztorze. Reagujemy natychmiast, modląc się za ofiary.

Boi się siostra, że będzie wojna?

Nie. To sprawa łaski, budowania wiary na Opatrzności Bożej, że nic się nie wydarzy, bo Bóg nie dopuści do tego.

Na Ukrainie dopuścił.

Jestem w postawie błagającej do Boga, by do niej nie doszło w Polsce. Bardzo się boję idei wojny. Kiedy o niej myślę, staram się korzystać z myślenia o niej w kategoriach Boga.

Jakich?

Czytam książki historyczne, by zrozumieć mechanizmy, które ją wywołują. Opieram się też na objawieniach Matki Boskiej Fatimskiej, które są nadal aktualne. Powiedziała po pierwszej wojnie światowej, że jeśli świat się nie nawróci, to będzie następna i to jeszcze gorsza. Wybuch wojen Kościół tłumaczy – oczyszczeniem z grzechu. Panu Bogu zależy na naszym nawróceniu i zbawieniu.

Nie rozumiem.

Wracam do słów Matki Boże w Fatimie. Kilka lat temu papież  Franciszek znów powierzył Rosję i Ukrainę Niepokalanemu Sercu Maryi. Zdecydował się na ten gest, kiedy trwała wojna, bo Matka Boska Fatimska mówiła:

„Aby temu zapobiec, zażądam poświęcenia Rosji mojemu Niepokalanemu Sercu i zadość czyniącej Komunii w pierwsze soboty miesiąca. Jeśli wysłuchają moich próśb, Rosja nawróci się i zapanuje pokój. Jeśli nie, rozsieje swoje błędy po całym świecie, doprowadzając do wojen i prześladowania Kościoła”.

ZSRR się rozpadł, a nawet figura Matki Bożej Fatimskiej stanęła na placu czerwonym. Lata minęły, a pan Putin znów chce stworzyć wielkie mocarstwo kosztem zagrabiania terytoriów innych państw. To może być znów wezwanie Boga do nawracania się.

W wojnie giną przeważnie cywile, niewinni ludzie.

Bóg dopuścił do wojny nie tylko na Ukrainie, ale i w Izraelu czy w Afryce, gdzie trwają konflikty plemienne. Wojen jest na całym świecie bardzo dużo. Nie chodzi o to, by nagle wszyscy się zwrócili do Kościoła katolickiego, ale byśmy zaczęli „wzrastać w miłości”. Ludzie mają nie być dla siebie wilkami, ale braćmi! Zacytuję taką myśl „Wszystkim nam trzeba prawdziwej miłości, bo ten, kto kocha, jest mocny”.

Wojna to tragedia…

… modlimy się z całych sił, by wojny się skończyły!

Nie jesteśmy pokoleniem, które pewnie pójdzie walczyć. Większość znajomych już teraz mówi, że wyjedzie. Mamy lęki, nerwice, żyjemy w świecie wirtualnym.

Wojna toczy się na Ukrainie, ale spójrzmy, ile dotychczas wytworzyło się dobra. W czasie wojny na Ukrainie przyjęliśmy tysiące uchodźców. Otworzyliśmy się na potrzebujących, ile darów przekazaliśmy. Nie jest tak, że wojna jest pewnikiem. Może się okaże, że świat zacznie wzrastać w miłości i nic się nie wydarzy. Trzeba się modlić całym sercem, błagać Boga, by do niej nie dopuścił.

Da się przekonać?

Jak osiągnie zadowalający stan duchowy świata. Są czasy trudniejsze i łatwiejsze, kiedy ludzie są bardziej otwarci na Boga, miłość, dobro, na siebie nawzajem.

Jesteśmy raczej zamknięci na innych. Kościół też nie pomaga… ciągle jakieś afery.

Są kryzysy, ludzie się odwracają od Kościoła. Wszystko zależy od kapłanów, jak pracują. Są parafie, gdzie wierni gremialnie uczestniczą w rekolekcjach, idą do konfesjonału, spowiadają się.

Ma siostra metodę na lęki? 

Od lat mocno przylgnęłam do Boga. Wiem, że bez jego dopustu nie wydarzy się nic, co miałoby mi zaszkodzić. Nawet jak się coś stanie trudnego, wiem, że On mi pomoże wyzwolić się ze zła. 

Boimy się, że jak się do niego przykleimy, to On nas doświadczy, by sprawdzić, czy Mu ufamy. Z siostrą to inna sprawa, bo jest Jego, nazwijmy to… kadrą.

To fałszywa wizja Boga, która jest dziełem szatana. Ma swój początek w raju, w czasie kuszenia Adama i Ewy. Szatan przedstawił im Boga jako kogoś, kto nie chce dopuścić do swojej wiedzy. Nie jako ojca, który chce naszego dobra, ale Boga zachłannego na swoją władzę.

Nigdy siostra nie miała zachwiania w wierze?

Jestem w zakonie benedyktyńskim. Wstąpiłam się do niego, by się nieustannie nawracać. Po to się spowiadam. 7 kwietniu 1986 roku miałam swoje mistyczne nawrócenie. To było duchowe spotkanie z Bogiem. Najważniejsze w tym doświadczeniu było, że Bóg mnie bardzo kocha! Od tamtego czasu mam świadomość, że istnieję, bo On mnie umiłował. Wiedział o moim istnieniu, jeszcze zanim pojawiłam się na świecie. U Boga jest wieczne "teraz".

Bóg kieruje naszym życiem, ale też je naraża… w czasie wojny, przykładowo.

To są odwieczne pytania: dlaczego człowiek cierpi. Odpowiedzi można szukać tylko w tajemnicy krzyża. Jezus mógł wybrać inną drogę odkupienia ludzi, a wybrał przez mękę.

Wybrał czy realizował wolę Ojca?

Jezus był odwiecznie w Trójcy! Zanim stało się wcielenie, zgodził się na krzyż. Jako człowiek się bał. Z lękiem radził sobie tak, że cały czas opierał się na Ojcu. Zapowiadał Apostołom, że oni go opuszczą, ale On nie będzie sam. „Ojciec jest ze mną”. Na krzyżu powiedział „czemuś mnie opuścił”, co można to tłumaczyć tym, że na śmierć zabrał wszystkie ludzkie grzechy, jakie popełnili, a grzech oddziela od Boga.

Dlaczego w Kościele się głównie celebruje śmierć, a nie radość z pokonania śmierci i złego?

Jako katolicy jesteśmy za mało radośni. Jezus jak ustanawiał ewangelię w wieczerniku, powiedział, żeby wspominać jego śmierć, która była pozytywnym wydarzeniem.

Jak to?

W czasie drogi krzyżowej powtarzał „Boże przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Bóg nas kocha! Nawet kiedy idziemy do spowiedzi po latach, przebacza nam grzechy. O miłości do ludzi mówi przypowieść o miłosiernym ojcu i zagubionej owcy, której nie okłada kijami, by wróciła do stada, ale którą bierze na ramiona. Pamiętajmy też, że jesteśmy przeznaczeni do życia wiecznego, królestwa Bożego.

Czego Bóg od nas właściwie chce?

Żebyśmy mu bezgranicznie ufali! Mówił o tym Jezus w objawieniach siostry Faustyny. Zapisała w swoim dzienniczku, że ufność jest najważniejsza. Powiedział do Faustyny „Jeśli twoja ufność będzie wielka, moje miłosierdzie będzie bez granic”. „Jezu ufam Tobie” – symbol miłosierdzia Bożego. W Starym Testamencie jest przykład, jak Żydzi wychodząc z Egiptu nie ufali Bogu. To Go najbardziej boli.

Rodzice się też cieszą, gdy dzieci im ufają.

Jak Mu zaufać?

Trzeba modlić się o żywą wiarę. Często ludzie traktują chrześcijaństwo jako obowiązek. Mówią: „muszę iść na msze”, „muszę zachowywać przykazania”. Wszystko muszą, a chodzi o to, żeby CHCIEĆ! Musimy znać swoje podstawy wiary, przykazania i dogmaty, ale najważniejsza jest UFNOŚĆ. Zawierzenie Bogu. Jak coś się dzieje złego, nachodzą mnie lęki, przypominam sobie myśl od siostry Faustyny „Jezu ufam Tobie”. Można też czytać psalmy albo słowa z pierwszego listu św. Jana, gdzie jest napisane, że „Bóg jest miłością”.