Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Louis de Funès urodził się 110 lat temu - 31 lipca 1914 r., a zmarł 27 stycznia 1983 r. Jest uważany za jedną z najważniejszych postaci francuskiego kina, a z pewnością za największego XX-wiecznego komika. Filmy z jego udziałem bawią już kolejne pokolenia.
Sam de Funès był nietuzinkową postacią. Pochodził ze zubożałej arystokratycznej rodziny hiszpańskiej i aż do pięćdziesiątki, kiedy wreszcie udało mu się zrobić karierę, zmagał się z problemami finansowymi. Grał zadufanych w sobie narwańców, ale w życiu prywatnym był spokojny, a nawet dość nieśmiały.
Był gorliwym katolikiem, ale jego sytuacja była skomplikowana. Był tradycjonalistą, wspierał finansowo Bractwo Kapłańskie św. Piusa X i w testamencie przepisał mu jedną trzecią pokaźnego majątku. Ale w młodości rozwiódł się z pierwszą żoną i wziął ślub cywilny z drugą. Miał trzech synów – jednego z pierwszego małżeństwa i dwóch z drugiego. W telewizyjnym wywiadzie z 1981 r. na pytanie, czy jest wierzący, odpowiedział: „Oczywiście, że tak”. „Od dawna?” – drążył dziennikarz. „Od zawsze. Jezus był promiennym towarzyszem mojego dzieciństwa, jest promiennym towarzyszem mojego życia zawodowego i mojego życia w ogóle” – powiedział Louis de Funès.
W filmach, w których grał, do których pisał scenariusze i których był producentem, dość często można spotkać wątki religijne – zawsze ujęte ze zwariowanym humorem, ale też z szacunkiem i sympatią. Wybraliśmy dla was kilka scen - naszym zdaniem najśmieszniejszych.
- Zakonnica piratka drogowa („Żandarm z Sain-Tropez”)
Sierżant Cruchot grany przez Louisa de Funès zatrzymuje samochód i prosi o podwózkę. Za kierownicą auta, jak się okazuje, siedzi zakonnica. Styl jazdy wesolutkiej siostrzyczki powoduje skokowy wzrost pobożności pasażera, który przypomina sobie o Panu Bogu i przygotowuje się na śmierć. Bonus – z filmu można się nauczyć aktu żalu w wersji popularnej we Francji w latach 60. XX wieku 😀
- Kościół Matki Bożej od Przeciągów („Mały pływak”)
Louis de Funès i jego filmowa żona w epizodycznej scenie trafiają na mszę do małego wiejskiego kościoła. Jak się okazuje, parafia ma problemy finansowe. Widzimy całą serię gagów, kiedy ksiądz wchodzi na ambonę i próbuje ogarnąć tę katastrofę – co chwilę otwierają mu się drzwiczki, opada mikrofon, spada daszek itd. Ksiądz żali się, że jego kościół nazywają złośliwie kościołem Matki Bożej od Przeciągów. Znakomite!
- W przebraniu zakonnicy („Żandarm i kosmici”)
Nasz bohater - tu znowu jako żandarm Cruchot - trafia do żeńskiego klasztoru w przebraniu zakonnicy. Okazuje się, że musi wziąć udział w śpiewaniu Salve Regina w obecności ważnego gościa. Powiedzieć, że nie zna słów i że nie potrafi śpiewać, to nie powiedzieć nic. To trzeba zobaczyć!
- Jak (nie) dawać na tacę („Skąpiec”)
W filmowej adaptacji sztuki Moliera spełnia się senny koszmar każdego dusigrosza – kobieta zbierająca na tacę w kościele domaga się od naszego bohatera datku. Na nic się zdają próby ignorowania proszącej, zmiana ławki, a nawet opuszczenie kościoła.
- Pojedynek z księdzem na głupie miny („Żandarm na emeryturze”)
Żandarma i jego żonę odwiedza proboszcz. Nasz bohater, schowany za plecami żony, stroi dziwne miny, a biedny ksiądz nie wytrzymuje i zaczyna robić to samo. Żona kompletnie nie wie, o co chodzi.
- Na koniec film świadczący o tym, że twórcy filmów z Louisem de Funès potrafili z wdziękiem i wyczuciem żartować nie tylko z katolików. W tej scenie rabbi i inni Żydzi wykonują znakomity taniec – trochę podobny do tańców chasydzkich, trochę kankan, a trochę jakby ukraiński kozaczok. Na marginesie – można podziwiać 59-letniego wówczas Louisa de Funès, że poradził sobie z tanecznymi akrobacjami.