Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pierwszym stopniem pokory jest, gdy kto stawiając sobie przed oczyma stale bojaźń Bożą, wystrzega się zupełnie zapomnienia i zawsze pamięta wszystko, co Bóg nakazał i nieustannie rozważa, jak to gardzących Bogiem piekło pali za grzechy, życie zaś wieczne jest przygotowane dla bojących się Boga. Wystrzegając się w każdej porze grzechów i występków myśli, języka, rąk, nóg, woli własnej i pożądliwości ciała, …
Rozdział 7, 10-12*
Aby zachować pokorę pilnuj więzi z ludźmi
O piękna bojaźni Boża! Jakże jesteś lekceważona i jak smutny jest widok synów i córek światłości, gdy nie ustają w tym, aby cię wyrzucić z symfonii na cześć Boga; gdzie masz miejsce w pierwszym szeregu i niezastąpione…
Jeśli rozdział „O pokorze” jest w Regule najważniejszą panoramą „drogi duszy do Boga”, widzimy, że „drabina” tego rozwoju – oparta na posłuszeństwie – ma swój pierwszy stopień w bojaźni Bożej. Pierwszy stopień pokory to „stawianie sobie zawsze przed oczy bojaźni Bożej”. Po to, by „uniknąć zapomnienia”. Jej przeciwieństwem jest zapomnienie o sprawach Bożych.
Sprzymierzeńcem pokory jest bojaźń Boża, timor Dei, jej wielkim przeciwnikiem – zapomnienie, oblivio. Człowiek traci pokorę głównie przez zapomnienie. Wygląda to tak, jakby tracił grunt pod nogami i zamiast niego zaczynał sobie dorabiać brakujące punkty podparcia: fałszywe, spoza naturalnej grawitacji, w której żyjemy. Zapomnienie o rzeczywistości: kim jestem, co dookoła mnie, kto sprawcą tego wszystkiego i kto jedynym Zbawicielem. Upadek z objęć zapomnienia jest zwykle bolesny – ale wyzwala, daje pierwsze poczucie rzeczywistości. Stąd w tradycji benedyktyńskiej – i w ogóle w każdej duchowości „prymitywnej” – to zabieganie o to, by człowiek żył na co dzień w warunkach realnych zależności, lojalności lub żeby chętnie i wciąż „wracał do rzeczywistości” z krain wielkich złudzeń i zapomnień, czasami tworzących potężne przestrzenie zbiorowych alienacji. Dlatego jeśli chcesz zachować pokorę, pilnuj naturalnych kontekstów i więzi, nie daj się zamknąć w codzienności stworzonej przez innych ludzi według ich kreatywności.
Czym jest bojaźń Boża?
Jednak to nie wystarczy. Pokorze trzeba nie tylko podstawy dla świadomości własnej tożsamości i ograniczeń. O jej zaistnieniu decyduje obecność wewnątrz duszy tego czegoś, co Reguła nazywa biblijnie bojaźnią Bożą: gorący motyw, by w tym, o czym człowiek decyduje, nie postawił się przeciw Bogu lub mimo Niego. Oczywiście najprostszą wersją tej bojaźni jest zwykły lęk, żeby nie zostać na wiecznym „spalonym”, na martwym polu. Ten strach przed piekłem i potępieniem to zresztą właśnie jeden z owych „bolesnych upadków” świadomości po jej locie w próżnię: lepiej się choćby i potłuc niż kontynuować lot. Jednak chodzi przecież o inną bojaźń – tę motywowaną przez synowskie pragnienie nierobienia nic przeciw Ojcu. To będzie stały fundament dla wszelkich postępów pokory.
Semper sit memor. Bojaźń Boża sprawia, że człowiek „zawsze pamięta”. Jak to zrozumieć? Niech przed naszymi oczami stanie król Dawid. Czy on „zawsze pamiętał”? Także wtedy, gdy tak ciężko zgrzeszył? Zapewne. Bojaźń Boża to stan, w którym człowiek mówi między innymi: „przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem, a grzech mój jest zawsze przede mną”.
Rzecz po ludzku nie do zniesienia: i wiedzieć, że nasze kombinacje na polu ludzkim są zwyczajnie grzechem „przeciw Bogu samemu”; i mieć nadal swój grzech w pamięci, nie wyrzucić go sprzed swoich oczu. Do czegoś takiego zdolny jest jedynie przyjaciel bojaźni Bożej. Gdy znika bojaźń Boża, człowiek nie będzie w stanie wytrzymać świadomości tego, że źle czyni. Przerobi swe złe czyny w cnoty, a skrupulancką świadomość grzechu uczyni najgorszym złem.
Oczywiście bojaźń Boża ma poprowadzić do nawróceń – a nie być przyzwoitką trwania w grzechu. „Bojaźń Pańska jest początkiem mądrości” – otwiera drogę, wyrusza w nią z wędrowcem, towarzyszy mu niemal do końca, choć na ostatniej prostej zapewne milknie zupełnie, nadal obecna. Jednak jest czujna i uważna na samym początku, gdy wykonuje swe najważniejsze dzieła, w grzeszniku dającym się nawracać.
* Fragment "Reguły" św. Benedykta w tłumaczeniu o. Bernarda Turowicza OSB opublikowany w serii Źródła Monastyczne pt. "Reguła Mistrza. Reguła św. Benedykta"