Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Aleteia: Dlaczego książka o Maryi? Kim jest dla Ciebie tytułowa Cała Piękna?
Kinga Rybarczyk: Czasem można usłyszeć wśród katolików, że mają oni „problem” z Maryją. Nie rozumieją, skąd bierze się cześć oddawana Maryi w Kościele, skąd te wszystkie tytuły, obrazy, litanie, modlitwy. Przyznam, że ja jakoś nigdy tego „problemu” nie miałam, może dlatego, że nigdy też za specjalnie nie zbliżałam się do protestantyzujących ruchów w Kościele, które często taki „maryjny problem” generują (śmiech).
Widzę w tym oczywiście przede wszystkim łaskę Bożą, że Matka naszego Pana była i jest mi bliska w Jej człowieczeństwie, pięknie, wierze, bliskości z Bogiem. Wydaje mi się, że jakoś łączą się w mojej relacji i miłości do Matki Bożej różne wątki: dziecięca sympatia do Maryi, (młodopolski nieco i chłopomański, przyznaję) zachwyt maryjnymi świętami i ludowymi obrzędami, wychodzone kilometry w pieszych pielgrzymkach na Jasną Górę, studiowanie literatury polskiej, w której Bogurodzica zajmuje ważne miejsce od samych jej początków, zachwyt dziełami sztuki, w których Maryja wciąż pozostaje najchętniej i najpiękniej malowaną kobietą w dziejach świata oraz oczywiście moje osobiste doświadczenie wiary, takie moje prywatne spotkania z Maryją na modlitwie i w różnych życiowych zakrętach.
Pamiętam z dzieciństwa udział w majówkach z babcią. Na wsi, wśród pól, przy przydrożnym krzyżu, który na maj był przez moją babcię i jej sąsiadki specjalnie udekorowany wstążkami, kwiatami. Te wiejskie, proste kobiety śpiewały litanię. Śpiewały głosem białym, choć dla nich to było po prostu zwyczajne, normalne śpiewanie, innego głosu i sposobu śpiewania nie znały. Śpiewały całą litanię z pamięci, książeczki w rękach trzymały chyba tylko z przyzwyczajenia. I tak już żadna nie widziała bez okularów tych małych i wytartych liter. Ich mocne głosy wsiąkały w pola, za polami zachodziło słońce…
Wracałyśmy do domu po zmroku, pachniało tak jak pachnieć może majowy wieczór na wsi. Pamiętam też odsłanianie i zasłanianie obrazu przedstawiającego Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny w wiejskim kościele, zapach kadzideł, uderzające dźwięki fanfar przed Apelem na Jasnej Górze, różańce z chleba robione przez więźniów obozów koncentracyjnych, które oglądałam w gablocie podczas jakiejś wycieczki szkolnej, maryjne frazy z poezji polskich romantyków, niezwykłą pewność płynącą z recytowanej tu i ówdzie modlitwy świętego Bernarda („Pomnij, o Najświętsza Panno Maryjo…”).
Te wszystkie doświadczenia, zapachy, dźwięki, obrazy przyprowadzały mnie ciągle do Maryi i zachwycania się Nią, Jej obecnością, pięknem. Potem połączyło się to oczywiście z lekturą duchową, wiedzą teologiczną, znajomością mariologii, literatury czy odrobinę także historii sztuki. Maryja jest dla mnie tym, kim dla wielu katolików: Matką mojego Pana, pierwszą chrześcijanką, pokorną służebnicą i dzielną kobietą jednocześnie, inspiracją, orędowniczką, pocieszycielką, matką. A ponieważ sama doświadczyłam tego, jak piękno ważne jest na drodze wiary, nie lubię, gdy miejsce piękna i prawdy zastępuje kicz, bylejakość, ckliwość, banał - a to niestety częsta przypadłość książeczek dla dzieci poświęconych Matce Bożej.
Jaki był klucz doboru opisywanych wizerunków? Skąd czerpałaś inspirację?
Najpierw długo studiowałam różne albumy, książki z teologii i historii sztuki, artykuły dotyczące np. teologii obrazu czy ikony, opisy poszczególnych przedstawień. Gdy tak teraz o tym myślę, wydaje mi się, że zaczęłam to robić na długo zanim wpadłam na pomysł napisania takiej książki, a nawet pisania książek w ogóle. Już od dziecka uwielbiałam przeglądać albumy z reprodukcjami dzieł sztuki, szczęśliwie znajdowały się zawsze takie u mnie w domu.
Odkąd pamiętam, lubiłam też zwiedzać kościoły, oglądać ich wyposażenie i czytać o obrazach, ich pochodzeniu, symbolice. Zapachy, obrazy, rzeźby, światło - przy tym zawsze pracowała i nadal pracuje gorąco moja wyobraźnia. Syntetyzowałam to wszystko w głowie, ta wiedza jakoś pracowała cały czas na "tyłach mojego mózgu”. Wiedziałam, że chcę po „Małych opowieściach na wielkie dni” stworzyć coś o Maryi. Szukałam klucza, który pomógłby mi uporządkować temat i podać go w przystępnej dla dzieci formie.
W końcu zdecydowałam się opisać w książce typy ikonograficzne, czyli sposoby przedstawiania Maryi w sztuce. Wybrałam je tak, by przewagę liczebną w książce stanowiły wizerunki najbardziej znane i popularne. Te, z którymi my dorośli jesteśmy już „opatrzeni”. A to właśnie przy nich jesteśmy zaskakiwani świeżym spojrzeniem i pytaniami dzieci o to, dlaczego Matka Boża ma czarną skórę, dlaczego wygląda jak królowa, ma smutne oczy, gdy przytula małego Jezuska do siebie albo dlaczego miecze wbijają się w Jej serce… Do tej większości, którą stanowią znane przedstawienia Maryi, dobrałam kilka tych mniej popularnych wizerunków. Chciałam, by także rodzice, którzy kupią książkę z myślą o swoich dzieciach, odnaleźli w niej jakiś nowy obraz lub opowieść, której jeszcze nie słyszeli.
Bardzo lubię czytać na głos książki moim dzieciom, lecz pod jednym warunkiem - że sama się przy tych książkach nie nudzę ich treścią, nie zżymam słabą polszczyzną albo kiepskim tłumaczeniem. Zależało mi zatem na tym, by moje książki były ciekawe, rozwijające, miłe dla ucha i oka dziecka. A jednocześnie takie, które nie nudzą rodzica czytającego je - często po raz kolejny i kolejny…
Który z opisywanych wizerunków jest Twoim ulubionym?
Ze względu mojego ulubionego świętego, czyli świętego Franciszka z Asyżu, najbardziej lubię Matkę Bożą Anielską. Jej wizerunek jest związany z asyską kapliczką i odpustem Porcjunkuli, można go znaleźć w prawie wszystkich franciszkańskich kościołach. Ze względu na polskie, ludowe opowieści - Matkę Bożą Jagodną. Zaś ze względu na datę mojego ślubu, sierpniowe piesze pielgrzymki, pachnące ziołowe bukiety i te cudowne słowa o naręczach dobrych uczynków i przedstawiającej nas w niebie Bogu Najświętszej Dziewicy Wniebowziętej (cytuję je w książce, oczywiście) - lubię obrazy przedstawiające Zaśnięcie i Wniebowzięcie Maryi. Jakieś pociągające mnie i tajemnicze piękno znajduję także w wizerunkach Matki Bożej Bolesnej lub gotyckich figurach Pięknej Madonny.
Dlaczego warto mówić dzieciom o Maryi?
Długo by mówić, ale chyba w tej kwestii obowiązuje choćby to, co Chesterton nazwał demokracją umarłych - głos tych chrześcijan, którzy żyli przed nami liczy się tak samo, jak nasz. Dwutysiącletnia Tradycja Kościoła i tyleż samo trwająca bliskość chrześcijan z Maryją musi mieć znaczenie także i dla nas, nasza wiara nie wzięła się z próżni, kontynuujemy pielgrzymkę wiary, która zaczęła się długo przed nami.
Na początku tej pielgrzymki kroczy Maryja, choćby dlatego warto mówić o Niej dzieciom. Ponieważ Maryja była mamą Jezusa, to w prosty sposób może stać się bliska już bardzo małym dzieciom. Zaś ponieważ wytrwała przy Chrystusie mimo trudności, zawirowań i braku natychmiastowej nagrody - może stać się bliska dzieciom dorastającym i dorosłym.
Można Ją pokazywać na różnych pięknych obrazach, czytać o Niej książki, wiersze czy odprawiać różne maryjne nabożeństwa także po to, by dzieci znalazły swoje miejsce pod płaszczem Maryi. Maryja zawsze prowadzi do Chrystusa, zatem w dojrzałej wierze, a o takiej chyba rozmawiamy i do takiej chcemy wychowywać nasze dzieci, nie ma obaw o to, że Maryja zajmie miejsce należne Bogu.
Jakie są Twoje doświadczenia jako autorki i jako mamy z katechizacją najmłodszych?
Obserwuję, że dzieci doceniają to, gdy my dorośli traktujemy je z prostotą i szacunkiem. To znaczy nie infantylizujemy przekazu wiary dlatego, że „to dla dzieci”. Widzę, że potrafią z zainteresowaniem oglądać reprodukcje dzieł sztuki - zwłaszcza wtedy, gdy towarzyszy temu ciekawa opowieść albo gdy wyciągamy z wielkiego dzieła jeden szczegół i rozmawiamy o nim. Piękno słowa, obrazu, muzyki naprawdę działa na dzieci i pociąga je do wiary.
Trzeba, byśmy my, dorośli na to pozwalali, umieli takie „kontakty z pięknem” zorganizować i i nie dali za wygraną w świecie, w którym „kicz i banał dla dzieci” wylewa się z każdej strony, niestety także w Kościele. Widzę, że dzieci są naturalnie otwarte na wszystko to, co transcendentne, duchowe, większe od rzeczywistości materialnej. One bardzo dorosłym, rodzicom ufają i ważne jest, by domowa czy szkolna katecheza nie zawiodła tego zaufania i poprowadziła w głąb wiary chrześcijańskiej i katolicyzmu. I oczywiście - słowa uczą, lecz przykłady pociągają. Świadectwo życia rodziców, którzy są pierwszymi i najważniejszymi katechetami w życiu swoich dzieci, jest nie do przecenienia. Nie przebije go żadna książka, obraz, film czy lekcja religii w szkole.
Czego dzieci XXI stulecia mogą się nauczyć od Maryi?
Wytrwałości w dobrych postanowieniach, zaufania, wiary, słuchania Słowa Bożego, tego, że mniej - słów, sławy, blichtru, poklasku świata - naprawdę często oznacza więcej: spełnienia, szczęścia, prawdy, miłości.
Kinga Rybarczyk - Absolwentka filologii polskiej i teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, autorka książek i artykułów, wydawca, żona i mama. Lubi spędzać czas z rodziną, wędrować po górach i jeździć na długie rowerowe wyprawy. Od kiedy nauczyła się pisać, nieustannie zapełnia kolejne notatniki. Tworzy i na twórczych warsztatach z radością uczy innych kreatywnego pisania. "Cała Piękna. Co wizerunki Maryi mówią o niej samej? Książka (nie tylko) dla dzieci" ukazała się pod patronatem portalu Aleteia.