Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Należy zabronić wszelkiej sposobności do zuchwalstwa w klasztorze. Postanawiamy, że nikomu nie wolno żadnego brata wyłączać ze wspólnoty ani bić, chyba że opat udzieli na to władzy. Tych, którzy dopuszczają się wykroczeń, należy upominać wobec wszystkich, aby inni lękali się grzeszyć. Dzieci do piętnastego roku życia będą pod opieką i dozorem wszystkich braci. Jednakże trzeba to robić z umiarkowaniem i roztropnie. Jeśli ktoś pozwoli sobie bez upoważnienia opata upominać braci starszych albo karać dzieci bez umiarkowania, ma być według Reguły ukarany, bo napisano: Nie czyń drugiemu, czego nie chcesz, aby ci uczyniono.
Rozdział 70, 1-7*
Vitetur in monasterio omnis praesumptionis occasio
Rozdział ten jest ujęciem tego samego problemu, o którym mowa była w rozdziale wcześniejszym – lecz teraz od drugiej strony. Tam Reguła zakazywała, żeby jeden drugiego bronił. Natomiast tutaj zakazuje, żeby jeden drugiego bił. Wykluczone zachowanie wydaje się na pierwszy rzut oka skrajnie różne – lecz przecież wyrasta z tego samego źródła: wprowadzanie do wnętrza wspólnoty mniszej zależności i hierarchii innych niż te legitymizowane oficjalnie.
Bądźmy precyzyjni: przedmiotem wykluczenia nie jest ta czy inna praktyka wzięta sama w sobie. Przecież bez trudu uznamy, że stawanie w obronie drugiego – wzięte in abstracto – jest czymś notowanym pozytywnie. Z kolei bicie drugiego – wzięte in abstracto – przeciwnie, łatwo klei się z oceną negatywną. W obu przypadkach nie jest tak dla Reguły. Z poprzedniego rozdziału wiemy już, że gdy „stawanie w obronie” jest przejawem tworzenia kontrautorytetu i konkurencyjnej sieci zależności, jest też czymś niedopuszczalnym we wspólnocie. A jak jest z biciem drugiego? Znamy z Reguły przypadki, w których uznaje ona użycie przemocy fizycznej za uzasadnione i wskazane – w postaci np. kary chłosty. Zatem tak jak „stawanie w obronie drugiego” nie jest zawsze dobre, tak „bicie drugiego” nie jest zawsze złe. Niemniej nie chodzi tu oczywiście o symetrię. Nawet wykonywanie kary chłosty nie jest bowiem tym samym co, dosłownie, bicie drugiego. Nigdzie w Regule nie znajdziemy śladu uzasadnienia dla wymuszania posłuszeństwa po prostu biciem.
To jednak osobny temat – i zwracaliśmy już uwagę na to, że jesteśmy dziś o wiele ostrożniejsi w zezwalaniu na karcenie fizyczne niż Reguła. W naszym rozdziale prawdziwym przedmiotem zarządzenia jest – właśnie analogicznie do tematu rozdziału poprzedniego – wykluczenie tworzenia się wewnątrz zgromadzenia jakiejś uzurpatorskiej hierarchii. „Fala” (żeby użyć potocznego określenia zjawiska nieuprawnionej przemocy w wojsku: młodszy rocznik „dostaje w skórę” od starszych) jest bowiem de facto także skutkiem uniezależniania się siły w stosunku do autorytetu, czyli – mocy względem prawowitości.
To zdanie Reguły należy kłaść pośród złotych zasad naszej cywilizacji: „Należy zabronić wszelkiej sposobności do zuchwalstwa w klasztorze”, co w oryginale brzmi Vitetur in monasterio omnis praesumptionis occasio. Władza, wraz z jej wyrazistym przejawem, którym jest uprawnienie do karania, nie jest dla Reguły czymś, co ma się dzięki sile. Powiedzielibyśmy także, biorąc pod uwagę doświadczenia naszej epoki: władzą uprawnioną do karania bądź zakazywania karania (!) nie jest też to, co ma się przez moc zwolenników lub soft power popularności. Władza sensu stricto to auctoritas: człowiek trzyma ją w ręku tylko z powodu przyjęcia zobowiązania do strzeżenia dobra wspólnego, i to wraz z jego częścią transcendentną, stojącą przed władzą i ponad władzą.
W historii zdarzało się na pewno wielokrotnie, że niektórzy posiadacze czy dzierżyciele siły – nawet spośród tych, którzy używali jej źle i nadużywali przeciw autorytetowi – dochodzili z czasem do przekształcenia jej w prawdziwy autorytet. Jednak nigdy nie wystarczyło mieć pierwszego, by dzierżyć drugie. W klasztorze zaś w ogóle nie ma władzy innej poza auctoritas opata, delegowaną też temu czy innemu.
Dlatego wspólnota mnisza nigdy nie broni władzy opata tak jak by się broniło klasztornego Lewiatana – dla porządku i hierarchii. Broni jej jako przejawu wszelkiej prawowitości nawet wtedy, gdy dzierżyciel autorytetu jest ewidentnie słaby czy przygnieciony siłą kogoś innego (choć czytaliśmy już, że w pewnych skrajnych przypadkach dzierżyciel autorytetu musi zostać wymieniony – gdyż znowu to nie jego majestat jest największym dobrem, lecz dobro wspólne całości).
Sytuacja opisywana w rozdziale nie sprowadza się – jakby sugerował nasz wstęp – do jakiejś samowolnej przemocy fizycznej. Również bowiem wtedy, gdy uzurpuje się władzę poprzez przywłaszczanie sobie jej formalnych prerogatyw, jest to w najwyższym stopniu niedopuszczalne. Ten ostatni przypadek jest zresztą znacznie gorszy, gdyż zazwyczaj oznacza nie tyle istnienie jakichś form agresji międzyludzkiej wewnątrz wspólnoty, ile po prostu tworzenie się jakiejś „władzy prywatnej”, posługującej się instrumentami władzy publicznej. Reguła zatem dociera i do nas, do naszych czasów – z przestrogą, że nie każdy, kto – tak we wspólnocie klasztoru, jak we wspólnocie Kościoła czy rodziny lub państwa – wymachiwałby drukowanymi dekretami rozkazów, ekskomunik lub abolicji, jest rzeczywiście władzą.
W dopowiedzeniu z końca rozdziału mamy jeszcze uwagę dotyczącą pieczy nad dziećmi i młodzieżą – w aspekcie poprawy i kary. Granice wytyczone przez świętego Ojca Benedykta oczywiście nie zadowalają ducha naszej epoki. Jednak podanie „złotej zasady” biblijnej jako podstawy powinno wystarczyć do tego, aby zawsze wyprowadzić konkrety dotyczące ludzkiego traktowania młodszych i mniejszych.
* Fragment "Reguły" św. Benedykta w tłumaczeniu o. Bernarda Turowicza OSB opublikowany w serii Źródła Monastyczne pt. "Reguła Mistrza. Reguła św. Benedykta"