separateurCreated with Sketch.

Stworzyła projekt „Wiara czyni poród”, miejsce, które wspiera i dodaje sił

Archiwum prywatne
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna dzieli się w social mediach tym, jak wiara pomaga w porodzie. Podpowiada kobietom jak przeżyć czas błogosławiony w bliskości z Bogiem i jak duchowo przygotować się do porodu.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Aleteia: Skąd pomysł na stworzenie projektu „Wiara czyni poród”?

Joanna Kurek: Ja sobie tego sama nie wymyśliłam. To wynikło z mojego życiowego doświadczenia, szczególnie pierwszego porodu. Idąc do pierwszego porodu byłam bardzo pozytywnie nastawiona. Jednak okazało się, że samo pozytywne nastawienie to było za mało. Byłam kompletnie niegotowa, nieprzygotowana do tego, co mnie czeka. Chodzi nie tylko o sam ból. Bałam się i wstydziłam.

Podczas mojego pierwszego porodu byłam źle potraktowana przez personel. Nie umiałam sobie poradzić w tym miejscu, w którym byłam. Czułam się niekomfortowo, byłam nieprzygotowana na ten poród mentalnie, wewnętrznie. Potem, gdy urodził się mój syn Seweryn, to byłam tak nim zafascynowana, rozpoczęłam nowy rozdział w życiu, że przestałam myśleć o tych trudnych przeżyciach z okresu porodu. Ale po roku, kiedy zaczęliśmy myśleć z mężem o następnym dziecku, to wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. To było tak przytłaczające.

Myślę, że ten pierwszy poród przyniósł mi zespół stresu pourazowego. Ale wiedziałam, że jeśli będę chciała mieć drugie dziecko, to muszę przejść przez ten kolejny poród. Musiałam to zatem przepracować, wypłakać, wykrzyczeć. I ten proces, to był też punkt zwrotny w mojej relacji z Panem Bogiem. Zwracałam się do Boga z pytaniami czemu tak wyglądał mój poród, czemu mam bliznę na ciele i sercu.

Zrobiłam też to, czego nie zrobiłam przed porodem. Czyli zaczęłam czytać książki, szukać informacji na temat ciąży i dobrego porodu. Bardzo dużo mi to dało. Później, gdy już zeszłam w drugą ciążę, to byłam na początku przerażona. Pierwszy poród skończył się cesarskim cięciem, a ja tak bardzo marzyłam o naturalnym porodzie. To było 6 lat temu, wtedy jeszcze spotykałam się z opinią, że po pierwszym cesarskim cięciu nie ma możliwości porodu naturalnego, tylko kolejne cesarskie cięcie. Obecność na grupie na Facebooku „Naturalnie po cesarce” bardzo mi pomogła.

Czułam, że nie jestem sama w moim pragnieniu naturalnego porodu po cesarskim cięciu. Nie upierałam się, że koniecznie muszę urodzić naturalnie, ale miałam ogromne pragnienie w sercu, żeby tak właśnie było. I zwróciłam się do Pana Boga z tym moim marzeniem. Zaczęłam czytać Pismo Święte, praktykować formę modlitwy opartą na pogłębionej lekturze tekstów biblijnych „Lectio Divina”. Mówiłam wtedy do Boga, że jeśli uważa, że lepszy będzie poród przez cesarskie cięcie, to zgodzę się. Ale jeśli mógłby być to poród naturalny, to proszę, by mi w tym pomógł. I rzeczywiście na modlitwie dostawałam wiele słów wsparcia…

Czułaś zatem, że Pan Bóg jest przy tobie, że On pokieruje tym czasem porodu i Jemu to zawierzyłaś. A jak finalnie przebiegał ten poród?

Był piękny, chociaż nie było łatwo. Mogę śmiało powiedzieć, że doświadczyłam Bożego działania w tym czasie. Wzmocniona słowami Pana Boga, wierzyłam, że uda mi się urodzić naturalnie, mimo że nie miałam specjalnego wsparcia. Nawet lekarka, która była na dyżurze, mówiła, że nie urodzę naturalnie. Urodziłam! Spełniło się moje marzenie. Po kilkunastu godzinach porodu, zmęczona i szczęśliwa, trzymałam w ramionach moją córkę Michasię. Czułam, że to była Boża zasługa, że ja sama z siebie nie byłabym w stanie wykrzesać aż takiej pewności, że uda się urodzić naturalnie.

Niedługo po urodzeniu Michasi, pomyślałam, że chcę się podzielić swoją historią, napisać ją dla siebie na pamiątkę, ale też ku pokrzepieniu innych kobiet, które przygotowują się do porodu. I opublikowałam tę historię na Facebooku. Potem zaszłam w trzecią ciążę i też urodziłam naturalnie kolejną córkę Helenkę, tym razem niespodziewanie w domu. Ten dzień wspominamy do tej pory z uśmiechem na ustach. Później Bóg zaczął pukać do mojego serca, czułam takie przynaglenie Boże, żeby dalej dzielić się tą historią, połączeniem tych dwóch sfer – wiary i porodu.

Bałam się jednak, że ktoś tę moją wiarę będzie komentował, hejtował w internecie. Miałam wiele wątpliwości. Jednak czułam podczas modlitwy i adoracji, że Bóg do mnie mówi, abym dzieliła się tym doświadczeniem. Powiedziałam Bogu, że to zrobię, ale proszę, by mi pomógł w tym, wspierał mnie. I wtedy założyłam profil na Facebooku z tą myślą, że zrobię taki kurs dla kobiet w ciąży o tym, jak wiara może pomóc w oswajaniu strachu przed porodem.

I tak powstał projekt „Wiara czyni poród”?

Tak. Wtedy przygotowałam taką pierwszą wersję kursu i umieściłam ją na Facebooku. Zgłosiło się do mnie kilka dziewczyn. Pisały, że rzeczywiście ten kurs im bardzo pomógł. Dla mnie to było potwierdzenie, by dalej rozwijać ten projekt. Do dziś dostaję wiele podziękowań od kobiet za ten kurs, ale też od tych, które odwiedziły mój profil czy słyszały jak dzielę się swoimi historiami porodowymi. 

Jedna z dziewczyn mi napisała: „Brakuje mi też takiego przygotowania zarówno duchowego jak i merytorycznego, więc trochę desperacko szukałam gdzieś spokoju, no i trafiłam na Ciebie i to było najlepsze co mi Bóg podstawił pod nos!”. Inna napisała: „Chciałam Ci bardzo podziękować za Twoje świadectwo Na Werandzie. Twoja historia pozwoliła mi dopuścić myśl, o porodzie naturalny, na który byłam mocno zamknięta. Długo o nim myślałam, rozważałam, aż podjęłam decyzję, że podejmę próbę. I to była najlepsza dla mnie decyzja!”.

W kursie krok po kroku pokazuję jak rozeznać wolę Pana Boga względem swojego porodu. Umieszczam też tam gotowe medytacje chrześcijańskie, w czasie których dziewczyna może równocześnie modlić się i ćwiczyć oddech potrzebny do porodu. Do kursu dołączyłam też nagrane rozmowy ze specjalistami: z położną domową, z położnym i instruktorem szkoły rodzenia, z Certyfikowaną Doradcą Laktacyjną, z fizjoterapeutą uroginekologicznym, dziecięcym.

Czy twoim zdaniem zaproszenie Pana Boga do tego procesu pozwala oswoić strach przed porodem?

Myślę, że jest to bardziej przejście od strachu do pokoju – Bożego pokoju. Przejście od tego, że boję się porodu do tego, że jestem na niego gotowa. I Bóg mi daje do tego siłę. Takiego zawierzenia Bogu można dokonać na różne sposoby. Pierwszym krokiem jest decyzja. Drugim jest zaufanie Mu. Przychodzi poczucie bezpieczeństwa i gotowość na to co przyniesie przyszłość.

Co byś powiedziała mamie, która jest w ciąży, może za moment urodzi, ale ma wiele obaw przed porodem?

Po pierwsze, że gratuluję jej i jej mężowi maluszka! Po drugie, że kibicuję jej z całego serca i wiem, że da z siebie wszystko, bez względu na to, jak ten poród przebiegnie. Powiedziałabym też, by bardziej ufała swojej intuicji i Bogu niż czyimś osądom i opiniom. By zawierzyła Panu swą drogę, a On sam będzie działał.

Rozmawiała Anna Gawrońska-Piotrowska

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!