Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Nie ma nic cenniejszego od życia
Bez męki nie ma zmartwychwstania, które jest najważniejszą Dobrą Nowiną Kościoła. Nie można rozważać męki Jezusa bez łączenia jej z Jego zmartwychwstaniem. Niestety często w Kościele była tendencja skupiania się na męce, na cierpieniu, na śmierci bez zauważenia tego, że śmierć Jezusa prowadziła do zmartwychwstania
Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16, 24-25).
Spokojny Jezus
Kiedy oglądałem krucyfiksy w muzeum Marés zdumiało mnie to, że Jezus jest tam zawsze przedstawiony już po agonii, spokojny, pełen godności, a nawet uśmiechnięty. Jakby nie był martwy, ale spał. Jakby chciał nam powiedzieć i dodać otuchy, że umieranie z nim nie jest takie straszne i zaprosić nas do wspólnego przejścia przez to doświadczenie:
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem słodkie jest moje jarzmo, a moje brzemię lekkie (Mt 11,25-30).

Wygrać życie
Tak więc Nauka Krzyża nie jest jakąś fatalistyczną, pesymistyczną ideologią upajającą się cierpieniem, ubóstwem i śmiercią. Jezus pokazuje nam, że żyjąc logiką świata, walki o byt, staniemy się w końcu smutni, przestraszeni i zalęknieni o siebie, swoje życie i wszystko, co nagromadziliśmy.
Ewangelia Jezusa uczy nas, że oddając siebie innym, wygrywamy nasze życie, otrzymujemy radość, której nikt nie może nam odebrać. Dokładnie tak jak każda matka, która oddaje swojemu dziecku całą siebie i zyskuje w ten sposób sens i radość życia. Ten, kto wszystko gromadzi dla siebie, kto zazdrośnie strzeże swoich bogactw, może być tylko wesołkowaty, a nie szczęśliwy.
Poczucie klęski
W latach 80. jako jezuicki nowicjusz przechodziłem w szpitalu onkologicznym praktykę jako salowy. Pamiętam jak pewien pacjent w sile wieku, zazwyczaj ponury i milczący wziął mnie na bok i mnie 19-letniemu chłopakowi i podzielił się mądrością życia, którą zdobył dopiero pod jego koniec: „Oszukali mnie! Oszukali! Jestem członkiem partii i uwierzyłem w to, że życie polega na tym, żeby wszystko zagarnąć dla siebie: kariera, dom, samochód, wakacje w ośrodku rządowym, dzieci na studia. A teraz umieram na raka wątroby i nie została mi absolutnie nic. Tylko poczucie klęski i straconego życia”.