separateurCreated with Sketch.

Sophia Loren: 90 lat życia, które przypomina film. Z wiarą w tle

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Iwona Flisikowska - publikacja 12.04.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kiedy Sophia Loren, legenda włoskiego kina, obchodziła swoje 90. urodziny, w rodzinnym gronie i w ukochanym Rzymie, świętowało nie tylko jedno z największych nazwisk światowego filmu. Świętował cały świat artystyczny — a wraz z nim ci, którzy przez dziesięciolecia podziwiali nie tylko urodę aktorki, ale i jej autentyczność, klasę, wytrwałość i... wewnętrzne światło.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Jubileusz odbył się w kinie przy Piazza della Repubblica, nieopodal rzymskiej Opery Narodowej. Trudno wyobrazić sobie lepsze miejsce dla tej, która przez lata była symbolem włoskiego temperamentu, z „iskrą w oku” – nawet dziś, mimo upływu czasu. Taka po prostu jest Sophia Loren.

Od firanki do czerwonego dywanu

Jej droga do sławy nie była bajką. Sophia Loren przyszła na świat w trudnych okolicznościach – jako nieślubna córka porzuconej kobiety, dorastała w miasteczku pod Neapolem, zmagając się z ubóstwem i społecznym odrzuceniem. – Przychodziłam do szkoły jako pierwsza lub ostatnia, żeby nie rzucać się w oczy – wspominała po latach.

Wszystko zaczęło się, gdy jej mama – kobieta z wielkimi marzeniami – postanowiła zgłosić córkę do wyborów Miss Neapolu. Sophia nie miała nawet odpowiedniego stroju. Wtedy matka zdjęła firankę z okna i uszyła z niej sukienkę. – Powiedziała: „W różowym ci do twarzy” – opowiadała aktorka w wywiadzie dla La Figaro.

To była pierwsza scena w historii życia, które samo w sobie przypomina film.

Między sławą a pokorą

Sophia Loren zagrała w dziesiątkach produkcji. Współpracowała z największymi – od Charliego Chaplina po Marcello Mastroianniego. W filmie „Matka i córka” stworzyła rolę, za którą otrzymała Oscara, a zarazem zapisała się w sercach milionów widzów.

A jednak nigdy nie czuła się gwiazdą. – Nie wiem, co to znaczy być gwiazdą. Słowo to nic dla mnie nie znaczy. Ja chciałam być po prostu żoną, kobietą, która ma rodzinę – mówiła w La Figaro.

To zdanie – proste, a tak pełne mądrości – mogłoby być mottem jej życia.

Duchowo blisko Rzymu

Nie tylko świat kina, ale i świat ducha był dla niej ważny. Sophia przez lata mieszkała w pobliżu rzymskiego Awentynu, niedaleko kościoła św. Sabiny, gdzie bywała na modlitwie. Starsi dominikanie do dziś wspominają jej obecność w świątyni i w klasztornych ogrodach, z których roztacza się widok na Rzym. Być może to właśnie bliskość tego miejsca i duchowość zakonu kaznodziejskiego były dla niej źródłem wewnętrznego spokoju.

Kiedy w 2005 roku zmarł św. Jan Paweł II, Sophia Loren – razem z tysiącami wiernych – przyszła oddać mu hołd. Uczestniczyła w Mszy pogrzebowej, łącząc się duchowo z tym, który przez lata był dla niej, jak mówiła, papieżem bliskim sercu.

W jednym z wywiadów dla Famiglia Cristiana przyznała: – Papież Franciszek daje ludziom nadzieję. Kiedy się go słucha, chce się wierzyć, naprawdę wierzyć... Dodała też, że stara się co niedzielę uczestniczyć w modlitwie „Anioł Pański”.

Z wiarą przez życie

Z perspektywy całego życia mogę powiedzieć każdej osobie, że wiara jest wielkim darem. I warto się nią dzielić – mówiła w jednym z wywiadów.

Życie Sophii Loren to historia pełna trudnych chwil, artystycznych triumfów, osobistych wzlotów i duchowego dojrzewania. To opowieść o tym, że mimo wszystkich ról i masek, najważniejsza pozostaje tożsamość – córki, matki, kobiety wierzącej.

Bo prawdziwa wielkość nie rodzi się na czerwonym dywanie. Prawdziwa wielkość rodzi się w sercu, które nie zapomina, skąd przyszło — i komu ufa.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!