separateurCreated with Sketch.

Czy film „Konklawe” dobrze oddaje to, co wydarzy się w najbliższych dniach w Rzymie?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Agnès Pinard Legry - publikacja 01.05.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Film „Konklawe” zyskał ogromną popularność na całym świecie od śmierci papieża Franciszka 21 kwietnia 2025 roku. Sukces nie powinien przysłonić faktu, że jest to fikcja absolutnie nieoddająca rzeczywistości prawdziwego konklawe. - Film używa i nadużywa kategorii zaczerpniętych ze świata polityki – wyjaśnia Pascal Ide, kapłan diecezji paryskiej i pasjonat kina.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Śmierć papieża Franciszka 21 kwietnia oraz nadchodzące konklawe na nowo rozbudziły zainteresowanie oscarowym thrillerem „Konklawe” w reżyserii Edwarda Berge’a, który ukazał się w 2024 roku. Obecnie jest to drugi najczęściej oglądany film w streamingu we Francji. W Stanach Zjednoczonych liczba obejrzeń wzrosła z 1,8 miliona 20 kwietnia do 6,9 miliona 21 kwietnia. Sukces ten wymaga by dopowiedzieć kilka zastrzeżeń.

Film używa i nadużywa kategorii zaczerpniętych ze świata polityki. A kto słucha mediów, ten wie, jak bardzo starają się oni umiejscowić papieża Franciszka na tej politycznej szachownicy – zresztą bezskutecznie – i tak samo postąpią z potencjalnymi kandydatami – wyjaśnia w rozmowie z Aleteią ks. Pascal Ide, kapłan diecezji paryskiej i pasjonat kina. – Przede wszystkim te kategorie są manichejskie: przeciwstawia się liberałów, którzy obowiązkowo są sympatycznymi „dobrymi”, konserwatystom, którzy z konieczności są homofobami i islamofobami.

Aleteia: Jak wyjaśnia ksiądz sukces filmu „Konklawe” po śmierci papieża Franciszka?

Ks. Pascal Ide: Od premiery 4 grudnia 2024 roku film zebrał ponad milion widzów we Francji, co świadczy o prawdziwym i trwałym sukcesie, nie mówiąc już o niemal 20 milionach widzów w Stanach Zjednoczonych i Oscara 2025 za najlepszy scenariusz adaptowany. Fakt, że jest dziś drugim najczęściej oglądanym filmem w streamingu, wydaje mi się całkowicie zrozumiały. Śmierć papieża Franciszka wywołuje smutek, lęk i oczekiwanie, co jest naturalne. Tymczasem „Konklawe” to pierwszy film fabularny, który nie jest dokumentem, a mimo to szczegółowo przedstawia cały proces – od śmierci papieża aż po wybór jego następcy. W „Habemus Papam” (Nanni Moretti, 2011) i w „Dwóch papieżach” (Fernando Meirelles, 2019) kamera zatrzymywała się na progu kaplicy Sykstyńskiej.

Film został entuzjastycznie przyjęty przez „szeroką publiczność”. Czy można mu przypisać jakieś zalety?

Byłem zaskoczony sukcesem, jaki odniósł „Konklawe” również wśród bardziej ortodoksyjnych katolików. Pierwszym powodem, najczęściej przeze mnie słyszanym, był, powtórzmy to, bardzo dokumentalny charakter filmu, opartego na fabule książki pod tym samym tytułem. Poza dobrym wyczuciem scenariusza, a więc zdolnością adaptowania swoich bestsellerów na ekran, brytyjski pisarz Robert Harris znany jest z drobiazgowości badań historycznych.

Inne powody, które dostrzegam, to: zaspokojenie ciekawości wobec przebiegu jednego z najbardziej tajemniczych głosowań na świecie, napięcie w intrydze, liczne zwroty akcji i najbardziej nieoczekiwane wydarzenia; piękno scenografii, zarówno wnętrz – ach! kaplica Sykstyńska! – jak i plenerów, wysoka jakość zdjęć, znakomita obsada aktorska, wśród której wyróżnia się intensywna, a jednocześnie powściągliwa gra Ralpha Fiennesa w roli kardynała Thomasa Lawrence’a. Film oferuje także życzliwe i oświetlające portrety wewnętrznych debat kardynałów, którzy – stojąc w obliczu decydujących wyborów – pozostają ludźmi. Przekonująco ukazuje też powody eliminacji niektórych kandydatów, na które uwrażliwiły nas ostatnie skandale – nie tylko te związane z nadużyciami.

Czy to dobre źródło informacji dla tych, którzy chcą się dowiedzieć czegoś o konklawe?

Zdecydowanie nie! Wszyscy katolicy, z którymi rozmawiałem o tym filmie, byli zdziwieni, a nawet zszokowani jego zakończeniem – co nie znaczy, że uznali automatycznie wybór za nieważny! Najbardziej zaskoczyło mnie jednak to, że widzowie nie byli specjalnie zaskoczeni wiadomością, iż kardynałowie zostali zawieszeni z powodu trzech pożądliwości (1 J 2,16): jeden z powodu nieuporządkowanego życia seksualnego, drugi z powodu symonii, trzeci z powodu żądzy władzy.

Oczywiście cieszy fakt, że wierni nie utożsamiają już świętości z bezgrzesznością – „Żyć to zmieniać się, być świętym to zmieniać się często”, mówił Newman. Ale bardziej niepokojące jest to, że nie są już zgorszeni postawami tak mało wzorcowymi na najwyższych szczeblach odpowiedzialności w Kościele.

Szczególnie zaskoczyło mnie to, że prawie nikt nie zgorszył się sceptycznym i permisywnym przesłaniem kardynała Lawrence’a („nauczyłem się bardziej obawiać jednego grzechu niż wszystkich innych: pewności”), w imię tolerancji („pewność jest śmiertelnym wrogiem tolerancji”), wątpliwości („módlmy się, aby Pan obdarzył nas papieżem, który wątpi”) i miłosierdzia („i także papieżem, który grzeszy i potrafi prosić o przebaczenie”). Tymczasem Biblia mówi zupełnie co innego, łącząc miłość i prawdę: „Miłość i prawda spotykają się” (Ps 84,11).

Co by ksiądz doradził?

Przede wszystkim, nabrać dystansu! Film używa i nadużywa kategorii zaczerpniętych ze świata polityki. A kto słucha mediów, wie, jak bardzo starają się one umiejscowić papieża Franciszka na tej szachownicy (bez powodzenia!) i tak samo będą postępować z potencjalnymi kandydatami.

Przede wszystkim te kategorie są manichejskie: przeciwstawia się liberałów, którzy są obowiązkowo sympatycznymi „dobrymi”, konserwatystom, którzy z konieczności są homofobami i islamofobami.

A przede wszystkim: czy ta siatka pojęciowa jest adekwatna? Czy Eucharystia jest prawicowa czy lewicowa? A przecież Kościół „czyni Eucharystię”, jak i „Eucharystia czyni Kościół” (jak mówił kardynał de Lubac). Tak samo jest z wyborem następcy Piotra.

Ogólniej rzecz biorąc, nie jestem przekonany, że oglądanie filmu to najlepszy sposób towarzyszenia konklawe, które wkrótce się rozpocznie. Nasze serce i uwaga są, oczywiście, zwrócone w tym kierunku. Jednak zainteresowanie nie powinno być ciekawością niezdrową.

Przede wszystkim konklawe nie jest kampanią wyborczą, lecz aktem liturgicznym, modlitwą za Kościół i za świat. A film tego nie pokazuje wystarczająco: kardynałowie mają bardzo silną świadomość swojej ogromnej odpowiedzialności przed Bogiem, kiedy wybierają następcę Piotra.

Dlatego, jak oni, módlmy się za tego, którego Bóg – i tylko Bóg – zna dziś po imieniu, z ufnością – bo jeśli spojrzymy na ostatnie dwa wieki, papieże byli świętymi i ludźmi danymi przez Opatrzność – i z troską o jedność – bo to pierwsza cecha Kościoła: „Wierzę w jeden Kościół…”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!