Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Małgorzata Cichoń: Nelly, dlaczego jako dorosła osoba zdecydowałaś się przyjąć sakrament bierzmowania?
Nelly Solis: To coś, czego od dłuższego czasu potrzebowałam. Pragnęłam bardziej poznać Boga, przybliżyć się do Niego i przede wszystkim odnaleźć sens mojego życia.
Sens życia, czyli co?
Chciałabym się dowiedzieć, czego Bóg ode mnie oczekuje. Po co jestem tutaj, na ziemi. Wstrząsnęła mną strata przyjaciół, którzy zmarli podczas pandemii COVID-19, kiedy mieszkałam w Peru. Mój brat i rodzice ciężko wówczas zachorowali. W tych trudnych doświadczeniach czułam obecność Boga, który dawał mi siłę. Czułam, że nie jestem sama. Chcę więc teraz zrobić coś więcej w moim życiu.

Pomysł, by przyjąć bierzmowanie, pojawił się w Polsce czy jeszcze w Peru?
Skonkretyzował się w Polsce. W mojej ojczyźnie na ten temat jedynie „dywagowałam”, nie przechodząc od słów do czynów. Bóg zawsze był przy mnie, ale ja nieraz się od Niego dystansowałam.
W jaki sposób?
Bez reszty poświęcałam się pracy. Uczyłam angielskiego i francuskiego w różnych szkołach. Chciałam być zajęta, by nie myśleć o problemach. Miałam w sobie dużo gniewu i żalu, ale powoli doznawałam uzdrowienia. Wraz z pandemią wewnętrzne trudności złagodniały. Postanowiłam mniej pracować, więcej czasu poświęcić sobie, poznać także siebie samą.
![Bierzmowanie dorosłych. Nelly Solis wkrótce przyjmie sakrament [wywiad]](https://wp.pl.aleteia.org/wp-content/uploads/sites/9/2025/05/Projekt-bez-nazwy21.jpg?resize=620,348&q=75)
Skąd w ogóle myśl, by z hałaśliwej Limy wyruszyć nad Wisłę, do Krakowa?
Chciałam zrobić coś innego. Wiedziałam, że Polska jest krajem bardzo religijnym. Tu odnalazłam pokój, którego tak długo szukałam. W Peru mogłam go doświadczyć, ale w niewielkim stopniu, bo prowadziłem życie pełne zmartwień i stresu, zostałam również okradziona. W Krakowie dużo bardziej czuję Bożą obecność, zwłaszcza, gdy jestem z dziećmi, moimi uczniami, i widzę ich uśmiechy.
Odnalazłaś także wspólnotę?
Dzięki Polce, która mi powiedziała: „Jest kościół, w którym co miesiąc gromadzą się wszyscy Latynosi”. Poszłam do franciszkanów i poznałam małżeństwo Ewę oraz Feliksa z Peru, a także inne osoby, np. z Meksyku, Kostaryki, Boliwii, Wenezueli czy Kolumbii. W każdą drugą niedzielę miesiąca mamy w bazylice franciszkanów mszę św. w języku hiszpańskim, a w pozostałe niedziele widzimy się w Domu Apostołów, gdzie dodatkowo w tygodniu odbywają się spotkania formacyjne.
Masz zatem wokół siebie grupę znajomych, którzy wierzą. Co Ci to daje?
W tych osobach także odnajduję obecność Boga. Pomagają mi wzrastać jako chrześcijance. Wcześniej nie miałam takiego podejścia do ludzi. Generalnie spodziewałam się od innych raczej zła niż dobra. W tej wspólnocie doświadczam lojalności.
I tam dowiedziałaś się, że w Krakowie obcokrajowy mogą przygotować się do bierzmowania?
Tak, dzięki innej Polce, która była kiedyś na misjach w Peru. Dała mi kontakt do ks. Andrzeja Wójcika, który świetnie mówi po hiszpańsku i odpowiada za Ośrodek Katechumenalny w Krakowie. Zadzwoniłam, a ks. Andrzej polecił mi siostrę jadwiżankę wawelską, która obecnie prowadzi ze mną przygotowania w języku angielskim. Co niedzielę od jesieni ubiegłego roku spotykam się z nią na godzinę rozmowy.
O czym rozmawiacie?
Mówimy o tematach wynikających z roku liturgicznego, o Biblii i o sakramentach. Każde usłyszane słowo odpowiada na moje duchowe potrzeby.
Czego się już nauczyłaś?
Nauczyłam się, jak ważna jest msza święta. Nie wiedziałam, że nie uczestnicząc w niedzielnej Eucharystii, popełniam grzech. Wcześniej brałam w niej udział tylko z okazji świąt. Nawet gdy chodziłam do kościoła, nie rozumiałam nic z Eucharystii. Nie lubiłam też się spowiadać. Myślałam: „Po co mam wyznawać grzechy księdzu?”. Nie ufałam kapłanom. W toku przygotowań do bierzmowania dowiedziałam się, że sakrament pokuty i pojednania jest ważny, ponieważ daje ci pokój serca i gotowość na spotkanie z Panem w wieczności. Spotkanie, które może nadejść niespodziewanie.
A zatem konkretne owoce Twojego przygotowania do bierzmowania to powrót do regularnej Eucharystii i sakramentu pojednania. Co jeszcze?
Przekonałam się również, że człowiek nie może żyć bez Słowa Bożego. Zrozumiałam też, że w życiu nie chodzi tylko o kochanie siebie samego. Wcześniej byłam dość niezależną osobą, inni mało mnie obchodzili, bo żyłam w gniewie. Wiedziałam, że mam ich kochać, ale tego nie praktykowałam.
Jakie źródło miał gniew, który wraca podczas naszej rozmowy?
Ktoś zrobił mi krzywdę, więc nic innego mnie nie obchodziło. Ale zdałam sobie sprawę, że nie byłam temu winna. Moi rodzicie także. Po prostu stało się. Powinnam sobie wybaczyć i będę uwolniona z tego poczucia winy wraz z czasem, z pomocą Bożą. Sama tego nie osiągnę. Zrozumiałam, że powinnam bardziej siebie kochać, moje ciało i duszę, zmienić styl życia. Z rozrywkowego czy mechanicznego „niczym robot” – na sensowny. Zdałam sobie sprawę, że proces przygotowania do przyjęcia sakramentu bierzmowania jest częścią mojego życia, nastawienia i postępowania. Dlatego często proszę Ducha Świętego o pomoc w mojej codzienności i pracy, żeby mi powiedział, co robić, i podsunął pomysły. By mi pomógł odkryć ukryty talent.
I Duch Święty Cię wspiera?
Tak. Daje mi siłę, którą wyraźnie odczuwam. Kiedy się modlę wieczorem, zastanawiam się nad kolejnym dniem i czuję się zmęczona. Później nadchodzi jednak przypływ pomysłów, które pomagają mi się zorganizować, żeby następna lekcja była jeszcze bardziej owocna, zabawna, by moi uczniowie uczyli się przez zabawę.
W naszej Ojczyźnie czasami mówi się, że bierzmowanie to dla wielu młodych „uroczysty moment pożegnania się z Kościołem”. Co byś im powiedziała?
Doradziłabym, żeby się gromadzili w swoich domach i modlili z osobami, z którymi chcą się dzielić swoimi doświadczeniami, pomysłami, po prostu „czymś”. Czasem to nie musi być wiele, wystarczy być przy osobach, które cię potrzebują i które mają wiarę.
Czekamy zatem na moment Twojego bierzmowania. Jakie wybrałaś sobie imię?
Mam sobie wybrać imię?
Tak, Twojej patronki.
Nie wiedziałam...
Możesz wybrać np. św. Różę z Limy.
Podoba mi się ten pomysł! Ona była bardzo oddana Bogu. Żyła ponad 400 lat temu, została patronką Ameryki Południowej. Tak, wezmę imię Róża...