separateurCreated with Sketch.

„Będę spacerował z Matką Bożą po ogrodach Raju”. Tak powiedział 13-latek

Angiolino Bonetta
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Gębalska-Berekets - publikacja 06.05.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Moim powołaniem jest cierpieć do samego końca” – mówił Angiolino Bonetta. Gdy ciężko zachorował miał tylko 13 lat. Musiał mieć amputowaną nogę, ale od początku był przekonany, że tylko w modlitwie, w miłości do Boga i Matki Bożej znajdzie siłę do znoszenia cierpienia.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Powiem ci, kiedy umrę. Zawarłem pakt z Matką Bożą. Kiedy nadejdzie godzina… Ona przyjdzie po mnie! Poprosiłem ją, abym przez Czyściec przeszedł na tym świecie. Kiedy umrę, polecę od razu do Nieba” – tymi słowami zwrócił się do swojej mamy przed śmiercią. Zdążył się jeszcze wyspowiadać, przyjął wiatyk i pożegnał się z bliskimi. Patrząc na figurkę Matki Bożej, zmarł. Jego proces beatyfikacyjny trwa. Potrzebne jest zatwierdzenie cudu za jego wstawiennictwem. 

Tak rozpoczęła się gehenna

Angiolino Bonetta urodził się 18 września 1948 r., w Cigole, w robotniczej rodzinie, jako drugie z trojga dzieci. Uczęszczał do szkoły prowadzonej przez siostry kanosjanki. To one zauważyły u chłopca żywą wiarę, pokorę i gorliwość. W wieku sześciu lat przygotowywały go do przyjęcia Pierwszej Komunii Świętej. Angiolino szybko został ministrantem, często pomagał siostrom w klasztorze. Był radosnym i inteligentnym dzieckiem. Uwielbiał spędzać czas na dworze, grał w piłkę nożną i pływał. Kibicował Juventusowi Turyn. 

Od pewnego czasu coraz częściej uskarżał się na ból w kolanie. Diagnoza brzmiała jak wyrok śmierci – nieuleczalny nowotwór. Lekarze zdecydowali o amputacji nogi. Bonetta miał wtedy zaledwie 13 lat. Kiedy jedna z sióstr, wioząca go na operację do szpitala, zapytała, czy chciałby komuś ofiarować swoje cierpienie, on odpowiedział: „Ofiarowałem wszystko Jezusowi za nawrócenie grzeszników”. 

Cierpienia w intencji grzeszników 

Gdy po operacji doświadczał ogromnego bólu, wyobrażał sobie, że nadal ma nogę i to ona tak go boli. Pomagało mu to zapomnieć, przynajmniej na jakiś czas. Angiolino często zwracał się do Matki Bożej, ofiarowywał jej różaniec w wybranych przez siebie intencjach, szczególnie zaś prosił o łaskę nawrócenia dla grzeszników. Inspiracją w powierzeniu cierpienia za innych były dla niego objawienia Najświętszej Maryi Panny w Lourdes. Szczególnie zapamiętał słowa Maryi skierowane do dzieci, które miały modlić się za dusze zmierzające do piekła. 

1 maja 1962 r. Angiolino spotkał bł. Aloizego Novarese. Wraz z innymi chorymi Bonetta uczestniczył w pielgrzymce do Lourdes. Po rozmowach z ks. Novarese chłopiec zdecydował się dołączyć do wspólnoty Cichych Pracowników Krzyża, którą powołał włoski duchowny. Jedna z nich była szczególna.

 „Angiolino, słyszałem, że chcesz jechać do Lourdes. Dlaczego?” – zapytał ks. Novarese. „Chcę prosić Matkę Bożą o uzdrowienie, żebym mógł pomagać tobie, don Luigi” – odpowiedział Bonetta. „A nie lepiej byłoby odwołać się do woli Bożej?” – dopytywał chłopca kapłan. „Pewnie tak, ale o uzdrowienie też mogę Ją prosić” – odrzekł 13-latek. „A gdyby Maryja potrzebowałaby Ciebie chorego do swoich dzieł, sprzeciwiłbyś się?” – zapytał ksiądz. „Na pewno nie, don Luigi! Do tej pory prosiłem o uzdrowienie, ale od teraz będę prosić tylko o łaskę uczynienia siebie świętym. Będę pielgrzymował do Lourdes w twoich intencjach” – odpowiedział nastolatek. 

„Krzyż jest źródłem radości”

Angiolino był przekonany, że dzięki modlitwie, miłości do Boga i Matki Bożej, poprzez uczestniczenie w codziennej Eucharystii znajdzie siłę i moc, aby walczyć z chorobą. Mimo ogromnego cierpienia zachował pogodę ducha. 

Posługując się kulami odwiedzał chorych w ich pokojach, odmawiał z nimi różaniec, dodawał otuchy, wyprowadzał z depresji i opowiadał o Bogu. Po pobycie w szpitalu wrócił do domu. Regularnie brał udział w spotkaniach wspólnoty Ochotników Cierpienia w Brescii. W tym czasie wciąż towarzyszyła mu myśl, którą przekazał mu ks. Novarese. „Krzyż jest źródłem radości; nie jest on karą, ani przeznaczeniem. Jest źródłem oczyszczenia, odkupienia i głębokiej radości. Krzyż jest krynicą radości!”. 

Pewnego dnia koledzy wysłali chłopcu kartkę z pozdrowieniami. Niespodzianka bardzo go wzruszyła. 

„Drodzy koledzy, pragnę podziękować Wam za kartkę, którą mi przesłaliście. Czuję się umocniony kiedy myślę, że moi koledzy myślą o mnie i modlą się w mojej intencji. Odwzajemniając to, co Wy dla mnie robicie, prosząc w modlitwach Boga, bym mógł wyzdrowieć jak najszybciej, ofiaruję Maryi całe moje cierpienie, abyście z Jej pomocą byli czyści, posłuszni i uczący się” – odpowiedział przyjaciołom Angiolino. 

21 września 1962 r. Bonetta złożył śluby we wspólnocie. Ze względu na młody wiek otrzymał od biskupa dyspensę. 

„Minęło trochę czasu, ale chcę Wam napisać, że nie zapomniałem nigdy o Was i zawsze zawierzałem Wasze dusze naszej Matce Niebieskiej i jestem pewien, że Maryja zawsze utrzymywała Was czystymi. Każdego tygodnia zawierzam Wasze zdrowie fizyczne i duchowe Jezusowi Eucharystycznemu. Od kiedy zostałem Cichym Pracownikiem Krzyża, Pan obdarzył mnie wielkimi łaskami, o które nawet nie prosiłem. Czuję się silny jak lew, teraz mam o wiele więcej siły, by wołać do Jezusa: «Panie, bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi». Jestem zawsze zadowolony” – pisał do sióstr i braci ze wspólnoty Cichych Pracowników Krzyża. 

„Na wiosnę będę spacerował z Matką Bożą po ogrodach Raju”

Pewnego wieczoru chłopiec zwrócił się do swojej mamy: „Gdybym wkrótce umarł, co byś zrobiła?” a ona natychmiast odpowiedziała: „Wspólnie wykonalibyśmy wolę Bożą!”. Angiolino przeczuwał, że niedługo umrze. 

„Powiem ci, kiedy umrę. Zawarłem pakt z Matką Bożą. Kiedy nadejdzie godzina… Ona przyjdzie po mnie! Poprosiłem ją, abym przez Czyściec przeszedł na tym świecie. Kiedy umrę, polecę od razu do Nieba!” – tłumaczył.

Dwa miesiące przed śmiercią powiedział do matki: „Na wiosnę będę spacerował z Matką Bożą po ogrodach Raju. Chciałbym, aby na moim pogrzebie zostały włączone wszystkie światła w kościele i aby odśpiewano Ave Maria z Lourdes”.

W nocy 28 stycznia 1963 r. Angiolino zmarł, po raz ostatni patrząc na swoją matkę i figurkę Matki Bożej z Lourdes, którą trzymał na stoliku nocnym.

19 maja 1998 r. został otwarty jego proces beatyfikacyjny. 6 maja 2000 r. proces diecezjalny został zamknięty. 1 lipca 2020 r. papież Franciszek ogłosił Angiolino Bonetta czcigodnym sługą Bożym. 

Nadzieja zmartwychwstania

Dla tych, którzy go znali, już jest święty. Jest przykładem tego, że cierpienie ciała ma niezwykłą moc oczyszczenia serca. 

„Angiolino Bonetta przypomina nam, że prawdziwe nawrócenie do Boga zawsze popycha nas do służby braciom. Kiedy człowiek odkrywa, że jest chory, otwierają się przed nim dwie drogi. Pierwsza, która prowadzi do zamknięcia się w sobie, do narzekania, do rozpaczy i do przeklinania daru życia. Druga droga, którą należy podążać z pomocą łaski Ducha Świętego, prowadzi do nadziei zmartwychwstania, do bliższego ujrzenia celu” – napisał Osvaldo Rinaldi, w jednym z artykułów na temat chłopca, który ukazał się na portalu orbisphera.org. 

Źródła: misyjne.pl; stacja7.pl; cisi.pl; orbisphera.org; oratorioleno.it. 

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!