Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Profesor Philippe Charlier, lekarz medycyny sądowej kierujący laboratorium na Uniwersytecie Paris-Saclay, 20 maja 2025 roku ogłosił wyniki badań toksykologicznych. Dotąd uważano, śmierć św. Teresy z Lisieux nastąpiła 30 września 1897 roku na skutek szybko rozwijającej się gruźlicy. Zaledwie 24-letnia karmelitanka już wcześniej była osłabiona przez utratę płuca i ogromne cierpienia.
Jednakże badania Charliera, opublikowane w związku ze stuleciem pielgrzymki do Herbitzheim (to miejscowość w Alzacji, znana jako „małe Lisieux”, gdzie od 1925 roku w Zesłanie Ducha Świętego odbywa się coroczna pielgrzymka ku czci św. Teresy), ujawniły dodatkowy czynnik: ciało Teresy nosi wyraźne ślady zatrucia rtęcią.
Dwa kosmyki włosów
Śledztwo polegało na analizie kosmyka włosów Teresy. Za zgodą archidiecezji Strasburga, prof. Charlier pobrał dwa pasma z relikwii znajdujących się w kościele w Herbitzheim i wysłał je do analizy w Danii. Jak powiedział profesor w rozmowie z Aleteią, jedno z pasm było nieprzydatne do badań, ale drugie przyniosło zaskakujące odkrycia.
Analiza włosów przyniosła informacje na temat ostatnich czterech tygodni życia Teresy. Raport sądowo-medyczny opisuje dramatyczny proces konania, jaki miał miejsce w tych ostatnich tygodniach, widoczny w gwałtownym spadku stężenia żelaza i miedzi we włosach (co odzwierciedla ogromne obciążenie organizmu umierającej osoby). Najbardziej uderzające są jednak dwa wyraźne skoki poziomu rtęci na około dziesięć dni przed śmiercią.
Rtęć jest metalem ciężkim, toksycznym dla organizmu w dużych ilościach. W 1897 roku była powszechnie stosowana w niektórych terapiach – np. przy leczeniu pasożytów jelit, a także gruźlicy. Charlier wyjaśnia, że lekarz karmelitanek w Lisieux prawdopodobnie podał Teresie lek na bazie rtęci, desperacko próbując ratować jej życie.
Niestety, wydaje się, że leczenie rtęcią tylko pogorszyło stan pacjentki. „Możemy więc powiedzieć, że śmierć św. Teresy nastąpiła na skutek gruźlicy, ale również na skutek komplikacji jatrogennych (czyli wywołanych leczeniem)” – zauważa Charlier. Innymi słowy, i tak święta zmarłaby na gruźlicę, lecz podana jej rtęć – w epoce, gdy nie znano jeszcze antybiotyków – przyspieszyła zgon. „Już wcześniej straciła jedno płuco i ogromnie cierpiała” – mówi profesor, przypominając, że gruźlica była wielkim postrachem XIX wieku aż do pojawienia się nowoczesnych leków.
Czego może nas nauczyć śmierć św. Teresy?
Odkrycia te, oparte na drobiazgowej analizie włosów, nie negują ani nie umniejszają świętości Teresy, lecz rzucają nowe światło na historyczne okoliczności jej cierpienia.
Jako katolicy możemy dostrzec w tych ponurych szczegółach naukowych działanie Bożej Opatrzności w życiu tej świętej. Sam prof. Charlier przyznał, że głęboko poruszyło go świadectwo Teresy:
„Nie znałem św. Teresy z Lisieux osobiście. Aby lepiej zrozumieć młodą karmelitankę, która stała się moją ‘pacjentką’, przeczytałem Dzieje duszy – powiedział. – Jak wielu innych, nie mogłem pozostać obojętny wobec tej postaci, której słowa niosą uniwersalne przesłanie”.
17 maja 2025 roku przypadała setna rocznica kanonizacji Teresy – to zatem symboliczny moment, by na nowo rozważyć jej dziedzictwo.
Duchowe dziecięctwo
„Mała droga” św. Teresy – duchowość dziecięctwa – przynosi głębokie spojrzenie na świętość. Zamiast wielkich mistycznych czynów Teresa wybierała małe akty miłości i całkowite zawierzenie Bogu. Jak sama pisała:
„Jestem zbyt mała, by wspinać się po stromych stopniach doskonałości… Chcę znaleźć małą, prostą, bardzo krótką ścieżkę”. To „nowa mała droga”, po której niesie nas sam Bóg.
Kluczowe są jej słowa: „Jedynie miłość wprawia w ruch członki Kościoła”. Innymi słowy, najbardziej cieszą Boga nie spektakularne czyny, lecz miłosne oddanie się Mu w codziennym życiu. Nawet w chorobie Teresa ofiarowywała Jezusowi swoje cierpienia jako małe kwiaty miłości, ufając Jego miłosierdziu.
Lekcja wiary
Św. Teresa uczy nas, że możemy zbliżać się do Boga z ufnością małych dzieci. Papież św. Jan Paweł II zauważył, że duchowość Teresy to w swej istocie „droga dziecięctwa duchowego”, przypominająca nam, że „Bóg jest naszym Ojcem, a my jesteśmy Jego dziećmi” – jak donosi Catholic Culture. Teresa żyła w prostej ufności: Bóg szczególnie szuka słabych i niedoskonałych i prowadzi ich drogą świętości.
Jak podsumowuje jedna z refleksji opublikowanych przez Bazylikę Małego Kwiatka: powinniśmy uznać własną małość i zaufać, że Bóg „poniesie nas do swego Królestwa”, ponieważ sami nie jesteśmy w stanie tego dokonać.
Jak mówiła sama Teresa: całkowicie powierzyła się ona woli Boga, wierząc, że Ojciec nigdy jej nie opuści. Wystarczy, że zrobimy swoją małą część, a „resztę z ufnością powierzmy Temu, który jest zawsze wierny i który nigdy nas nie opuści.”
W setną rocznicę kanonizacji św. Teresy to świadectwo świeci wyjątkowym blaskiem. Jej ostatnie cierpienia – dziś jeszcze lepiej rozumiane dzięki nauce – były przeżywane w pełnym zjednoczeniu z wolą Bożą. Nawet gdy rtęć w jej ciele potęgowała ból, ona wciąż była „jak małe dziecko”, ufające trosce Ojca.
Modliła się: „Jezu, oddaję się Tobie, zatroszcz się o wszystko” – i jest to modlitwa, która może być dla nas wzorem w chorobie i trudnościach.
Niech jej przykład i wstawiennictwo umocnią naszą ufność. Wspominając św. Teresę z Lisieux, możemy starać się iść jej „Małą Drogą”: ofiarować Bogu każdą trudność z miłością i pewnością, że Bóg, który jest miłością, i wszystko obraca ku dobru swoich dzieci.
Zobacz zdjęcia św. Teresy z Lisieux:
