separateurCreated with Sketch.

„Czy Bóg na pewno mi wybaczył?”. Sprawdź, czy nie cierpisz na skrupulantyzm [wywiad]

Skrupulantyzm, problem emocji i duszy. Wywiad z o. Adamem Juchnowiczem
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
br. Damian Wojciechowski SJ - publikacja 30.05.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Niedocenianie grzechów to wielki problem naszych czasów. Ale zdarza się i tak, że ktoś przecenia swoje grzechy - spowiada się zbyt często i zbyt drobiazgowo, przesadnie martwi się, że czegoś nie wyznał. To skrupulantyzm. Co ciekawe, ten problem miało wielu świętych.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Pod względem psychologicznym skrupulantyzm to rodzaj zaburzenia obsesyjno-kompulsywnego. Może dotykać nie tylko ludzi religijnych! Natomiast wierzącym odbiera radość wiary modlitwy i bywa przyczyną wielkiego cierpienia – przyznaje psycholog i doświadczony spowiednik jezuita o. dr Adam Juchnowicz.

Z czego wynika skrupulantyzm? Co robić, jeśli zauważymy u siebie symptomy albo spowiednik powie nam, że mamy ten problem? Gdzie szukać pomocy? Czy ze skrupulantyzmu można się wyleczyć?

Skrupulantyzm. Wywiad z o. Adamem Juchnowiczem

Bo spowiedź była za krótka

Aleteia: Wyznaję jakiś grzech na spowiedzi, dostaję rozgrzeszenie, ale zaraz po odejściu od konfesjonału zaczynam się martwić, że niewystarczająco jasno przedstawiłem swoją sytuację albo że spowiednik źle mnie zrozumiał. I znowu idę do spowiedzi. A potem znowu… Czy tym właśnie są skrupuły?

O. Adam Juchnowicz: Tak, to jest jeden z klasycznych objawów. Najlepiej zacząć od ogólnej definicji: skrupulantyzm to przewrażliwienie w sferze moralnej lub religijnej. Dotyczy ono reguł, grzechów, przestrzegania różnych zasad. Jest to forma zaburzenia obsesyjno-kompulsyjnego (OCD), skupionego na sferze religijnej i/lub moralnej. Objawy te nie zawsze są na tyle nasilone, by osiągać poziom ścisłego, klinicznego zaburzenia. Często jest to jedynie wyraźna tendencja w tym kierunku. Generalnie osoby ze skrupułami są przewrażliwione na punkcie przestrzegania różnych zasad i reguł. W rezultacie niejednokrotnie przeżywają poczucie winy i oskarżają się za grzechy tam, gdzie ich obiektywnie nie ma, albo widzą grzechy ciężkie, niepozwalające na przyjęcie komunii, tam, gdzie mamy do czynienia z klasycznym grzechem lekkim, po którym wystarczy akt pokuty na początku mszy świętej.

W kontekście sakramentu pojednania typowe jest u nich zamartwianie się, że nie dość jasno i dokładnie opisały swoje przewinienia, że za mało żałowały albo że nie dość starannie odprawiły rachunek sumienia. Uważają, że z tych powodów spowiedź jest nieważna, wymaga powtórzenia…

No właśnie – co robić, jeśli zapomniałem wyznać jakiś grzech podczas spowiedzi?

Po pierwsze zauważmy, że pod koniec sakramentu pojednania mówimy zwykle: „Więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie żałuję, postanawiam poprawę, proszę o pokutę i rozgrzeszenie”. Oczywiście, nawet jeśli nie wypowiemy tej tradycyjnej formuły, to takie jest ogólne założenie co do spowiedzi. Kościół i Pan Bóg rozumieją, że nikt nie ma doskonałej pamięci. Jeśli po odejściu od konfesjonału przypomnę sobie, że coś pominąłem, przy następnej spowiedzi nawet nie mam obowiązku powtarzać tego zapomnianego grzechu.

Wyjątkiem jest sytuacja, gdy był to ciężki grzech – czyli coś wyraźnie złego (np. świadomie, dobrowolnie wyrządziłem komuś poważną krzywdę). Wtedy rzeczywiście przy najbliższej spowiedzi powinienem to powiedzieć. Jednak nie zmienia to faktu, że poprzednim razem otrzymałem odpuszczenie wszystkich grzechów – także tych zapomnianych. Spowiedź jest ważna, rozgrzeszenie jest ważne.

Skrupulantyzm może odebrać radość z wiary

No dobrze, ale wiemy, że rozróżnienie na grzech ciężki i lekki jest problematyczne. Święty Ignacy Loyola był sądzony przez inkwizycję za to, że nie mając studiów teologicznych rozstrzygał, które grzechy są ciężkie, a które lekkie.

Tak, rozróżnienie to jest niekiedy trudne. Skrupulatny, wrażliwy człowiek ma tu jednak znacznie większy niż przeciętnie problem. Te osoby są wybitnie utalentowane w samooskarżaniu się. Notorycznie przeceniają wagę grzechów czy jakiejś niedoskonałości. Trzeba im to cierpliwie tłumaczyć i uspokajać.

Ignacy wkrótce po swoim nawróceniu też miał bardzo nasilone objawy tego typu. Po spowiedzi generalnej zaczęły mu się przypominać kolejne grzechy i okoliczności, których, jak mu się wydawało, nie wyznał dość szczerze. Kolejne spowiedzi nie przynosiły ulgi. W pewnym momencie tak był tym udręczony, że miał pokusy popełnienia samobójstwa.

Jak widzimy, skrupulantyzm może być bardzo poważnym problemem. Jeśli symptomy są nasilone i zaburzają nasze funkcjonowanie, trzeba też korzystać z pomocy psychologa albo psychiatry. Przy tym warto przypomnieć, że Ignacy zalecał, by być posłusznym lekarzom. Jeżeli przepisują nam jakieś zabiegi albo lekarstwa, trzeba je brać w takiej ilości, jaką zalecają.

Skrupuły mogą odebrać radość życia, wiary, modlitwy, praktyk religijnych. Dla zdecydowanej większości osób te doświadczenia są źródłem ulgi, radości, pokoju, źródłem życiowej siły. Badania naukowe potwierdzają, że osoby wierzące i praktykujące funkcjonują pod każdym względem - z punktu widzenia zdrowia psychicznego i emocjonalnego - lepiej niż niepraktykujące. Ludzie praktykujący swoją wiarę rzadziej potrzebują pomocy psychiatrycznej i psychologicznej. Rzadziej cierpią na konflikty z innymi, na depresje, nerwice.

Jak sobie radzić w sytuacji, gdy męczy nas coś, co wcale nie jest grzechem?

Trzeba porozmawiać ze spowiednikiem, być mu posłusznym, nie uważać, że jestem mądrzejszy. W bieżących sprawach z czystym sumieniem można polegać na opinii zaufanych osób: męża, brata, przyjaciela – kogoś, o kim wiemy, że jest wierzący, kocha Pana Boga, chce być dobrym człowiekiem, jest rozsądny i… nie ma tej nadwrażliwości.

Skrupulantyzm niewierzącego

Czy skrupulantyzm dotyczy tylko ludzi wierzących?

Nie dotyczy tylko wierzących i nie dotyczy tylko spowiedzi. Osoby, które nie zostały wychowane w duchu religijnym i na danym etapie życia nie mają daru wiary, też mogą cierpieć na skrupulantyzm.

Może się to objawiać na różne sposoby, na przykład nadmierną dbałością o uczciwość. W supermarkecie ktoś będzie za każdym razem po zakupach starannie sprawdzać długi rachunek, jeszcze raz wszystko przekładać, by się upewnić, czy przypadkiem kasjerka nie pomyliła się na jego korzyść – „bo to by było oszustwo”.

W pracy takie osoby mogą być obsesyjnie ostrożne lub dokładne, bo uważają, że jak nie wykonają w ten sposób swoich obowiązków, będą nieuczciwe wobec pracodawcy, nieodpowiedzialne albo narażą innych na straty. Ktoś inny przesadnie boi się, że spowoduje wypadek jeżdżąc samochodem bardzo wolno, dbając, by nie przekroczyć dozwolonego limitu nawet o kilometr…

Czy ludziom, którzy mają problem ze skrupulantyzmem, a nie chodzą do spowiedzi, jest łatwiej czy trudniej niż tym, którzy się spowiadają?

W obu wypadkach jest to psychologicznie bardzo podobne zjawisko. Jednak człowiek, który przystępuje do spowiedzi, oprócz zasadniczej korzyści duchowej zwykle ma też szansę, że ksiądz się zorientuje, że penitent zmaga się ze skrupulantyzmem, i będzie starał się przez odpowiednie wskazówki mu pomóc. Z tego by wynikało, że spowiedź może być dla tych osób ogromną pomocą.

Bywa jednak i tak, że ten sakrament, zamiast być wyzwalającym spotkaniem z kochającym nas Bogiem, staje się nerwicowym, obsesyjnym rytuałem. W tym ostatnim przypadku doświadczony spowiednik może nawet zakazać penitentowi spowiadania się częściej niż na przykład co dwa tygodnie lub co miesiąc.

A może iść do egzorcysty?

A czy zły duch może mieć jakiś udział w skrupulantyzmie?

Niektórzy z wierzących skrupulantów mają takie podejrzenie: „Może to zły duch mnie męczy, że mam taką obsesję grzechu? Czy powinienem iść do egzorcysty?”. Generalnie odradzam. W jakichś pojedynczych przypadkach ktoś może oczywiście takiej pomocy potrzebować, choć mnie osobiście raczej nie zdarzyło się wysłać skrupulanta do egzorcysty. Żeby przekonać te osoby o psychologicznym lub neurologicznym źródle ich przypadłości, opisuję im czasem przypadki osób zupełnie niewierzących i niepraktykujących, które mają bardzo podobne objawy.

Ktoś może mieć natrętne bluźniercze myśli, np. w czasie mszy św. Strasznie to przeżywa, sądzi, że popełnia okropny grzech. W takich wypadkach tłumaczę, że grzech jest wtedy, kiedy świadomie i dobrowolnie robimy coś jednoznacznie złego. Natrętne myśli są z definicji wbrew woli, więc nie są grzechem. Takie myśli trzeba ignorować.

Warto też się zastanowić, czy żyjemy harmonijnie i zdrowo. Takie myśli pojawiają się niezależnie od woli i są objawem pewnej słabości psychologicznej. Jeden ma depresję, drugi ADHD, trzeci ma zaburzenia dwubiegunowe, a ktoś ma zaburzenie obsesyjno-kompulsywne.

Może bywa też tak jak u świętego Ignacego, który na początku miał bardzo szerokie sumienie, robił, co chciał, i nie widział problemu; a potem się nawrócił i miał ogromne problemy ze skrupułami?

To dobre pytanie, bo w życiorysach wielu świętych jest dłuższy lub krótszy epizod skrupulantyzmu. W przypadku Ignacego po czasie obojętności i bardzo powierzchownego traktowania wiary oraz praktyk religijnych nastąpiło gwałtowne nawrócenie. Jeżeli ktoś przeżyje taką „wiosnę wiary”, odkryje na nowo relację z Bogiem, moc modlitwy i wspólnoty, może mieć impuls zachwytu, fascynacji, zachłyśnięcia się. No i popada w przesadę – jest bardzo wrażliwy na zło i robi się bardzo gorliwy, obsesyjnie gorliwy. Do tego mogą dojść wyrzuty sumienia, że stracił tyle czasu. To klasyczna sytuacja przejścia ze skrajności w skrajność. Nawet jest takie potoczne pojęcie: „neoficka gorliwość”. Na szczęście zazwyczaj jest to tylko przejściowy etap i ostatecznie się z tego „wyrasta”.

Czy w przeszłości przyczyną skrupulanctwa nie było nadmiernie prawnicze podejście do moralności w Kościele, swego rodzaju obsesja na punkcie grzechu, kiedy księża ciągle straszyli piekłem?

Tak. I nawet gdzieś w literaturze spotkałem sugestię, że w XVIII-XIX wieku był większy nacisk na reguły, dyscyplinę, zasady, podkreślanie znaczenia grzechu i to prowokowało częstsze wypadki skrupulantyzmu. Dzisiaj kładziemy bardziej nacisk na Boże miłosierdzie, Bożą dobroć, miłość, Boże przebaczenie. To powinno przyczyniać się do tego, że skrupulantów będzie niewielu. Pewnie trochę tak jest, ale to zjawisko nie zależy tylko od modelu religijności, nauczania Kościoła i treści kazań. Nie tylko warunki zewnętrzne są źródłem tego zaburzenia, ale także uwarunkowania psycho-społeczne, emocjonalne i genetyczne.

Skrupulantyzm a psychika i tryb życia

Skrupulantyzm to bardziej problem psychiczny czy duchowy?

Obydwa obszary się tu zazębiają. Źródła i konsekwencje mogą być po jednej i po drugiej stronie.

W swojej pracy opisuję taką sytuację, kiedy jedna osoba przyszła na rozmowę, bo cierpiała na natrętne bluźniercze myśli. Wtedy nie miałem jeszcze dużego doświadczenia ze skrupulantami i w pierwszym momencie pomyślałem, że może rzeczywiście była kiedyś związana z okultyzmem, magią, satanizmem? Stanowczo wykluczyła jednak taką możliwość. „Czy pani się modli się, czy chodzi do spowiedzi?” – pytam. „Tak, chodzę systematycznie, jestem w kilku grupach modlitewnych”. A może w rodzinie, w dzieciństwie były jakieś traumy, które w ten sposób się mogą ujawniać? Nie. A może teraz w pracy coś ją przytłacza? Nie, nic takiego. Bezskutecznie szukałem jakiegoś punktu zaczepienia, by lepiej zrozumieć źródło jej trudności. Wreszcie, idąc podręcznikowym szlakiem pytam: „Czy ma pani zdrowy sen, odżywianie, aktywny wypoczynek?”. Wtedy pamiętam, popatrzyła na mnie ogromnie zdumiona: „A czy to może mieć jakieś znaczenie?!”. Oczywiście! „Bo ja sobie wyznaczyłam surowy post o chlebie i wodzie trzy razy w tygodniu, pracuję na dwa etaty i jak ostatnio byłam u lekarza, to mi powiedział, że mam anemię. A śpię tylko kilka godzin dziennie, bo szkoda mi czasu, tyle jest do zrobienia”.

Ta osoba była chronicznie przemęczona, przepracowana, niedożywiona, niewyspana, czego by nie wytrzymał człowiek o najzdrowszej psychice. W końcu organizm odreagował - w jej przypadku obsesyjnymi myślami.

Jakiego typu osoby są szczególnie narażone na skrupuły? Czy środowisko rodzinne lub wychowawcze może być przyczyną skrupułów?

Duże znaczenie ma komponent dziedziczny, bo jak robimy dokładniejsze wywiady z osobami, które mają takie trudności, bardzo często się okazuje, że ich rodzice czy dziadkowie byli pedantycznie dokładni, dbali obsesyjnie o czystość, o porządek, o dyscyplinę i wymagali tego od dziecka. Środowisko rodzinne, wychowawcze może przekazywać takie cechy lub może sprzyjać ich ujawnieniu. Występuje tutaj trochę dziedziczenie społeczne, ale i trochę dziedziczenie biologiczne. Ten rys osobowości dziedziczy się tak jak inne cechy charakteru.

Jak się spowiadać?

Czy jest sens przystępować regularnie do spowiedzi (np. w pierwsze piątki miesiąca), jeśli nie popełniliśmy grzechu ciężkiego? Czy to nie może być pożywką dla skrupułów?

Osobiście raczej nie zauważyłem takiego mechanizmu, by sakrament sam w sobie wywoływał skrupulanckie nastawienie – choć jest on częstym kontekstem, w którym się ono objawia.

Z grzechów lekkich w ścisłym sensie nie musimy się spowiadać, by móc przystąpić do komunii świętej. Zupełne minimum, wskazywane przez „przykazania kościelne”, to spowiedź przynajmniej raz w roku, by móc godnie przyjąć komunię świętą w okresie wielkanocnym. Jednak zdecydowanie warto to robić częściej – nawet jeśli nie mamy grzechów ciężkich.

Jak mówił któryś ze świętych, „jeżeli systematycznie nie wykorzeniamy grzechów lekkich, to ani się nie spostrzeżemy, jak popadamy w grzechy ciężkie”. Więc regularna spowiedź raz w miesiącu jest bardzo dobrą praktyką duchową, nawet jeżeli nie mamy grzechów ciężkich.

Jak często się spowiadać?

Jeśli chodzi o skrupulantów, to spowiednik powinien to dostosować do ich indywidualnej kondycji. Dla większości ludzi dobra częstotliwość to raz na miesiąc. Wtedy spowiedź nie musi być długa i łatwiej jest zrobić rachunek sumienia. Po roku już nie pamiętam wszystkiego, nawet rzeczy ważnych. Spowiedź comiesięczna to jest dobry impuls, żeby spojrzeć na ostatni czas, zobaczyć też pozytywy, poprawę, która może w jakiejś dziedzinie nastąpiła, ale także potknięcia, błędy. Gdy ofiarujemy to wszystko Panu Bogu w sakramencie pojednania, odzyskujemy czystość serca i otrzymujemy nową siłę i łaskę, by z większą wiernością i radością kroczyć drogą swego życiowego powołania.

Czy dobrym pomysłem jest trzymanie się jednego spowiednika albo znalezienie kierownika duchowego?

Ogólnie jeśli ktoś ma tego typu trudności czy jakieś skomplikowane dylematy moralne, dobrze jest chodzić do tego samego spowiednika.

Gdy spowiadam się u tej samej osoby, nie muszę za każdym razem wszystkiego tłumaczyć od początku, a spowiednikowi łatwiej jest dawać adekwatne rady. Oczywiście nie zawsze to jest możliwe i czasami trzeba pójść do innego spowiednika, bo np. jesteśmy w podróży. Jest taka żelazna zasada, dla dobra skrupulantów, by dla owocnego przeżycia sakramentu pokuty na początku krótko się przedstawili zaznaczając jednocześnie, że mają taką przypadłość, na przykład: „Jestem studentem, mam problemy ze skrupułami i natrętnymi myślami, chodzę na psychoterapię”. Po takim krótkim przedstawieniu można rozpoczynać właściwe wyznanie grzechów.

Skruplantyzm to przejaw pychy?

Czy są jakieś grzechy, przy których jesteśmy szczególnie narażeni na skrupulantyzm? Na przykład aborcja jest chyba takim grzechem, który męczy latami?

Traumatyczne doświadczenia mogą być czynnikiem wyzwalającym tego typu zaburzenia. Taką traumą może być doznana od kogoś krzywda, nieszczęśliwe wydarzenie (np. ciężka choroba i odejście bliskiej osoby) lub też coś, co my sami zrobiliśmy, a co było jakimś bardzo poważnym błędem. Spowiedź gładzi grzech, ale nie zawsze dzieje się to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pozostaje zranienie emocjonalne, które boli nas samych, pozostają także skutki naszego grzechu dla innych. Tradycja Kościoła mówi, że szczególnie ciężkie grzechy, do których bez wątpienia należy spowodowanie lub przyczynienie się do śmierci nienarodzonego dziecka, wymagają też adekwatnej pokuty i zadośćuczynienia – na przykład przez wolontariat lub pomoc materialną wielodzietnej rodzinie lub samotnej matce w trudnej sytuacji. Zadbanie o to pomaga w doświadczeniu pełnego duchowego i emocjonalnego uzdrowienia.

Zawsze jednak trzeba pamiętać o niewyczerpanym Bożym miłosierdziu i o tym, że Pan Bóg nie męczy się przebaczaniem. To raczej my męczymy się proszeniem o nie.

Właśnie! Ktoś powiedział, że brak wiary w Boże miłosierdzie to rodzaj pychy. Czy to dobra uwaga dla skrupulanta?

Myślę, że tak. Pycha jest największym grzechem. Skrupulanci na pierwszy rzut oka są bardzo pokorni, widzą przecież w sobie wiele przewinień, oskarżają się z nich. Jednocześnie jednak mają w sobie często swoisty upór i zarozumiałość związane z przekonaniem, że „oni wiedzą lepiej” – lepiej niż wszyscy wkoło, niż spowiednik. Są często zarówno wobec siebie, jak i wobec innych osób, bardziej surowi niż sam Pan Bóg. Nie potrafią do końca przyjąć Bożego przebaczenia i hojności.

Co radzi ojciec spowiednikom, którzy spotykają się tym problemem? Bo chyba nierzadko się spotykają?

Generalnie każdy ksiądz powinien mieć ogólną orientację na ten temat otrzymaną w czasie formacji seminaryjnej, ale warto na niej nie poprzestawać i kształcić się dalej. Na szczęście dziś nie jest to trudne. Jest wiele książek artykułów a nawet materiałów ogólnodostępnych w Internecie.

Czy skrupulantyzm jest chorobą duchową, z której można do końca wyjść?

Trzeba uczciwie przyznać, że są osoby, u których trudności te mają charakter chroniczny i muszą zmagać się z nimi latami. Bogu dzięki, jest też wiele pocieszających historii, gdy skrupulanci otrząsają się z tej przypadłości praktycznie do końca. Takim przykładem był właśnie św. Ignacy Loyola.

Najczęstszy jest scenariusz pośredni. Przy odpowiednim wsparciu kryzys zostaje stopniowo załagodzony czy wręcz pokonany. Skrupulanci z czasem zaczynają funkcjonować w miarę normalnie, choć zwykle pozostaje im pewien rys osobowości – takiej wrażliwości, staranności, przywiązania do szczegółów. Nie jest to jakąś tragedią, już nie paraliżuje, nie powoduje lęku, poczucia winy czy poważnych trudności w praktykach religijnych. Spowiedź już jest krótsza i nie jest obarczona takim napięciem. Jest więcej radości, wolności w przeżywaniu wiary.

Niejednokrotnie widziałem, że nawet z nasilonych objawów obsesyjno-kompulsywnych w sferze religijnej da się wyjść.

***

Ojciec Adam Juchnowicz – jezuita, doktor nauk humanistycznych w zakresie psychologii. Obecnie kieruje Duszpasterstwem Akademickim KUL. Kierownik duchowny, przełożony wspólnoty jezuitów w Lublinie. Autor pracy naukowej: „Skrupulantyzm – możliwości pomocy duchowej i pastoralnej”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!