Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Diagnoza: padaczka
W 2022 r., gdy Aneta była w pracy jej szefowa zauważyła, że kobieta dziwnie się zachowuje. „Mieliśmy szkolenie z BHP. Ratownik medyczny, które je prowadził, powiedział, że mam objawy padaczki” – opowiada. Udała się do neurologa, by się zbadać. Diagnoza po badaniach była jednoznaczna: padaczka. Kobieta rozpoczęła leczenie. Przeczytajcie to świadectwo uzdrowienia.
„Brałam różne leki. Co gorsza, istniało prawdopodobieństwo, że moja choroba jest lekooporna. W zeszłym roku spędziłam nawet 15 godzin na SORze z powodu silnego ataku”. Napady powtarzały się regularnie. Czterech neurologów potwierdziło diagnozę.
Bobola na ratunek
„Poznałam św. Andrzeja Bobolę kilka lat temu. To jezuita. Jestem po trzech tygodniach Ćwiczeń Ignacjańskich. Ta duchowość jest mi bliska” – opowiada Aneta. We wrześniu zeszłego roku proboszcz jej parafii organizował pielgrzymkę do Strachociny, do sanktuarium św. Andrzeja. „Proboszcz mówił mi, żebym prosiła św. Andrzeja o pomoc”.
W październiku w jej rodzinnej parafii odbyło się spotkanie z ks. Janem Niżnikiem, któremu objawiał się Andrzej Bobola. Dowiedziała się na nim o sanktuarium św. Andrzeja w Warszawie. „Często bywałam w stolicy. Postanowiłam się tam wybrać przy najbliższej okazji, w grudniu. Nie mogłam wytrzymać w kościele – ciężko było z moim życiem duchowym. Ale prosiłam o uwolnienie i pomoc”.
Następnego dnia w innym kościele Aneta wzięła udział w modlitwie o uzdrowienie. Z mozaiki na ścianie świątyni spoglądał na nią św. Andrzej Bobola. „Czułam w głowie gorąco. Miałam wrażenie, że coś zmieniło się w moim mózgu. Z badań wiedziałam, że ognisko padaczki miałam w płacie czołowym i skroniowym. Czułam, że tam się coś zmieniło”.

Kolejka do szpitala – 8 miesięcy
Napady nasiliły się w lutym. Kobieta dostała skierowanie do szpitala na cito. „Termin oczekiwania do szpitala wynosił… osiem miesięcy!” – wspomina. „Zaczęłam się modlić o przyśpieszenie terminu. Podczas szczególnie trudnej nocy błagałam Boga o pomoc”. Na drugi dzień dostała telefon, że zwolniło się miejsce i może przyjść na oddział za dwa tygodnie. „Dostałam termin na marzec”.
Cały czas trwały modlitwy o uzdrowienie. Tydzień po jednej z nich Aneta pojechała na umówioną wizytę w szpitalu. „Robili mi tam przeróżne badania, które zawsze wykazywały padaczkę. A tym razem wszystkie wyniki były prawidłowe! Po padaczce nie został nawet ślad” – opowiada. „Rezonans nie wykazał zmian, czterodniowe badanie pod kątem ataków nic nie wykazało.”
Neurolog prowadząca zaleciła odstawienie leków. „Odstawiłam je już dwa tygodnie temu. Nie mam żadnych napadów. Gdybym była chora, na pewno by mnie już coś dopadło!”.
Bóg spełnia marzenia
„Chodzę do lekarzy i każdy z nich jest w szoku, że tej padaczki nie ma. Cały czas zlecają mi badania, bo jest to dla nich dziwne” – śmieje się kobieta.
Jakiś czas temu przedstawiła Bogu swoje marzenia. „Wypisałam je Bogu, że chcę wrócić na rower i na basen. Miałam na to zakaz od lekarzy. A teraz doktor pozwoliła mi wrócić do tych aktywności, póki co z kimś, kto będzie mnie obserwował!”