Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kim była Marianna Boccolini
Urodziła się w Narni (Włochy) 7 maja 1992 roku, w rodzinie Marii Letycji i Marka Boccolinich. Sakramentu chrztu udzielił jej polski ksiądz – ks. Andrzej Kazimierczuk w kościele pw. Maryi Królowej w Terni.Rodzina i bliscy opisują ją w okresie dzieciństwa jako ciekawą świata, żywą, wrażliwą i inteligentną, oraz mającą zmysł artystyczny.
Jej matka, Maria Letizia – lekarka – wspomina, że gdy Marianna miała trzy lata, odpowiedziała dziadkowi na pytanie o sens życia słowami:
Dziadku, życie to ryzyko... że się nie umrze.

Rozstanie rodziców
Niestety spokojne dzieciństwo burzą domowe konflikty, a także separacja i rozwód rodziców, kiedy mała Marianna miała 7 lat. Jednak miłość i pragnienie dobra obojga rodziców wobec córki pozostały niezmienne. Z drugiego związku mamy narodziła się jej siostra Zuzanna, którą mała Marianna była zachwycona.
Matka Marianny opowiada, że jej córka okazywała współczucie nie tylko rodzinie, ale także kolegom, biednym i chorym. Nigdy nikogo nie osądzała, kochała bez oczekiwania odwzajemnienia.
Gdy miała jedenaście lat, napisała:
Byłam samolubna, myślałam tylko o swoim cierpieniu po rozstaniu rodziców, a nie o tym, że oni również mogli cierpieć tak samo jak ja.

Nastolatka o wielkim sercu
26 maja 2002 roku Marianna otrzymuje dar Pierwszej Komunii Świętej. Był to dla niej wyjątkowo piękny dzień, także za sprawą prostych i głębokich słów proboszcza. Poza tym wyjątkowym i pięknym czasem wypełnionym radością Eucharystii, ujawnił się też poważny problem – pierwsze ataki migrenowe z aurą, powodujące zaburzenia w funkcjonowaniu.
Wiara Marianny rosła w domowym zaciszu, pośród krewnych i przyjaciół. Kochała prostotę i tajemnicę betlejemskiej nocy, którą pragnęła nosić w swoim sercu przez cały rok. Każdego dnia wraz z mamą i siostrzyczką Zuzią gromadziły się na wspólnej modlitwie. Sama o modlitwie pisała w swoim pamiętniku, że „jest rozmową i słuchaniem, które mamy z Bogiem”. Ulubionym jej wizerunkiem był krzyż San Damiano, dlatego też jednym z jej ulubionych duchowych miejsc, do których wracała był Asyż. Bardzo inspirowała się św. Franciszkiem z Asyżu, nie tylko w prostocie serca, ale w umiłowaniu Ewangelii. Dla jej życia były ważne szczególnie dwa fragmenty – kazanie na górze i przypowieść o miłosiernym samarytaninie. Mając 10 lat, zapisuje w swoim dzienniku, że przypowieść ta pokazuje, że „prawdziwa miłość nie robi rozróżnień na dobrych i złych, na przyjaciół czy nieprzyjaciół”.
W wieku 14 lat Marianna zapisała słowa świadczące o jej dojrzałości duchowej:
Wolność to wybór miłości, piękna i prawdy. Życie nie ma sensu, jeśli zapomnimy żyć zgodnie z przykazaniami Boga. Ostatecznie nic naprawdę nie należy do nas, ale mamy obowiązek walczyć z niezgodą i uciskiem, by w końcu stać się naprawdę wolnymi.
Misjonarka
Była uczynna i pomocna, a w jej sercu było wielkie pragnienie służenia innym. Dlatego ok. 2010 roku podjęła decyzję, że pragnie oddać swoje życie na służbę drugiemu człowiekowi, cierpiącemu i potrzebującemu jako lekarz, lecz był również w tym zapał misyjny, aby iść do najbardziej potrzebujących i niemających nikogo. Jej życie i marzenia były pełne pasji, która płynęła z konsekwentnego przeżywania codzienności w duchu Ewangelii.
Pierwszą osobą, która się nawróciła po śmierci Marianny, była jej matka. Jak sama mówi, życie i świadectwo córki zmieniło też życie innych ludzi.
Miała kolegę z klasy, Albańczyka wyznania muzułmańskiego, którego wszyscy unikali – wspomina matka. – Marianna, która nie oceniała po pozorach, zaprosiła go na szkolne jasełka. Uważała, że ten chłopak po prostu nie jest rozumiany – i miała rację. Tego wieczoru zobaczyłam w nim zupełnie inną osobę: uprzejmą, refleksyjną, z głębią duszy. Po śmierci Marianny ten chłopiec przyjął chrzest.
Innym przykładem był nauczyciel – zadeklarowany ateista – który powiedział kiedyś: „Nie mów mi o Bogu, na litość boską!”. Jednak po śmierci Marianny przyznał, że to właśnie ona – poprzez swoje wypracowania i postawę – poruszyła jego serce.
Nigdy nie narzucała wiary, ale potrafiła mówić o Bogu, nie używając Jego imienia – powiedział. – Dziś ten nauczyciel sam jest w drodze wiary.
Czuła, że umrze młodo
W wakacje 2010 roku ma dziwne przeczucie, którym dzieli się z mamą i babcią od strony taty, że ma dojmujące wrażenie, że niedługo umrze. Kilka dni przed wypadkiem Marianna wracała do domu z chłopakiem, który niedawno stracił matkę i jechał bardzo niebezpiecznie. Matka poprosiła córkę, by nie wsiadała już z nim do samochodu. W odpowiedzi usłyszała:
Mamo, nigdy go nie osądzaj. Cokolwiek się stanie.
Kilka dni później doszło do tragedii. W wypadku zginęła Marianna i dwoje jej przyjaciół. Kierowca – Amedeo – przeżył. Ksiądz Massimo powiedział wtedy Marii Letizii:

Ona nie tylko wybaczyła mu wcześniej, ale przygotowała grunt, abyś i ty mogła mu wybaczyć.
Podczas pogrzebu obecny był także Amedeo. Poprosił o możliwość uczestnictwa w uroczystości. Maria Letizia, która już wtedy doświadczyła łaski przebaczenia, podziękowała mu prywatnie – między innymi za to, że zdążył wyciągnąć ciało Marianny z samochodu, zanim ten stanął w ogniu.
Udało mi się ubrać ją w moją suknię ślubną – opowiada matka. – Przymierzyła ją kiedyś i powiedziała: „Mamo, odłóż ją – założę ją w najważniejszym dniu mojego życia”. Nie miała na myśli ślubu. Czuła, że umrze młodo.
Jej piękne życia, pełne pasji i wiary, nadal inspiruje i przyciąga młodych ludzi. Chcąc swoją codzienność wypełnić sensem płynącym z Boga, żyjąc pełnią dzięki Jego łasce.
Wstawiennictwo Marianny
Marianna spoczywa na cmentarzu w Narni, w kaplicy jej poświęconej. Wielu ludzi przychodzi się tam modlić, wielu – jak mówi jej matka – otrzymało łaski za jej wstawiennictwem.
Ludzie się za nią modlą, ale też do niej. I otrzymują łaski. Do dziś mnie to zdumiewa – mówi Maria Letizia. – Dzięki temu rozumiem, że Marianna nie była tylko moja.
7 czerwca 2025 rozpoczyna się jej proces beatyfikacyjny.
Źródło: zawieszona włoska edycja Aletei, Via Sanctorum – Facebook
