Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„To nie jest wiara w coś abstrakcyjnego. To pewność. To się czuje, to się dotyka, to zmienia serce” – wyznaje Jaime Lorente, znany z roli Denvera. Po latach błądzenia powrócił do Boga.
Z błysków fleszy do ciszy modlitwy
Jaime Lorente to jeden z najpopularniejszych hiszpańskich aktorów młodego pokolenia. Znany z seriali „El Cid”, „Szkoła dla elity” i oczywiście „Dom z papieru”, gdzie zagrał rolę impulsywnego, ale lojalnego Denvera. Przyzwyczajony do czerwonych dywanów i świateł reflektorów, długo milczał o tym, co naprawdę działo się w jego sercu.
W rozmowie na kanale El Cafetal, po raz pierwszy otwarcie mówi o duchowej przemianie. – Nie umiałem sobie poradzić z cierpieniem. Było tak ciężkie, że jedyne, co mogłem zrobić, to uklęknąć. I wtedy wszystko się zmieniło – opowiada, nie kryjąc emocji.
Z gwiazdy Netflixa wprost w pustynię
Choć dziś ma ponad 11 milionów obserwujących na Instagramie, przez lata czuł się jak człowiek bez imienia. – Byłem Jaime, a potem stałem się Denverem. I przestałem wiedzieć, kim jestem. Gubiłem się w sukcesie, w oczekiwaniach, w sławie. Autodestrukcja stała się codziennością.
W pewnym momencie – jak mówi – „wszystko się posypało”. I nie pomogły pieniądze, role, uznanie. Dopiero Biblia – czytana codziennie, często ze łzami – pomogła mu odnaleźć drogę.
– Nie znałem wcześniej Słowa Bożego. Dziś nie ma dnia, bym jej nie otworzył. To mnie ustawia. Pomaga rozpoznać swoje miejsce i swoje ego. Pozwala odpocząć – a ja bardzo długo nie potrafiłem odpocząć.
Duch Święty działa naprawdę
Lorente podkreśla, że jego nawrócenie nie było kwestią intelektualnych rozważań czy wpływu otoczenia. – To nie jest wiara w coś abstrakcyjnego. To doświadczenie realne, dotykalne. Duch Święty naprawdę zmienia serce – wyznaje z przekonaniem.
Choć pochodzi z rodziny związanej z Drogą Neokatechumenalną, jako młody dorosły odszedł od wspólnoty. – Potrzebowałem się zbuntować, żeby zrozumieć, co tak naprawdę jest wartościowe. Ale miłość, którą widziałem w moim domu, była zawsze obecna – mówi.
Małe rzeczy, wielkie zmiany
Choć nie uważa się za kogoś doskonałego, Lorente podkreśla: – Nie jestem idealny, ale mogę robić rzeczy dobre. Mogę być lepszy dla moich dzieci, dla żony, dla rodziców. Nawet najmniejsze gesty mogą być wykonane doskonale.
To właśnie prostota i codzienność stały się dla niego polem duchowej walki i wzrostu. – Od porannego powitania bliskich po podejście do pracy – wszystko może być znakiem wiary.
Z pustyni do źródła
W rozmowie wyznaje też, że długo nie potrafił sobie przebaczyć. – Patrzę dziś na to, co robiłem i myślę: jak mogłem być tak ślepy? Ale też przyznaje, że każda autentyczna przemiana duchowa wiedzie przez pustynię.
– Nie znam nikogo, kto naprawdę spotkał Boga, a nie przeszedł wcześniej przez pustynię – podsumowuje. I przypomina słowa swojej mamy: Duch Święty może dokonywać rzeczy, których byś się nie spodziewał.