Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
"Kolejny rekord pobity – Pyrkon odwiedziło 66 785 osób!" - Taką informację przesłało biuro prasowe organizatorów. "Za nami trzy dni Festiwalu Fantastyki Pyrkon, który odbył się w Poznaniu. Uczestnicy mogli wziąć udział w 2400 punktach programu."
Byli to w ogromnej mierze młodzi ludzie. Dla osób, które nie znają tego wydarzenia - Pyrkon to jeden z największych w Europie festiwali fantastyki – trzy dni spotkań, wykładów, warsztatów, wystaw, koncertów i - jak piszą organizatorzy: "wspólnego świętowania wyobraźni". Pyrkon to miejsce, gdzie można spotkać twórców książek, komiksów, gier i filmów, ale przede wszystkim poczuć się częścią świata fantastyki.
Fantastyka porywająca serca i wyobraźnię, ale i z luką, która aż woła o zapełnienie
Jednym z elementów charakterystycznych Pyrkonu są stroje cosplay – tysiące osób poprzebieranych głównie za ulubione postaci z komiksów, filmów czy gier. Ludzie miesiącami pracowicie przygotowują przebrania, wiele z nich to prawdziwe dzieła sztuki. Niektóre są owszem dziwaczne, lub nadmiernie zseksualizowane, ale wiele to zwyczajnie przesympatyczne przedstawienia postaci, którymi młodzi się fascynują.
Co więcej - każdy jest w tym miejscu przyjmowany takim jakim jest i widać, że może się czuć bezpiecznie. Wszyscy podchodzą do siebie z sympatią, chwalą stroje, robią zdjęcia z ulubionymi postaciami. Tu naprawdę panuje pozytywna, pełna akceptacji atmosfera.
Chodziłam wśród tego tłumu i zadawałam pytanie wielu cosplay’erom: "Dlaczego przebrałeś się akurat za tę postać?" Zwykle odpowiedź brzmiała: "Bo lubię tę postać – z gry, z filmu, z komiksu". Więc dopytywałam: "Na ile jest to dla ciebie zabawa po prostu, a na ile hobby? A może coś więcej?"
I tu ludzie odpowiadali, że to z reguły coś więcej niż zabawa. Bo żeby przygotować porządny cosplay, trzeba włożyć bardzo dużo wysiłku. I zresztą to widać – po starannie dopracowanych strojach. Kilka osób powiedziało też, że to coś więcej niż hobby – to rodzaj ideału, wcielają się w postać kogoś, kim chcieliby być.

Przestrzeń, w której młodzi czują się bezpiecznie
Część ludzi mówiła też, że lubią Pyrkon, bo tu są doceniani, mogą zaprezentować nawet najbardziej dziwne zachowania czy odjechaną postać, a nikt nie będzie oceniał. "Tu mogę być prawdziwym sobą, z wszystkimi moimi wadami i zaletami" – powiedział mi jeden z rozmówców.
Kiedy byłam nastolatką, ja tak czułam się w duszpasterstwie szkół średnich u dominikanów w Poznaniu. Przyszło mi do głowy pytanie - jak to jest, że osoby identyfikujące się z "kolorowymi" subkulturami i nietypowe często nie odnajdują się w tej chwili w strukturach duszpasterstw młodzieży?
W Polsce odbywają się setki katolickich festiwali i spotkań dla nastolatków. Przez okres wakacji przewija się przez nie tysiące młodych, ale czy dobra nowina dociera do wszystkich? Mam wrażenie, że ci najbardziej wrażliwi i spragnieni prawdziwych relacji zostają na uboczu.
Wśród cosplayerow, a jakże, przewijają się postacie w habitach, z krzyżami na szyi, a nawet... papież. Jednak żadna z tych postaci nie jest prawdziwa – w tym sensie, że to po prostu postacie z gier, powieści, z czego część przyznaje się do ubrania po katolicku w celach prześmiewczych. Innymi słowy - motywy chrześcijańskie są już tam obecne. Ale w sposób stanowiący wyzwanie.
Co by się wydarzyło, gdyby na teren Pyrkonu wszedł prawdziwy ksiądz, w prawdziwej sutannie? Czy wzbudziłby zdumienie, został potraktowany jako zwykły cosplayer? Czy podszedłby ktoś do niego z pretensjami o indoktrynację? A może po prostu by ktoś zaczepił z pytaniem co tu robi?
Mam wrażenie, że byłaby to ciekawa okazja do ewangelizacji - w dodatku w najtrudniejszych warunkach. Nie na festiwalu katolickim, gdzie przyjeżdża przecież wyselekcjonowana młodzież a w otoczeniu obojętnym lub nawet wrogim. Może właśnie tu powinien pojawić się ktoś, kto zaczepiony o to, co tu robi powie: „Przynoszę ci dobrą nowinę, że Jezus cię kocha”?

Tysiące naklejek, ani jednej chrześcijańskiej
Wśród tłumu przechadzają się osoby oferujące free hugs – bezpłatne uściski – a nawet czasami bezpłatne naklejki i inne drobiazgi. Po halach porozstawiane są setki stoisk z dziełami artystów oferujących książki, komiksy i gadżety związane z tematami fantastyki. I wśród tych tysięcy naklejek, pinów, wystaw, budowli z Lego – zabrakło mi chociaż jednego, który odnosiłby się do kultury chrześcijańskiej.
A przecież fantastyka to też wielkie dzieła chrześcijańskich twórców - takich jak C.S. Lewis, Tolkien czy Chesterton. I tego mi bardzo brakowało. Jak to jest, że mając na podorędziu takich mocarzy fantastyki - najwyraźniej odpuściliśmy możliwość opowiedzenia młodym o głębszych, prawdziwszych duchowych odniesieniach obecnych w tej kulturze?
Przecież wystarczyłoby trochę naprawdę artystycznych stoisk nawiązujących do Narni czy Śródziemia– do fantastycznych światów osadzonych w kulturze chrześcijańskiej przez nich stworzonych – by dodać jeden brakujący element.
Fantastyka też może mieć duszę
Mam też pytanie - a może Pyrkon mógłby się stać swoistym wyzwaniem? Benchmarkiem - wysokiej klasy odniesieniem, z którego inspiracji warto czerpać? Oczywiście, festiwal katolicki nie będzie miał tylu atrakcji z zakresu fantastyki, ale może warto rozważyć tworzenie katolickich subkultur zajmujących się cosplayem – z katolickim przesłaniem? Przecież inspiracji jest mnóstwo. Chciałabym zobaczyć kogoś, kto z pasją przez kilka miesięcy szyje strój rycerza i buduje trebusz z kartonu.
Można też tworzyć katolickie, ambitne projekty budowania z klocków Lego. Na Pyrkonie była cała sala z niezwykłymi budowlami z klocków Lego, wśród których jednak zabrakło odniesień do chrześcijańskiej kultury. Masa zamków, budowli – ale ani jednej katedry.
Dlaczego nie mamy festiwalu który otworzyłby podwoje dzieciakom budującym kościoły w Robloksie czy Minecrafcie?
Rozmawiałam z wieloma osobami o Pyrkonie. Zastanawiam się, dlaczego nikt nie wydaje się zauważać tego, co widziałam ja - że to miejsce nie tylko zabawy i dobrego spędzania czasu lecz dzielenia się prawdziwą pasją i poszukiwania prawdziwych relacji? A dla niektórych - ucieczki i poczucia się bezpiecznie w przyjaznym tłumie, który prawdziwie akceptuje? Czy mamy jakikolwiek katolicki festiwal, na który młodzi (niezbezpośrednio związani z jego organizacją) przygotowywaliby się przez cały rok, za którym by tęsknili i przychodzili niezliczonymi tłumami pokonując liczne przeszkody, by tylko się nań dostać?
