Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Wzruszenie w samym sercu Kościoła
Watykan, w ten poniedziałek, nabrał hollywoodzkiego charakteru. Ekipa amerykańskiego serialu „The Chosen”, który odniósł światowy sukces, została uroczyście zaproszona do najmniejszego państwa świata, by zaprezentować czwarty odcinek piątego sezonu. Po konferencji prasowej odbyła się projekcja w watykańskiej filmotece.
Na miejscu pojawił się twórca serialu, Dallas Jenkins, a także odtwórca roli Jezusa – Jonathan Roumie, Elizabeth Tabish (Maria Magdalena), George Xanthis (apostoł Jan) i Vanessa Benavente (Maryja).
Prezentowany odcinek dotyczył Ostatniej Wieczerzy – ostatniego posiłku Chrystusa z uczniami. Podczas swoich wypowiedzi aktorzy wyraźnie z trudem wracali do tego epizodu, który nakręcili rok wcześniej. Trudność potęgował fakt, że dopiero co zakończyli zdjęcia do szóstego sezonu, który opowiadać będzie o męce i śmierci Chrystusa.
Tym razem zdjęcia nie odbywały się – jak dotąd – w Teksasie, lecz w „kamiennym mieście” Materze, na południu Włoch. To właśnie tam powstawały takie filmy jak „Pasja” (2004) Mela Gibsona, „Chrystus zatrzymał się w Eboli” (1979) Francesco Rosiego oraz „Ewangelia według św. Mateusza” (1964) Piera Paola Pasoliniego.
Plan zdjęciowy pełen bólu
– Te trzy tygodnie w Materze były dla każdego z nas najtrudniejsze i najbardziej wyczerpujące – zapewnia reżyser Dallas Jenkins, wyjaśniając, że cała ekipa rzeczywiście „przeżyła” bibliczne wydarzenia. Podkreśla, że plan na otwartym powietrzu, w atmosferze przesyconej zapachami przypraw, dodał scenom z Golgoty autentyczności i emocjonalnej głębi. Tak bardzo, że niejednokrotnie ekipa dała się porwać emocjom na zakończenie tej drogi krzyżowej. – Nie wszystkie łzy były grane – zaznacza.
Rzeczywiście, opublikowane przez zespół „The Chosen” nagranie potwierdza, że emocje aktorów nie były udawane, zwłaszcza po zakończeniu zdjęć:
„To było szczególnie brutalne”
– Myślę, że to było szczególnie brutalne – wyznaje z kolei Jonathan Roumie, wcielający się w Jezusa. Uważa, że ten szósty sezon był „najtrudniejszym” zarówno pod względem emocjonalnym, jak i „fizycznym” spośród wszystkich dotychczasowych odcinków serialu, który wystartował w 2017 roku. – Nadal trudno nam o tym mówić – przyznaje, dodając, że długo odwlekał myśl o tym planie zdjęciowym, by móc jak najdłużej pozostać w „zwyczajnym życiu Jezusa wśród przyjaciół”.
Wśród tych przyjaciół wielu nadal pozostaje w szoku. Elizabeth Tabish (Maria Magdalena) przyznaje, że była „wstrząśnięta” interpretacją cierpienia Jezusa w wykonaniu „przyjaciela” Jonathana Roumiego. – To oczywiście tylko zdjęcia – zaznacza. Ale wyjaśnia, że ona i inni aktorzy przez te wszystkie lata tak bardzo „utożsamili się” z powierzonymi im postaciami, że śmierć Jezusa stała się dla nich prawdziwą „osobistą próbą” – ale również autentycznym „czasem duchowym”.
„Papież spotyka Jezusa”. Selfie, które poruszyło świat [aktualizacja]
Kulminacją watykańskiej wizyty ekipy „The Chosen” była chwila, która natychmiast obiegła media społecznościowe. Podczas środowej audiencji generalnej papież Leon XIV spotkał się z Jonathanem Roumiem – odtwórcą roli Jezusa – i wspólnie wykonali radosne selfie. Ujęcie z uśmiechniętym Roumiem i papieżem, które po raz pierwszy w historii Kościoła pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, zostało opublikowane na oficjalnym koncie Leona XIV na Instagramie. W podpisie papież nie wymienił aktora z imienia, ale dodał duchową refleksję: „Za każdym razem, gdy czynimy akt wiary skierowany do Jezusa, pogłębiamy naszą więź z Nim... Jego łaska dociera do nas i stopniowo przemienia nasze życie od wewnątrz”.
Zdjęcie – nazwane przez internautów „najlepszym crossoverem wiary i popkultury” – szybko zdobyło ogromną popularność. Komentatorzy żartowali: „Znikąd… papież robi selfie z Jezusem. Z serialu”. Ale za tym lekkim tonem kryje się głębszy sens: spotkanie papieża z aktorem, który w nowoczesny sposób przekazuje Ewangelię milionom widzów na całym świecie, to symboliczne zderzenie sztuki i misji.
Dla Roumie’ego, gorliwego katolika, chwila ta miała głęboki, duchowy wymiar. Jak sam wyznał, wzruszył się do łez, gdy usłyszał o wyborze Leona XIV na papieża – pierwszego w historii pochodzącego z Ameryki Północnej. Możliwość osobistego spotkania z Ojcem Świętym nazwał „zaszczytem nie do zmierzenia”.
Co ciekawe, sam aktor nie opublikował z początku tego wspólnego zdjęcia na swoich profilach, co fani odebrali jako wyraz pokory. Być może – wolał pozwolić, by obraz przemówił sam. Jak podkreśla, rola Jezusa zmieniła jego życie i pogłębiła wiarę. W końcu, po kilku godzinach, selfie pojawiło się i na jego koncie:
