separateurCreated with Sketch.

Anna Szymańczyk, czyli Zośka ze „Znachora: „Bóg jest mi potrzebny”

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Gębalska-Berekets - publikacja 03.07.25 - aktualizacja 03.07.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Popularność przyniosła jej rola Zośki w „Znachorze”, ale najważniejsze rzeczy dzieją się poza kamerą. Aktorka mówi wprost: szuka ukojenia w pustych kościołach i wciąż rozmawia z Bogiem.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Popularność przyniosła jej rola Zośki w nowej odsłonie filmu „Znachor”, który miał swoją premierę na platformie Netflix. Po tej produkcji Anna Szymańczyk dołączyła do obsady serialu „Na dobre i na złe”, wzięła udział w kilku innych projektach i zaczęła udzielać się w dubbingu. Mimo wielu sukcesów, na życie wciąż patrzy z dystansem, a ciszy i spokoju szuka w...pustych kościołach. „Uważam, że to jest miejsce, gdzie spotyka się pewna energia” - tłumaczy aktorka.

Zośka, która skradła serca widzów

Kariera Anny Szymańczyk nabiera tempa. Dużą popularność przyniosła jej rola Zośki w „Znachorze”. „Wschodząca gwiazda polskiego kina” - tak pisano o niej po premierze filmu. Po tej produkcji posypały się kolejne propozycje zawodowe. Aktorka dołączyła do obsady serialu „Na dobre i na złe”, zagrała w komedii romantycznej „Nic na siłę”, coraz częściej występuje w teatrze, udziela się w dubbingu. Stara się jednak zachować równowagę. Jak przyznaje, często czyta książki, ceni samotność i momenty refleksji.                                                                                                                          „Mam takie momenty, że myślę – dlaczego to mi się trafiło, a nie komuś innemu? - wyznała w rozmowie z Marcinem Mellerem w jednym z odcinków programu „Melliny”.

Aktorstwo ucieczką po stracie ojca

Anna od młodości uwielbia Mickiewicza, Słowackiego oraz Wyspiańskiego. Na aktorstwo zdecydowała się, bo chciała uciec od nieoczekiwanej, rodzinnej tragedii. W wieku 17 lat Szymańczyk straciła ojca.

„Szukałam sposobu na przepracowywanie traum. Trafiłam do kółka teatralnego „Kokon” pani Krystyny Jędrys i wciągnęłam się. Wtedy nikt nie sądził, że będę uprawiać ten zawód poważnie. Miałam być mikrobiologiem lub ichtiologiem, jak ojciec. Mama ma swoją jednoosobową firmę. Nie mam artystycznych konotacji w rodzinie. Dziadkowie od strony mamy mieli duże gospodarstwo, cała rodzina jest związana z ziemią albo z leśnictwem. To ludzie nauczeni ciężkiej pracy” - tłumaczyła w wywiadzie z Agnieszką Litorowicz-Siegert  dla „Twojego Stylu”.

Obecnie aktorka mieszka w Warszawie. Przeprowadziła się do stolicy z Olsztyna.

„Miałam ciepły dom i kochającą, opiekuńczą mamę. Zostawienie tego nie było łatwe” - mówiła „Twojemu Stylowi”.

„Musiałam się uczyć życia w Warszawie. Cały czas się uczę. Kocham to miasto, potrafię korzystać z jego dobrodziejstw, z tego, że ono żyje nocą. Mogę iść na masaż albo pogapić się na wystawy. Ale chwilami Warszawa mnie męczy i tęsknię do zielonego. Potrzebuję stanąć bosymi stopami na trawie – podkreślała.

„Bóg jest mi potrzebny”

Anna Szymańczyk przyznaje, że czasami brakuje jej ciszy. Spokoju i ukojenia szuka więc w kościołach.

„Bywam w pustych kościołach, bo uważam, że to jest miejsce gdzie spotyka się pewna energia - powiedziała w programie Marcina Mellera.

Wyznała także, że w życiu potrzebny jest jej Bóg.

 „Bóg jest mi potrzebny. W ogóle wiara w to, że coś jest nade mną jest mi potrzebna” - podkreśliła Szymańczyk.

Aktorka dodała, że została wychowana w tradycji katolickiej, ale nie zawsze zgadza się ze wszystkimi działaniami Kościoła czy duchownych. Pamięta o modlitwie, zwłaszcza w trudnych chwilach.

„Czasami się modlę, jak mi jest źle, jak jest mi ciężko. Jest to rodzaj mantry również, która ma uspokajać – stwierdziła na antenie radia Eska Rock.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!