separateurCreated with Sketch.

Bóg uzdrowił ją z lęków, nerwicy i wyrwał ją z depresji

Zamyślona kobieta leży na kanapie
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Anna Gębalska-Berekets - publikacja 03.07.25
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Aleksandra pochodzi z dysfunkcyjnego domu. Jako dziecko kobieta była skazana na emocjonalną pustkę i samotność. To sprawiło, że miała problemy w szkole i trudności z nawiązywaniem relacji z rówieśnikami. W dorosłym życiu zmagała się z nerwicą, lękami oraz depresją. Choroba i destrukcyjne myśli uniemożliwiały jej normalne życie. Mimo to chodziła do kościoła i nie zrezygnowała z sakramentów. Gdy gasła nadzieja, z pomocą przyszedł Bóg, który ją uwolnił. Uzdrowił też jej małżeństwo.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

„Bóg o nas nie zapomina i cieszy się, że udało nam się przerwać pokoleniowe schematy zaniedbań” – mówi Aletei Aleksandra.

Rodzina zgotowała jej piekło

„Miłość, czyli Bóg potrafi zmienić życie” – zaczyna swoją historię Aleksandra. Pochodzi z dysfunkcyjnego domu. Jej mama jest Dorosłym Dzieckiem Alkoholika, tata zaś z narcystycznymi cechami osobowości. Jako dziecko była skazana na emocjonalne zaniedbania i samotność.

„Nie miałam w dzieciństwie nikogo, kto mógłby mnie wesprzeć, do kogo mogłabym się wypłakać i komu mogłabym się zwierzyć z tego, co mnie boli, z czym sobie nie radzę. Moich rodziców nigdy nie obchodziła sfera uczuć” – opowiada Aletei Aleksandra.

Jako nastolatka zaczęła mieć problemy w szkole, nie potrafiła nawiązać relacji z innymi dziećmi. „Właściwie to nie wiedziałam, co to znaczy być w relacji, bo nikt mnie tego nie nauczył i nie pokazał” – podkreśla.

W dorosłym życiu Aleksandra zmagała się z nerwicą lękową. Przez kilka lat przyjmowała leki, ale po ich odstawieniu choroba zaatakowała z podwójną siłą.

„Przez siedem żyłam w totalnym lęku. Objawy somatyczne towarzyszyły mi od rana do wieczora. Nie mogłam się opędzić od natrętnych myśli” – opowiada.

Silna depresja, nerwica i lęki

Do tego doszła depresja. Aleksandra nie chciała już żyć, nie wyobrażała sobie przyszłości. Wspomina, że była wtedy na dnie i tylko wiara w Boga nie pozwalała jej w tamtych beznadziejnych momentach popełnić samobójstwa.

„Podjęłam walkę o siebie, o wyjście z nerwicy. Przez ponad lata oswajałam lęk, oduczałam się nawyków lękowych, ignorowałam natrętne myśli, które powstawały w mojej głowie, sekunda po sekundzie” – mówi Aleksandra.

To było życie w ogromnym cierpieniu, prawdziwe „piekło”.

„Co ciekawe, to w tym cierpieniu nauczyłam się ogromnych pokładów cierpliwości oraz pokory. A poziom lęku miałam naprawdę wysoki, nie potrafiłam w spokoju siedzieć ani leżeć” – podkreśla.

Zdarzały się także natrętne myśli dotyczące wiary. „Mimo to chodziłam do kościoła na mszę św., spowiadałam się, choć każda spowiedź, przygotowanie się do niej to była pustka w głowie, na skutek ciągle odczuwanego lęku. W sumie to będąc w zaburzeniu lękowym miałam poczucie, że to się nigdy nie skończy” – opowiada Aleksandra.

Jezus uczynił cud!

Akceptacja lęku pozwoliła, krok po kroku, kontrolować swoje reakcje i przejąć kontrolę nad światem emocji. Aleksandra nauczyła się ignorować dokuczliwe objawy somatyczne  i nie zwracać uwagi na zbliżające się ataki paniki. W końcu się udało!

„Któregoś dnia nerwica, na skutek walki o siebie każdego dnia, «zniknęła»” – dodaje kobieta. „A ja rozpoczęłam kolejną pracę nad sobą, aby już nigdy do tego «piekła» nie dopuścić” – podkreśla.

Aleksandra chodziła na psychoterapię. Dzień po dniu nauczyła się akceptować i kochać samą siebie. Pozbyła się etykiety „odmieńca” i „nadwrażliwca”, które otrzymała w rodzinnym domu.

„Okazało się, że jestem normalnie czującym człowiekiem. Pokochałam siebie, i to był dla mnie CUD. Możliwy dzięki miłości Boga, jakiej doświadczyłam od Niego. To On postawił na mojej drodze wspaniałą terapeutkę, od której otrzymałam zainteresowanie, ciepło, uważność i ogrom serdeczności” – wspomina.

Aleksandra dostrzegła w końcu swoją wartość, godność i piękno. Terapia zmieniła ją o 180 stopni. W kobiecie umarła dawna jej część, narodziła się zaś nowa. Poczuła się szczęśliwa. Była zupełnie innym człowiekiem, jej relacje z ludźmi także się zmieniły.

Małżeństwo na skale

Relacje między nią a jej mężem także nie były już takie same.

„Mój mąż również pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej. Wspólne, trudne, rodzinne doświadczenia przez jakiś czas spajały nasz związek. Z czasem coś się rozsypało” – tłumaczy Aleksandra.

Małżonkowie zdecydowali, że będą walczyć o związek. Poszli wspólnie na terapię. „Momentami było naprawdę ciężko. Były chwile, które mnie przerastały i musiałam wesprzeć się na Bogu, bo sama bym tego nie uniosła” – przyznaje.

Jak jest teraz?

„Mój mąż się zmienia, dojrzewa i uczy się mówić o swoich emocjach. Jesteśmy bardziej otwarci na siebie, nie mamy oporów, aby mówić sobie o tym, co w danej chwili czujemy” – opowiada Aleksandra. W ich małżeństwie panuje spokój.

„Widzę owoce tej naszej pracy nad sobą. Mamy szansę wreszcie stworzyć normalny, zdrowy dom. Bez krzyku, zaniedbań emocjonalnych, pielęgnując wzajemną troskę, miłość i uważność na potrzeby. Dom, w którym nikt nie ucieka od emocji, także tych trudnych” – mówi Aleksandra.

Przed nią jeszcze jedna, ważna decyzja, dotycząca zmiany dotychczasowej ścieżki rozwoju zawodowego. Jej marzeniem jest praca z drugim człowiekiem, z jego emocjami. Aleksandra przyznaje, że ogromną radość sprawia jej dzielenie się z innymi swoim wsparciem i zrozumieniem.  „Jestem empatyczną osobą, to mam w tym łatwość. Ten talent od Boga czeka na pomnożenie” – podkreśla.

„Dziękuję Bogu za wszystko, co mam”

Relacje z rodziną nie należą do najłatwiejszych. Stawianie granic jest szczególnie trudne wobec bliskich, z którymi łączą nas silne więzi. Szacunek do siebie może powodować niezrozumienie i izolację.

„Wierzymy, że Bóg o nas nie zapomina i cieszy się, że udało nam się przerwać pokoleniowe schematy zaniedbań” – mówi Aleksandra.

Opowiada, że dzięki Niemu udało się jej pokonać nerwicę i depresję. Bóg podał jej pomocną dłoń, gdy inni się o niej zapomnieli. Dzieląc się świadectwem życia podkreśla, że Miłość pozwala przetrwać życiowe burze.

„W świecie, w którym tak wiele małżeństw się rozpada, warto mówić o tym, jak Bóg potrafi przemienić życie i relacje. Boże małżeństwa są nadzieją, przypominają również o tym, że sami z siebie nic nie możemy. Gdy budujemy z Jezusem, nawet beznadziejnie po ludzku sytuacje, jesteśmy w stanie unieść. Częste przyjmowanie komunii świętej, spowiedź – pozwalają na utrzymanie z Nim relacji. Wtedy możliwe jest podejmowanie mądrych, przemyślanych decyzji” –  tłumaczy Aleksandra.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!